[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie wiem, o co ci chodzi.- Rozmawiałaś z Susan Sczaniecką? Albo z tym star­szym gościem, który mieszka przy plaży?- Kimże jest Susan Sczaniecką, gdy ona jest tutaj? - chciał wiedzieć Bradley.Paulette nie odpowiedziała na pytanie Gila, odzywając się najniewinniejszym z głosów:- Znalazłeś na plaży parę ciekawych rzeczy, co?- Raz znalazłem skrzynkę Johnny Walkera.Tata kazał mi ją oddać Straży Przybrzeżnej.Sądzę, że go wypili.Jestem pewny jak cholera, że wypili.- A potem oczywiście znalazłeś to, co znalazłeś dzisiaj.Usta Paulette uśmiechały się, ale w jej oczach była powaga.- Rozmawiałaś z porucznikiem Ortegą - domyślił się Gil.- Gil - czarowała go Paulette - chcę tylko napisać artykuł.Nie musisz być w nim wymieniany z nazwiska.Wystarczy mi, żebyś opisał to, co ci się zdarzyło i jak to odebrałeś.Nie ulegało wątpliwości, że urok Paulette był prawie nie do odparcia.Gil zwróciłby na nią uwagę natychmiast, nawet gdyby spotkał ją w tłumie innych dziewczyn.Był to właśnie ten typ dziewczyny, który działał na niego najbardziej.Brunetka z długimi włosami, oczami w cieniu naprawdę długich rzęs i figurą, którą trzeba było ujrzeć, by uwierzyć w jej istnienie.Stała teraz jeszcze bliżej Gila, tak że jej piersi dotykały niemal jego przedramienia i mógł spojrzeć wprost w zielone tęczówki jej oczu.Przesunęła koniuszkiem języka po dolnej wardze.Gil czuł, że topnieje od wewnątrz, rozgrzewany z wolna do białości.Paulette onieśmielała go i drażniła swą rozległą wiedzą o jego osobie.Trochę go nawet wystraszyła.Wie­dział jednak, że cokolwiek mu zaproponuje, nie będzie umiał odmówić.Prawdopodobnie nigdy już więcej nie zajdzie do tego Mini-Marketu taka dziewczyna, choćby nawet czekał kwintyliony lat, więc byłby ostatnim szczenia­kiem, gdyby ją odprawił.Co u licha ona mogła wiedzieć? Czego u diabła mogła chcieć? W gardle mu zaschło, szorty zrobiły się niewygodnie ciasne.Była tak cholernie miła, a przy tym tak sexy i tak piękna.a skoro zachodziła do antykwariatów i kupowała książki takie jak „Day Sortie Ledgey”, to również i in­teligentna.- Co właściwie mam zrobić? - spytał ostrożnie Gil.- Odpowiedzieć na parę pytań, i tyle - powiedziała Paulette.- Nie ma w tym nic złego.- Pytań o.o to, co znalazłem na plaży?- Uhm.- Naprawdę chcesz to wiedzieć?Błysk w jej oczach ostrzegł go, by nie pytać już więcej, w każdym razie nie przy Bradleyu.- To nie jest miejsce.Może spotkamy się wieczorem? Moglibyśmy porozmawiać przy kolacji.- Jeśli masz ochotę, to jasne.Oczywiście.- Starał się, by zabrzmiało to bezceremonialnie.- To dobrze - powiedziała Paulette.- Znajdziesz mnie o siódmej w „Bully's North”.Znasz „Bully's North”?- No, znam.Ale nie stać mnie, żeby zafundować ci tam kolację.- Okay - uśmiechnęła się.- Gazeta płaci.Wliczone w koszty.W tej samej chwili do sklepu wszedł Phil Miller.Skinął głową Paulette i zwrócił się do Gila.- Nie zamierzasz mnie przedstawić?- Przepraszam, tato.To jest Paulette Springer z „San Diego”.Chce napisać artykuł o różnych rzeczach, które ludzie znajdują na plaży.Paulette, to mój tata.Uścisnęli sobie dłonie.- Miło mi pana poznać, panie Miller - powiedziała Paulette.- Jak sprawa z ubezpieczeniami?- Sądzę, że dostaniemy w końcu jakieś pieniądze - od­parł Phil.