[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Leto wpatrywał się w wodę, w refleksy światła na jej powierzchni.Kącikiem oczu dostrzegł błękitne papugi wśród liści palm.Jedna z nich przeleciała nad kanatem i zobaczył ją odbitą w wodzie na tle srebrnego kłębowiska ryb podążających w identycznym kierunku, jak gdyby ptaki i dra­pieżne ryby znalazły się na tym samym nieboskłonie.Sabiha kaszlnęła.- Nienawidzisz mnie - powiedział Leto.- Okryłeś mnie wstydem.Zhańbiłeś w oczach moich ludzi.Zwo­łali Isnad i wysłali mnie tu, bym straciła swą wodę.Wszystko z twojej winy.Usłyszeli śmiech Muriza za plecami.- Teraz widzisz, Leto-Batighu, że Rzeka Ducha ma wiele do­pływów.- Ale w twych żyłach płynie krew Atrydów - rzekł Leto, odwra­cając się.- Sabiha jest przeznaczeniem mojej wizji, a ja za nią po­dążyłem.Uciekłem przez pustynię, by odnaleźć mą przyszłość tu, w Szulochu.- Ty i.- Wskazał na Sabihę i odrzucił głowę, śmiejąc się.- Nie będzie tak, jak sobie wyobrażasz - powiedział Leto.- Pa­miętaj o tym, Muriz.Znalazłem ślady mojego czerwia.- Do oczu napłynęły mu łzy.- On oddaje wodę zmarłym.- szepnęła Sabiha.Nawet Muriz poczuł lęk.Fremeni nigdy nie płakali, o ile nie składali najgłębszego daru duszy.Wytrącony z równowagi Fremen zapiął maskę i naciągnął kaptur dżebbali nisko na oczy.Leto, patrząc gdzieś w dal, powiedział:- Tu, w Szulochu, będę się modlił o rosę na skraju pustyni.Idź, Muriz, i módl się o Kralizek.Obiecuję ci, że nadejdzie.Fremeńską mowę cechuje olbrzymia zwięzłość, precyzyjne wyrażenie znaczenia.Jest pogrążona w iluzji absolutu.Jej zało­żenia są płodnym gruntem dla religii na nim się opierających.Co więcej, Fremeni uwielbiają moralizowanie.Stawiają czoła przerażającej niestałości rzeczy.Mówią: "Nie istnieje suma osią­galnej wiedzy, lecz czegokolwiek człowiek się nauczy, może to za­chować".Na podstawie tak radykalnego twierdzenia kształtują swą fantastyczną wiarę w znaki, omeny i przeznaczenie.Jest to źródłem legendy o Kralizeku - bitwie na krańcu wszechświata.z "Poufnych raportów Bene Gesserlt", folio 800881- Trzymają go w bezpiecznym miejscu - powiedział Namri, uśmiechając się do Gurneya Hallecka.- Możesz donieść o tym swoim przyjaciołom.- Gdzie jest to bezpieczne miejsce? - zapytał Halleck.Nie po­dobał mu się ton Namriego, ale czuł się związany rozkazami Jessiki.Do diabła z tą starą czarownicą! Jej wyjaśnienia nie miały sen­su, z wyjątkiem ostrzeżenia, co może się stać, jeżeli Leto nie uda się opanować przerażających wizji.- Jest bezpieczny - rzekł Namri.- To wszystko, co pozwolono mi powiedzieć.- Skąd dostałeś wiadomość?- Otrzymałem dystrans.Sabiha jest z nim.- Sabiha! Ona mu powie.- Nie tym razem.- Zamierzasz go zabić?- To nie zależy już ode mnie.Halleck zmarszczył brwi.Dystrans.Jaki jest zasięg tych prze­klętych jaskiniowych nietoperzy? Widział je często, przelatujące nad pustynią, kiedy niosły ukryte informacje zakodowane w piskli­wych krzykach.Ale jak daleko mogły się dostać na tej piekielnej planecie?- Muszę go zobaczyć - powiedział Halleck.- Oni się nie zgadzają.Halleck głęboko wciągnął powietrze, by opanować nerwy.Zmarnował dwa dni i dwie noce, czekając na raporty z poszuki­wań.Teraz nadchodził kolejny ranek, a on czuł, że jego rola się kończy.W każdym razie nigdy nie lubił wydawać rozkazów.Rozkazodawca czekał, podczas gdy inni dokonywali istotnych i niebez­piecznych czynów.- Dlaczego? - zapytał krótko.Przemytnicy, którzy tu mieszkali, pozostawiali masę pytań bez odpowiedzi.- Niektórzy mówią, że widziałeś zbyt wiele - odparł Namri.Halleck zrozumiał groźbę, odprężył się i przyjął pozę wyćwiczo­nego wojownika, z ręką blisko noża, ale nie na nim.Marzył o tar­czy, ale nie mógł jej zabrać ze względu na czerwie oraz krótki ży­wot tej broni w obecności generowanych przez burzę ładunków elektrostatycznych.- Łamiesz zasady naszej umowy - rzekł Halleck.- Gdybym go zabił, czy to by do niej należało?Halleck wyczuł działanie niewidocznych sił, o których nie ostrzegła go lady Jessika.Te jej przeklęte plany! Może rzeczywi­ście nie należało ufać Bene Gesserit? Natychmiast się skarcił.Wy­jaśniła mu problem, a on przystał na jej plan, oczekując, że podob­nie jak inne zamierzenia i ten będzie wymagał późniejszych popra­wek.To nie była jakaś Bene Gesserit, to była Jessika z Atrydów, jego przyjaciel i stronniczka.Bez niej znajdowałby się teraz na ła­sce świata bardziej niebezpiecznego niż ten, w którym obecnie przebywał.- Nie potrafisz odpowiedzieć na moje pytanie? - rzekł Namri.- Miałeś go zabić, jeżeliby tylko zdradził się, że jest.opętany - powiedział Halleck.- Że jest Paskudztwem.Namri podniósł prawą pięść do ucha.- Twoja pani wie, że znamy właściwe próby.Mądrze zrobiła, że pozostawiła ten osąd w moich rękach.Halleck zacisnął usta.- Słyszałeś słowa Wielebnej Matki - kontynuował Namri.- My, Fremeni, rozumiemy takie kobiety, ale wy, spoza tego świata, ni­gdy ich nie pojmiecie.Fremenki często posyłały synów na śmierć.- Chcesz powiedzieć, że go zabiłeś? - Halleck wysyczał przez ciasno zwarte usta.- Żyje i jest w bezpiecznym miejscu.Nadal dostaje przyprawę.- Ale mam dostarczyć go z powrotem do babki, jeżeli przetrzy­ma próbę - rzekł Halleck.Namri wzruszył ramionami.Halleck zrozumiał, że innej odpowiedzi nie uzyska.Do diabła! Nie mógł wrócić do Jessiki bez wyników eksperymentu! Potrząs­nął głową.- Dlaczego kwestionujesz to, czego nie możesz zmienić? - za­pytał Namri.- Zostałeś dobrze opłacony.Halleck zirytował się.Fremeni wierzyli, że motywem działania wszystkich obcych są pieniądze.Ale Namri wyrażał coś więcej niż fremeńskie uprzedzenie.Działały tu teraz inne siły.Dla kogoś wy­szkolonego przez Bene Gesserit było to oczywiste.Cała ta sprawa pachniała fintą w fincie.Przybierając obraźliwie poufały ton, Halleck powiedział:- Lady Jessika będzie rozgniewana.Może wysłać całe kohorty przeciw.- Zanadiq! - zaklął Namri [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl