[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Palił swoje cygaro z diabelnie drwiącą miną, nie patrząc nawet na mnie.Poza tym trudno rąbnąć po głowie kogoś, kto na nas nie patrzy.Gdy tak siedział, kołysząc nogą, z szyderczym uśmiechem i kamiennymi oczami, uczułem, że mi go żal.W tym krześle tkwiło jego ciało, co zaś do duszy, było dla mnie oczywiste, że jest nieobecna, że męczy się przez ten czas w jakimś własnym piekle.I w tej samej chwili zabłysło mi w świadomości, kogo mam przed sobą.Tak, to był ten człowiek, którego Dona Rita i Róża tak się obawiały.Nie pozostawało mi nic innego jak otoczyć go czujną opieką w ciągu nocy, a nazajutrz rano, po porozumieniu się z baronem H., natychmiast wysłać gdziekolwiek, byle nie do Tolosy.Oczywiście nie powinienem spuszczać go z oka.Zaproponowałem mu głosem spokojnym, że teraz zaprowadzę go do mieszkania, w którym będzie mógł się położyć i wypocząć.Podniósł się żwawo, wziął swoją torebkę podróżną i ruszył naprzód przede mną.Tym, co na niego spoglądali - z wyjątkiem mnie jednego - mógł wydawać się człowiekiem całkiem przeciętnym.Musiało być wtedy po jedenastej, gdyż w restauracji siedzieliśmy niespełna godzinę.Karnawał zakłócił widocznie normalny porządek nocnych godzin, bo przed «Maison Dorée» nie zastaliśmy zwykłego szeregu dorożek, których zresztą w ogóle nigdzie nie było widać.Być może, że nawet dorożkarze przybrali tej nocy kostiumy pierrotów i łatali w podskokach po mieście pokrzykując na równi z resztą mieszkańców Marsylii.- Będziemy musieli iść pieszo - rzekłem po chwili.- Dobrze, chodźmy pieszo - przystał Senor Ortega - inaczej zamarznę.Wyobrażałem sobie, że całe ciepło zawarte w tym człowieku skupiło mu się w mózgu.Ze mną było odwrotnie.Głowę miałem chłodną, lecz nie zauważyłem, aby noc była rzeczywiście zimna.Szliśmy obok siebie pośpiesznym krokiem.Trzeźwe myśli rodzące się w mej głowie były niejako zagłuszone przez piekielną wrzawę tej uświęconej obyczajem nocy karnawałowej.Od tej pory wiele słyszałem hałasów, ale nigdy tak żywo nie wyczuwałem dzikich instynktów drzemiących w sercach ludzi.Ta pozornie wesoła wrzawa nasuwała myśl o nieuleczalnym smutku ludzkiej doli, o dzikości żądzy, o szale morderstwa, o straszliwym lęku.A przecież ci ludzie byli przekonani, że się bawią jak najlepiej, zgodnie z tradycją, z sumieniem, z odwiecznym obyczajem.Nasz wygląd zewnętrzny i spokojny, równy chód ludzi trzeźwych ściągały na nas uwagę.Parę razy gromadki masek, w porywie wspólnego podniecenia, okrążały nas i tańczyły wokoło wydając drwiące okrzyki, stanowiliśmy bowiem rażący dysonans w tym środowisku nie biorąc udziału w powszechnej zabawie - poza tym byliśmy najoczywiściej bezbronni i samotni.Nie pozostawało w tych wypadkach nic innego jak zatrzymać się i spokojnie przeczekać, aż się tańcząca gromada rozproszy.Ale mój towarzysz tupał nogami z wściekłością, ja zaś, muszę przyznać, żałowałem, że nie zaopatrzyliśmy się w tekturowe nosy, które mogły były rozbroić słuszną niechęć tych ludzi.Można było również przyłączyć się do tańczących, ale nie wpadliśmy na ten pomysł, i raz doleciał mnie wysoki, ostry głos kobiecy, piętnujący nas okrzykiem: «Purchawy nadęte!» (espčce d’enflés).Posuwaliśmy się dalie j statecznie, mój towarzysz mruczał coś wściekły pod nosem, ja zaś wróciłem do swych rozmyślań.Byłem głęboko przekonany, iż człowiek idący obok mnie jest ofiarą obłędu, i to zupełnie innego niż obłęd karnawałowy, który objawia się tylko raz do roku w określonym dniu.On był obłąkany od podstaw, chociaż może nie całkowicie, co czyniło go istotą nie tyle niebezpieczną, co kłopotliwą i dokuczliwą.Przypomniał mi się pewien młody lekarz, który twierdził, że większość katastrof rodzinnych, niezrozumiałych wydarzeń w życiu publicznym i klęsk w życiu prywatnym wynika z tego, że po świecie chodzi mnóstwo ludzi półobłąkanych.Zapewniał nawet, że stanowią ilościową większość
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|