- Przedsiębiorstwo ubezpieczeniowe twierdziło, że spadek napięcia nie jest równoznaczny z wyłączeniem prądu i ubezpieczenie nie obejmuje przez to chłodni.Nasi pracownicy zdają się jednak nie tracić nadziei.Zamilkł nagle, spoglądając na nią badawczo.- Skąd pani o tym wie?Uśmiechnęła się, trochę jak ktoś po prostu dobrze poin­formowany, a trochę prowokująco.- Wie pan, ludzie gadają.- mruknęła, przymykając oczy.- Ludzie gadają? O zepsutych pizzach wartości trzystu dolarów?Paulette nie powiedziała już nic więcej, ścisnęła tylko Gilowi rękę, mówiąc:- Zobaczymy się później.Bądź punktualny.„Bully's North”, o siódmej.- Będę - obiecał Gil.Wszyscy trzej przyglądali się, jak wychodzi ze sklepu, szczególną uwagę zwracając na jej sposób poruszania się w ciasnych szortach.- Widzieliście? Nie miała majtek.Ani śladu majtek pod szortami - wyszeptał z nabożeństwem Bradley.Wpatrywał się rozszerzonymi oczami w Gila, zaciskając pięści.- Boże! Nic, tylko przygrzać sobie cegłą w łeb.- To mogłoby ci nawet dobrze zrobić - zgodził się Phil.Gil stał nieruchomo za kasą, zapatrzony w otwarte drzwi Mini-Marketu, jakby nie mógł uwierzyć, że Paulette nie była zjawą.- Będziesz się z nią widział wieczorem? - spytał Phil.Gil przytaknął.- Stawia mi kolację.Phil położył dłoń na ramieniu syna.- Wiesz co? Wygląda na to, że czasem udaje ci się spaść na cztery łapy.- Spojrzał za siebie, lecz matka Gila była nadal w magazynie.- Zadbaj tylko o niezbędne środki ostrożności.Możliwe, że ona jest wspaniałą, młodą damą, lecz nie znam jej jeszcze wystarczająco, by powierzyć jej sprawę mojego pierwszego wnuka.Bradley zsunął czapkę golfową na tył głowy.- Środki ostrożności! Miejcie litość nade mną! Nic, tylko przygrzać sobie w łeb dwoma cegłami!Phil roześmiał się i żartobliwie rąbnął Bradleya pięścią w żołądek.Ten zakaszlał i prysnął śliną, udając, że zaraz wyzionie ducha.- Słuchaj - oznajmił Phil.- Zrobię ci uprzejmość.Możesz mieć tego „Hustlera” z pięćdziesięcioprocentową zniżką.- Gdy on bierze sobie Miss Supęr-Podsięwzięcia 1986? Pan żartuje!Gil pracował w dziale spożywczym aż do lunchu.Potem przygotował sobie solonej wołowiny z cebulą i wybrał się do doliny San Pasqual.W pobliżu Parku Dzikich Zwierząt w San Diego mieszkał jego przyjaciel, Santos Raniona.Santos rozpoczął niedawno naukę w tym samym college'u ekonomicznym co Gil, został jednak zmuszony do po­rzucenia edukacji po dwóch semestrach; jego ojciec znalazł się w szpitalu z rozedmą i Santos musiał podjąć pracę w winnicach San Pasqual, by wesprzeć rodzinę.Bradley był zabawny, Santos natomiast był człowiekiem, z którym dobrze było się spotkać, gdy miało się nastrój poważny lub refleksyjny.Próbował pejotlu i yage'u, średnio rozpow­szechnionych narkotyków stosowanych przez Indian Jivaro.Twierdził, że jest w stanie widzieć przyszłość.Gil zjadł lunch, prowadząc wóz jedną ręką po krętej drodze z Solana Beach do Rancho Santa Fe.Za cichą, odosobnioną osadą Rancho Santa Fe, z jej pobielonymi domami i czystymi ulicami, droga wiła się przez bardziej pagórkowaty teren, omijając wzdłuż brzegów jezioro Hodges i prowadząc dalej do San Pasqual.Dolina San Pasqual, gorąca i osłonięta przed wiatrem, ze stokami pokrytymi suchą, spieczoną glebą, nadawała się idealnie do uprawy winogron [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl