[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W po-koju panował chłód  klimatyzacja działała na pełnych obrotach.Zobaczył gołąstopę.Podszedł bliżej i ujrzał całkiem nagiego Nate a, wciśniętego między łóż-ko a ścianę.Zciągnięte z łóżka prześcieradło miał owinięte dokoła kolan.Jevydelikatnie kopnął go w stopę i noga drgnęła.Przynajmniej żył.Jevy przemówił i szarpnął mężczyznę za ramię.Po kilku sekundach usłyszałchrząknięcie.Niski, bolesny dzwięk.Usiadł na łóżku i ostrożnie wsunął ręce podpachy Nate  a.Po ścianie wciągnął go na łóżko, gdzie szybko zakrył mu genitaliaprześcieradłem.Kolejny bolesny jęk.Nate leżał na plecach, jedna noga zwisała mu z łóżka.Oczy miał zamknięte i zapuchnięte, włosy w dzikim nieładzie, oddychał powolii z wysiłkiem.Jevy stanął w nogach i wpatrywał się w niego.W szparze drzwi pojawiły się pokojówka i dziewczyna z recepcji.Jevy odpra-wił je machnięciem ręki.Zamknął drzwi na klucz i wziął do ręki pustą butelkę. Czas jechać  odezwał się, lecz nie otrzymał żadnej odpowiedzi.Możepowinien zadzwonić do Valdira, on z kolei przekazałby informacje Amerykanom,którzy wysłali tego żałosnego pijaka do Brazylii.Może pózniej. Nate!  powiedział głośno. Odezwij się do mnie!Brak odpowiedzi.Jeżeli facet wkrótce nie dojdzie do siebie, Jevy zadzwonipo doktora.Półtorej butelki wódki w jedną noc może zabić człowieka.Może sięzatruł i powinien trafić do szpitala.W łazience namoczył ręcznik zimną wodą i owinął go wokół szyi pacjenta,który poruszył się i otworzył usta. Gdzie jestem?  wycharczał, jakby miał gruby i lepki język. W Brazylii.W pokoju hotelowym. %7łyję. Mniej więcej.Jevy przetarł mu twarz i oczy rąbkiem ręcznika. Jak się czujesz?  zapytał. Chcę umrzeć  odparł Nate, sięgając po ręcznik.Wsadził go sobie do usti zaczął ssać. Przyniosę trochę wody  zaproponował Jevy.Otworzył lodówkę i wyjąłbutelkę. Możesz podnieść głowę?  zapytał. Nie.102 Jevy zaczął Nate owi sączyć wodę na wargi i język.Część spłynęła po po-liczkach i dalej na ręcznik.Nie zwrócił na to uwagi.Głowa mu pękała.Cały czaszastanawiał się, w jaki sposób się obudził.Otworzył jedno oko, prawe, odrobinkę.Powieka na lewym wciąż była zlepio-na.Zwiatło wtargnęło do mózgu i fala mdłości przelała się przez niego od kolanaż po gardło.Z zaskakującą szybkością przechylił się na jedną stronę i na czwo-rakach dał upust wymiotom.Jevy odskoczył i pobiegł po drugi ręcznik.Zaczekał w łazience, aż ustaniegulgotanie i kasłanie.Z chęcią darowałby sobie widok nagiego mężczyzny naczworakach rzygającego do łóżka.Odkręcił kurek prysznica i ustawił ciepłotęwody.Wedle umowy, jaką zawarł z Valdirem, miał otrzymać tysiąc reali za zabra-nie pana O Riley do Pantanalu, znalezienie poszukiwanej osoby i dostarczenie goz powrotem do Corumby.Były to dobre pieniądze, lecz nie najął się jako pielę-gniarka.Aódz czekała.Jeżeli facet nie potrafi otwierać drzwi bez eskorty, Jevywoli poszukać innej pracy.Nastąpiła przerwa w wymiotach i Jevy pomógł Nate owi przejść do łazienkipod prysznic, gdzie mężczyzna osunął się na plastikową podłogę. Tak mi przykro  powtarzał.Jevy zostawił go.Niech się nawet utopi, małogo to obchodzi.Poskładał pościel i spróbował przywrócić porządek w pokoju,potem zszedł na dół po dzbanek mocnej kawy.Kiedy Welly usłyszał, że nadjeżdżają, dochodziła czternasta.Jevy zaparkowałna brzegu.Jego olbrzymia furgonetka zatrzymując się z łoskotem wznieciła gradkamieni i pobudziła drzemiących rybaków.Ani śladu Amerykanina.Nagle z wozu podniosła się powoli głowa: oczy zakryte dużymi okularamiprzeciwsłonecznymi, czapka naciągnięta możliwie jak najniżej.Jevy otworzyłdrzwi od strony pasażera i pomógł panu O Riley stanąć na nogach.Welly pod-szedł do wozu i z tyłu samochodu wyjął torbę i walizkę.Chciał przywitać sięz panem O Riley, lecz chwila nie wydawała się odpowiednia.Facet sprawiał wra-żenie chorego.Na bladej skórze lśniły krople potu i wyraznie nie mógł iść o wła-snych siłach.Welly poszedł za nimi na brzeg i pomógł im przejść do łodzi pochybotliwej desce.Jevy właściwie wniósł pana O Riley po schodkach na mostek,a potem na mały śródpokład.Tam wrzucił go na hamak.Kiedy wrócili na dziób, Jevy uruchomił silnik, a Welly rzucił cumy. Co mu się stało?  zapytał chłopak. Upił się. Przecież dopiero druga. Jest pijany od dawna. Santa Loura odbiła od brzegu i kierując się w górę rzeki, powoli płynęła103 przez Corumbę.Nate przyglądał się mijanemu miastu.Daszek nad jego głową stanowiło zie-lone, zniszczone płótno rozciągnięte nad metalową ramą, przymocowaną do po-kładu za pomocą czterech słupków.Dwa z nich utrzymywały hamak, który zacząłsię lekko kołysać wraz z ruchem łodzi.Nudności wróciły.Starał się nie ruszać.Pragnął, żeby wszystko dokoła zastygło w bezruchu.Aódz sunęła łagodnie pospokojnej powierzchni rzeki.W tej chwili nie było najmniejszego wiatru, więcNate mógł leżeć w hamaku i wpatrując się w ciemnozielone płótno nad głową,starał się przemyśleć wiele spraw.To myślenie okazało się jednak dość trudnez uwagi na zawroty i ból głowy.Koncentracja stanowiła nie lada zadanie.Zadzwonił do Josha z hotelowego pokoju tuż przed wypłynięciem.Z lodem nakarku i koszem na śmieci między nogami wykręcił numer, starając się za wszel-ką cenę, by głos brzmiał normalnie.Jevy nie wygadał się przed Valdirem, któryz kolei nie mógł nic powiedzieć Joshowi.Nikt oprócz Nate a i Jevy ego nic niewiedział, a oni zgodzili się, że potraktują to w ten sposób.Na łodzi nie było al-koholu i Nate obiecał zachować wstrzemięzliwość aż do powrotu.Skąd zresztąmiałby znalezć drinka w Pantanalu?Jeżeli Josha coś zaniepokoiło, nie dał tego po sobie poznać.Firma miała świą-teczną przerwę i tak dalej, ale on sam pracował jak mrówka.Jak zwykle.Nate zapewnił go, że wszystko przebiega pomyślnie.Znalezli odpowiedniąłódz, teraz już całkowicie sprawną.Z niecierpliwością oczekiwali rzucenia cum.Odłożył słuchawkę i zwymiotował.Potem wziął kolejny prysznic.Jevy pomógłmu wsiąść do windy i przejść przez hol.Rzeka zakręciła lekko raz i drugi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl