[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tym razem jednak Ida Ruth i Jill jakoś nie zwracały na nią uwagi.Stały na korytarzu i rozmawiały.Na mój widok zamilkły i rzuciły mi pełne współczucia spojrzenie.– Zaparzyłam kawę – powiedziała Jill.– Przynieść ci?– Będę wdzięczna.Weszłam do siebie i wykręciłam numer Fiony.Kiedy podniosła słuchawkę, wymieniłyśmy parę zdawkowych uwag.Doszłam do wniosku, że nie słyszała o strzelaninie, bo nie wspomniała o niej ani słowem.A może słyszała i niewiele ją to obeszło.Z nią wszystko było możliwe.W tle słyszałam szczęk metalu, szuranie krzeseł i wściekłe wrzaski.Czwórka rozpuszczonych dzieciaków Blanche spędzała dzień u babci.Na betonowych podłogach Fiony odgłosy ich wyczynów przypominały jazdę samochodzikami w wesołym miasteczku.– Mam już odpowiedź na pani pytanie dotyczące mieszkańców domu przy Bay Street.Dom zajmuje ojciec Clinta Augustine’a, a Clint mieszka razem z nim.– Mówiłam pani, że mają romans.– Nie bardzo.Do pokoju weszła Jill i postawiła na biurku kubek z kawą.Posłałam jej całusa i zagłębiłam się w szczegóły choroby Clinta.Podałam Fionie jej dokładną nazwę, którą znalazłam w słowniku medycznym.Tam też przeczytałam jej opis.Nie było dobrze, gdyż u Clinta miała szczególnie ostry przebieg.– Widać więc wyraźnie, że w ciągu minionego roku nie miał dość sił, by angażować się w jakikolwiek związek, nie mówiąc już o ognistym romansie.– Z ulgą opowiadałam o czymś innym niż wydarzenia ostatniego wieczoru.– Może jednak źle ją osądziłam – rzuciła z przekąsem Fiona.– Trudno wyczuć – odparłam, nie chcąc do końca jej pogrążać.– A co z tymi brakującymi pieniędzmi?– Policja postanowiła się tym zająć, więc odpuściłam.Nie policzę sobie czasu, który poświęciłam na zbadanie tej sprawy.Wyglądało na to, że poczuła wyraźną ulgę.– To chyba wszystko.Proszę obliczyć dokładnie, ile jestem pani winna, i odjąć to od kwoty zaliczki.Nie musi pani sporządzać ostatecznego raportu.Ta rozmowa załatwia sprawę.– Oczywiście.Dziś po południu wyślę pani czek.Zawahała się na moment.– Czy mogłaby pani oddać mi te pieniądze w gotówce? – spytała.– Oczywiście.Nie ma sprawy.Zajmę się tym po południu.Siedziałam przy biurku i porządkowałam papiery, gdy weszła Jill i podała mi karteczkę.Kinsey,Przepraszam cię za wszystko, ale nie miałam wyboru.Bardzo się od siebie różnimy: ty jesteś uczciwa i masz sumienie.Ja nie.Mariah– Kiedy to dostałaś?– Leżała na moim biurku.Zrobiło mi się niedobrze.Podniosłam słuchawkę i wykręciłam numer kierunkowy Houston, a potem numer informacji.Kiedy zgłosiła się operatorka, poprosiłam o podanie numeru do biura szeryfa okręgu, w którym leżało Hatchet.Zanotowałam go na kartce i wyjęłam teczkę, którą przy naszym pierwszym spotkaniu wręczyła mi Mariah.Przerzuciłam wycinki z gazet i znalazłam nazwisko szeryfa, który zajmował się sprawą morderstwa Hevenerów.Najpierw jednak wykręciłam numer Mariah i usłyszałam znaną już wiadomość: „Dzień dobry, tu Mariah Talbot.Dodzwoniłeś się do biura firmy Guardian Casualty Insurance w Houston w Teksasie.”.Przerwałam połączenie.Każdy może sobie nagrać na sekretarce takie powitanie.Każdy też może sobie wydrukować wizytówki, jakich tylko dusza zapragnie.Wybrałam numer w Teksasie i poprosiłam do telefonu szeryfa Hollisa Cayo.Przedstawiłam się i powiedziałam, skąd dzwonię.– Ciekawi mnie sprawa podwójnego morderstwa, którą prowadził pan w 1983 roku.Chodzi o Brendę i Jareda Hevenerów.– Tak, pamiętam – powiedział.– To byli bardzo mili ludzie i na pewno nie zasłużyli na taki los.W czym mogę pani pomóc?– Pomyślałam, że powinnam przekazać panu pewne informacje.Tommy Hevener zmarł wczoraj wieczorem.Zginął zastrzelony podczas ostrej kłótni z bratem.W słuchawce po drugiej stronie na długą chwilę zapadła cisza.– Nie mogę powiedzieć, żebym był tym zaskoczony.Mam nadzieję, że nie dzwoni pani, żeby mnie poinformować, że Richard zmierza właśnie w nasze strony.– Nie, nie.Został aresztowany i osadzony w tutejszym więzieniu okręgowym.O ile wiem, jest bez grosza, więc sprawą zajmie się na pewno adwokat z urzędu – wyjaśniłam szybko.– Zastanawiam się teraz nad jednym.Czy złapaliście Caseya Stoneharta?– Nie.Zniknął zaraz po tym morderstwie.To pewnie też sprawka obu braci.Sądzimy, że nie żyje, ale nie jesteśmy do końca pewni.Teksas to ogromny stan.Sporo w nim miejsca na nieoznaczone groby.– Rozumiem, że siostra Brendy Hevener i firma Guardian Casualty Insurance zamierzają oddać sprawę do sądu.Słyszał pan o tym?– Tak.Właśnie zbierają informacje.A co panią interesuje?– Tydzień temu zjawiła się u mnie pani inspektor.Jestem ciekawa, czy pan ją zna.Nazywa się Mariah Talbot.Z jego tonu wyczułam, że się uśmiecha.– Tak, znamy ją.Osławiona Mariah [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl