[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. A dlaczegóż by nie? Chyba, chyba, że pan sobie tego nie życzy.W takim razie.Rozłożył ręce, a Józef roześmiał się: Z pana to musi być nie lada kobieciarz! Jednak może?. Ależ proszę! Niech mnie pan nie bierze za odludka.W gruncie rzeczy nie chciał tych kobiet przy stoliku, lecz był już odrobinę zawiany, a żewdzięczność dla Swojskiego stopniowo zmieniała się w nim w rozrzewnienie, nie umiałbymu niczego odmówić.Skoro obecność tych fortancerek sprawia mu przyjemność, niech sobieużyje.Panienki okazały się bardzo miłymi towarzyszkami.Zwłaszcza mała czarna Hiszpanka,która zajęła się Józefem.Tęga blondynka usiadła przy Swojskim.Przy trzeciej butelce szampana wyłoniło się zagadnienie przeniesienia się do gabinetu.Hiszpanka obiecywała zaśpiewać, a blondynka popisać się tańcem.Ponieważ na sali towarzystwo rozbawionych fortancerek nie należało do najbardziejprzystojnych dla poważnego obywatela, Józef zgodził się na gabinet bez namysłu.Na nowym miejscu Swojski oświadczył, że winien jest rewanż i kazał podać jeszcze dwiebutelki na swój rachunek, jednakże zanim wypito pierwszą, gdzieś zapodział się wraz zblondynką.Józef zrywał się kilkakrotnie, pragnąc iść na poszukiwania, lecz jego perswazje ginęły wpocałunkach Hiszpanki.Sofa była szeroka i znacznie wygodniejsza niż kozetka w saloniku ciotki Michaliny naulicy Freta.124 ROZDZIAA VIIIPosiedzenie Komitetu Organizacyjnego Ligi Patriotyzmu Gospodarczego przeciągnęło siędo siódmej po południu.Józef wracał do domu zmęczony, lecz kontent z obrotu sprawy.Tak, jak przewidziałSwojski, wszystko odbyło się według planu.Wybrano radę, zarząd i jego, Józefa Domaszkępowołano na stanowisko prezesa tego ostatniego, dyrekcję zaś powierzono redaktorowiSwojskiemu. I jakie towarzystwo!  myślał Józef  sami godni i szanowani ludzie, same ogólnie znanei zasłużone nazwiska!W rozpamiętywaniu swego sukcesu wchodził do mieszkania. Czeka tu na panicza  przywitał go służący  pani Bulkowska z jeszcze jakimśjegomościem.Czy panicz zaraz przyjmie?Józef skrzywił usta: Jestem zmęczony. To może niech jutro przyjdą?Pomyślał, że już lepiej od razu załatwić tę historię, i powiedział: Niech zaczekają, aż zadzwonię.Przypomniał sobie, że świętej pamięci stryj Cezary nigdy od razu nie przyjmował nikogo,a to miało swój styl i ton.Na biurku wśród listów z popołudniowej poczty zastał też niebieską kopertę, zaadresowanąpismem Lusi.Gorączkowo otworzył kopertę, a ręce mu drżały: Boże! A nuż jaka zła wiadomość!?Na szczęście wiadomość była cudna:  Lusia tęskni za kimś kochanym i przyjedzie wraz zpaństwem Jarzębowiczami za trzy dni. Jakaż ona piękna, jaka dobra, jaka kochana. Boże, Boże, jak ja mogłem ją zdradzić!Jak mogłem!.Od owej nocy w gabinecie wciąż dręczyło go sumienie, teraz zaś, mając przed sobąpachnący list Lusi, a w sobie grzech śmiertelny zdrady, wielką zniewagę wyrządzoną tejanielskiej istocie  gotów był włosy wyrywać sobie z głowy.Jedynie wzgląd na poprawność uczesania powstrzymał go przed tym aktem rozpaczy ipokuty.Należało przyjąć ciotkę Bulkowską i tego człowieka, który prawdopodobnie jestojcem nieślubnego dziecka Natki.Zrobił srogą minę i nacisnął guzik dzwonka. Proszę  powiedział szorstko, gdy drzwi się otworzyły. Dokuczam ci, Józeczku, przeszkadzam  lękliwie zaszeptała ciotka Michalina.Wstał i pocałował ją w rękę: Nie szkodzi, ciociu, proszę siadać.A pan?. Właśnie  zatrzepotała pani Bulkowską  to jest narzeczony Natki, Wojtek.Przybyły skłonił się.125 Był to wysoki, niebrzydki mężczyzna o opalonej cerze i jasnych oczach.Józef podał mu końce palców i lekkim ruchem wskazał krzesło. Pan Wojciech Cześniak?  zapytał, zaglądając do notatnika  z zawodu introligator? Tak jest, proszę pana  odpowiedział ten spokojnie.Józef przygładził włosy, pobębnił palcami po stole i zaczął: Nie chcę wnikać w pobudki pańskich.hm.czynów, ani poruszać przyczyn, któredotychczas przeszkadzały panu w poniesieniu konsekwencji, zgodnie z obowiązkiemmoralnym i honorem mężczyzny, biorę tu pod uwagę niemoralny stan warunków, jakiestwarza wojna.Obecnie pragnę tylko usłyszeć od pana, czy gotów jest pan spełnić swójobowiązek?Cześniak spojrzał z nieufnością na panią Bulkowską i powiedział: Toć przecież pisałem. Pisał, pisał, Józieczku  potwierdziła pani Michalina. Czy nie zechce pan jednak powtórzyć mi, jakie jest pańskie stanowisko w tej wysoceprzykrej sprawie? Co tam za stanowisko, proszę pana  wzruszył ramionami Cześniak  powiedziałem, żeożenię się, jak tylko będę miał z czego utrzymać żonę i syna, i ożenię się.Niech pan niemyśli, że mi przyjemnie, iż mój syn cudze kąty wyciera. Ile panu potrzeba, by mógł pan dać im utrzymanie? Mnie tam nic nie potrzeba.Przyjechałem i przyszedłem tu z matką do pana, bo matka mipisała, że pan chce nam pomóc. Z przyjemnością pomogę  zapewnił Józef  proszę zatem powiedzieć, jakiej kwoty panupotrzeba?Cześniak zamyślił się: Ano.jeżeli jaki taki warsztat urządzić i lokal wynająć, to trzeba będzie z dziesięćtysięcy, a jeżeli odkupić, to może starczy i siedem. Zatem siedem tysięcy? No tak, a na początek przydałoby się z tysiąc na zakup materiałów.Józef zmarszczył brwi: Wydaje mi się, że pan kalkuluje zbyt rozrzutnie.Po pierwsze, lokal jest.Mieszkanie naulicy Freta można zająć. Kiedy proszę pana. O, proszę mi nie przerywać  ostro nań spojrzał Józef  otóż lokal na ulicy Freta jest [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl