[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oprawca miał na sobie wojskowy płaszcz przeciwchemiczny z gumowanej tkaniny, choć bez kap­tura i rękawic.Musiało mu być w nim okropnie gorąco.- Bez wątpienia wyszkolony oficer wywiadu.Chyba Rosjanin.Nie jest obrzezany, protezy dentystyczne z nierdzewnej stali, dość toporne, jak u dentystów z bloku wschodniego.Szkoda go, dzielnie się trzymał - powiedział narrator z ekranu tonem, który imponował Bockowi klinicz­ną rzeczowością.- Jakie narkotyki mamy ze sobą? - zapytał inny głos.- Wziąłem dobry środek uspokajający.Dać?- Dać.Nie za dużo.- Już się robi.- Mężczyzna zniknął z pola widzenia kamery, lecz za chwilę powrócił ze strzykawką.Chwycił mocno ramię ofiary i wbił igłę w żyłę w zgięciu łokcia.Oficer KGB odzyskał przytomność dopiero po trzech minutach, gdy narkotyk rozsprzęgł mu już funkcje kory mózgowej.- Wybacz, ale musieliśmy to zrobić.Głowa do góry, zdałeś egzamin - oświadczył jeden z oprawców, tym razem po rosyjsku.- Jaki egzamin.? - zdziwił się przesłuchiwany, również po rosyjsku, zanim mózg kazał mu zamilczeć.- Dlaczego mówicie do mnie po rosyjsku?- Bo chcieliśmy się czegoś dowiedzieć.Dobranoc.Źrenice schwytanego rozszerzyły się na widok małokalibrowego pi­stoletu, który oprawca przystawił mu do piersi i pociągnął za spust.Kamerzysta cofnął się teraz, łapiąc w obiektyw resztę wnętrza.Na pod­łodze pod metalowym krzesłem leżała foliowa płachta, a właściwie trzy osobne płachty, które miały zatrzymać spływającą krew i inne wydzieli­ny.Skóra wokół rany postrzałowej była osmalona i wzdęta od gazów prochowych, które dostały się pod nią przy strzale.Krwi wyciekło z rany niewiele, jak zwykle przy postrzałach w serce.Po kilkunastu sekundach drgawki śmiertelne ustały.- Mogliśmy jeszcze trochę zaczekać i wydobyć dodatkowe informa­cje, ale wystarczy nawet to, co mamy, później wyjaśnię - zwrócił się do kamery Keitel.- Chodźże tu, Traudl.Podprowadzono ją przed kamerę, z rękoma skrępowanymi z przodu grubą taśmą, zakneblowaną tą samą taśmą, nagą, z oczami rozszerzony­mi strachem.Traudl próbowała coś wykrztusić przez knebel, lecz nikt nie zwracał na to uwagi.Kasetę nakręcono półtora dnia wcześniej, co Bock mógł ustalić po treści wieczornego dziennika telewizyjnego na włączonym odbiorniku w rogu pokoju.Całą scenę zaaranżowali prawdzi­wi specjaliści, dokładnie tak, jak zażyczył sobie Bock.Bock przysiągłby, że słyszy milczące pytanie Keitla: “Jak by się najle­piej za nią zabrać?” Przez chwilę pożałował, że zlecił Erwinowi filmować tę akcję, lecz musiał przecież mieć w ręku jakiś dowód.Magicy i iluzjo­niści bardzo często oddawali usługi agencjom wywiadowczym, lecz nie­których spraw nie dało się upozorować.Bock tymczasem musiał zdobyć pewność, że będzie mógł zaufać Keitlowi w niebezpiecznej, straszliwej operacji.Obiektywna konieczność zmuszała więc ich do krwawej sceny.Inny z oprawców przerzucił sznur nad belką pod sufitem i podciągnął ramiona Traudl w górę, po czym podszedł do ofiary, wcisnął jej lufę pistoletu pod pachę i oddał pojedynczy strzał.Ten przynajmniej nie jest sadystą, pomyślał Bock.Sadyści okazywali się najczęściej nieodpowie­dzialni.Mimo to scena okazała się przykra.Kula trafiła prosto w serce, lecz Traudl w swoim przerażeniu umierała długo, szarpała się prawie pół minuty, spoglądała z niedowierzaniem, próbując złapać oddech, mó­wiła coś, błagając zapewne o ratunek, pytając dlaczego.Kiedy jej ciało zwiotczało, oprawca sprawdził puls w tętnicy szyjnej, po czym rozwiązał sznur i opuścił zwłoki na podłogę.Do tej pory ludzie Erwina działali najdelikatniej, jak mogli.Ten, który strzelał, odwrócił się do kamery ze słowami:- Mam nadzieję, że się wam podobało.Mnie nie.- Bo też nie miało ci się podobać - rzucił Bock w stronę ekranu.Ciało Rosjanina zwalono z krzesła i ułożono obok zwłok Traudl.Teraz zaczął mówić Keitel, którego komentarz pomagał znieść widok coraz bardziej przerażających scen na ekranie.Bock miał mocne nerwy, lecz nie mógł spokojnie znieść profanacji zwłok, nawet jeśli było to z jakiegoś powodu niezbędne.- Rosjanin był z wywiadu, jak sami mogliście się przekonać - komen­tował Keitel.- Samochód wypożyczył w Berlinie, jutro odwieziemy wóz do Magdeburga i tam oddamy.Zaparkował kilkadziesiąt metrów dalej, normalne postępowanie zawodowca, lecz w razie wpadki nieomylny do­wód winy.W samochodzie znaleźliśmy listę nazwisk, sami inżynierowie atomiści z NRD.Wygląda na to, że towarzysze radzieccy zaczęli się nagle bardzo interesować programem nuklearnym Honeckera.Szkoda, swoją drogą, że zabrakło nam tych paru lat, co? Przepraszam, że musimy brudzić sobie ręce, ale parę dni zajęło nam ustalenie, jak się pozbyć zwłok, a poza tym nie mieliśmy pojęcia, że Frau Fromm podejmuje “gościa”.Było za późno, żeby wymyślić inny plan, zresztą przy takiej ulewie porwanie to najlepsze wyjście.Kiedy Keitel przemawiał, nad każdym ciałem pracowało dwóch z jego ludzi.Wszyscy mieli na sobie ubiory przeciwchemiczne, nałożyli też kaptury i maski, zapewne po to, by nie czuć zapachu i ukryć swoją tożsa­mość.Podobnie jak w rzeźni, oprawcy przygotowali wiadra trocin, w któ­re wsiąkała obficie tryskająca krew.Bock wiedział z doświadczenia, jak brudną robotą może być morderstwo.Niemcy uwijali się w takt komen­tarza Keitla, ćwiartując zwłoki narzędziami elektrycznymi.Najpierw oddzielili od tułowi ręce i nogi, następnie zaś głowy, które trzymali chwilę przed kamerą.Nikt nie byłby w stanie upozorować tego obrazu.Keitel rzeczywiście zgładził dwójkę ludzi.Ćwiartowanie zwłok przed kamerą rozwiewało najmniejszy cień wątpliwości i pozwalało łatwiej pozbyć się szczątków.Poszczególne członki owinięto w plastikową folię, kolejny mężczyzna zmiótł zakrwawione trociny do osobnego worka.- Spalimy ciała w dwóch różnych miejscach.Zdążymy z tym na długo przedtem, zanim otrzymacie taśmę.Koniec wiadomości.Czekamy na dalsze instrukcje.Z ekranu znów popłynął film osnuty na wydarzeniach olimpiady z ty­siąc dziewięćset dwudziestego roku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl