[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tego wiatru dmącego prosto z jeziora, po którym czułeś się, jakby twoja gęba pełna była brzytew marynowanych w lodowato zimnej wódce.Pomrukując i z niesłychaną niechęcią posterunkowy Spanier dźwignął się z miejsca kierowcy.Od chwili rozwodu utył siedem funtów, zapuścił też wąsy a la Teddy Roosevelt.Jego największym bożyszczem był Burt Reynolds.Miał fotografię: on i Burt Reynolds pod rękę w Universal Studios.Była podpisana: „Dla Gene'a, Z Najlepszym Zakrętasem, Burt Reynolds”.Nigdy nie zdołał odkryć, co ten „zakrętas” miał oznaczać.Przykucnął koło postaci rozciągniętej na chodniku.Żadnego zapachu alkoholu.Żadnego zapachu w ogóle.Pijaczkowie zwykle cuchnęli alkoholem, a sztywni zwykle śmierdzieli gównem.Utrata napięcia w zwieraczu kiszki stolcowej.Ale ten hombre nie wydzielał w ogóle żadnego zapachu.Posterunkowy Spanier przyglądał mu się z minutę czy dwie z profesjonalną obojętnością, a potem pociągnął nosem i powiedział:- Hej, chłopie, ty śpisz czy co?Postać na chodniku pozostała absolutnie nieruchoma.Nie pijana, nie martwa, ale całkowicie nieożywiona.Posterunkowy Spanier wyciągnął rękę i ostrożnie dotknął ramienia postaci.Była odlana z betonu, była posągiem, na litość boską! Ktoś wykonał posąg i położył go na chodniku ulicznym.Popchnął go, ale posąg ani drgnął.Posterunkowy nie mógł nawet wsunąć podeń palców.Zrośnięty z chodnikiem, jakby był integralną częścią betonu.Jezusie! Odlali płytę chodnikową w formie rzeźby i zwyczajnie tak ją tu zostawili.Ktoś mógłby przewrócić się o nią, złamać nogę.Cały ten pomysł był absolutnie wariacki; takie rzeczy wydarzały się w Kalifornii, ale tutaj, w Milwaukee?Ktokolwiek to stworzył, wykonał dzieło znakomite.Trzeba było się mu przyjrzeć z odległości dwóch cali, nim się stwierdziło, że jest to beton.Dokładność oddania szczegółów wydawała się wręcz niewiarygodna.Autor tego czegoś powinien wytwarzać gumowe kobiety jako pociechy dla rozwiedzionych gliniarzy.Cały kłopot w tym, że teraz gdy posterunkowy Spanier znalazł tę rzeźbę, posterunkowy Spanier powinien napisać raport i posterunkowy Spanier powinien odnaleźć rzeźbiarza i aresztować go, jeśli rzeźbienie chodników jest karalne.Być może dałoby się to podciągnąć pod artykuł o wandalizmie albo zakłóceniu porządku publicznego.Być może mógłby też rozwiązać cały problem, podważając rzeźbę.Może posłużyć się ostrym końcem łyżki do opon, wbijając ją w beton.Musi jakoś to ruszyć z miejsca.Jeśli ktoś tę rzecz tu umieścił, ktoś inny powinien potrafić ją usunąć.A wtedy wystarczy, gdy wrzuci ten cholerny przedmiot do jeziora i będzie udawał, że on nigdy nie istniał.Wrócił do swego starego oldsmobile'a, otworzył bagażnik i pochylił się do środka, szukając łyżki do opon.Gdy to robił, wydało mu się, że słyszy drapanie.Zaprzestał więc poszukiwań i rozejrzał się.Ale Lisbon Avenue była absolutnie bezludna.Nic - pomyślał posterunkowy Spanier.- Zdenerwowanie późną porą.Wrócił do rzeźby.Doprawdy nie potrafię w to uwierzyć.Powinienem znajdować się w domu i w łóżku.Ale jestem tutaj, wydłutowując z chodnika ludzką postać.Powinienem był posłuchać się wujka Albiego i przyjąć tę posadę pośrednika w handlu ciągnikami.Przynajmniej zarobiłbym trochę pieniędzy.Przynajmniej nie kucałbym na cholernym chodniku o trzeciej nad ranem, siłując się z wariackim wytworem jakiegoś świrowatego artysty.Sapiąc z cicha posterunkowy Spanier przyklęknął koło rozciągniętej postaci i umieścił ostry jak dłuto koniec łyżki do opon dokładnie w miejscu, gdzie policzek rzeźby stykał się z chodnikiem.Właśnie miał wbić narzędzie w beton, gdy postać otworzyła oczy i popatrzyła na niego.Posterunkowy Spanier wypuścił łyżkę z brzękiem i wstał, nerwowo wycierając dłonie w swe uda obleczone w dżinsy.- Ruszyłeś się - oskarżył postać.- Otworzyłeś oczy.Posąg uśmiechnął się.Nic nie jest takie, jak się zdaje.Jesteś policjantem.Powinieneś o tym wiedzieć.Posterunkowy Spanier podniósł łyżkę do opon i potrząsnął nią.- Ostrzegam cię.Kimkolwiek, u diabła, jesteś, aresztuję cię.Wymienię ci, jakie masz prawa.Znam moje prawa.Moje prawa nadał mi Awen, największe z imion.- Tylko wstań, mister.Wstawaj powoli.Trzymaj ręce na widoku, żadnych fałszywych ruchów.Nie mogę wstać.Jeszcze nie.- Powiedziałem: wstawać! - warknął na niego posterunkowy Spanier.To niemożliwe.Ten beton to ja, a ja jestem tym betonem.- Jeśli nie wstaniesz dobrowolnie, mister, wyciągnę cię w górę.Posterunkowy Spanier chwycił człowieka-posąg za kołnierz marynarki, próbując wywindować go i postawić na nogi.Ale.gówno!.okazało się to niemożliwe.Albo człowiek-posąg był niemożliwie ciężki albo posterunkowy Spanier po szesnastu godzinach służby zbyt wyczerpany, by podnieść leżącego, albo wreszcie człowiek-posąg naprawdę był częścią chodnika.Żyjącą, oddychającą częścią chodnika [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl