[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tymczasem druga ekipa ekspertów przeszukiwała wrak, zwracając baczną uwagę, aby nie doprowadzić do aktywacji żadnego z urządzeń, oraz przeprowadzała szczegółowe badania szczątków załogi.Medycy robili, co w ich mocy, aby znaleźć przyczynę śmierci przybyszów z kosmosu.Ostateczna diagnoza mówiła o nagłym ataku jakiejś choroby albo o zatruciu pokarmowym, nie zauważono bowiem żadnych ran.Przez kolejne cztery dni Travis, wyczerpany do granic możliwości, wracał wieczorami ze zwiadu i siadał zgarbiony przy ognisku w małym obozie, jaki rozbili na wzgórzu nad doliną, Metaliczny smak w powietrzu drażnił gardło i płuca przy każdym głębszym oddechu.Wciągu ostatnich dwóch dni aktywność wulkaniczna na północy wzmogła się.Którejś nocy zbudził ich huk wybuchu.Zobaczyli, że jedna z gór, na szczęście oddalona wiele mil od obozowiska, eksplodowała ku niebu.Dwukrotnie zalały ich potoki ciepłego deszczu, a wilgotność powietrza i gorąco dorównywały warunkom panującym w tropikach.Travis pomyślał, że będzie bardzo szczęśliwy, kiedy misja wreszcie się skończy i opuszczą ten błotnisty świat- Widzisz coś? - Ross Murdock odrzucił na bok skórzaną pelerynę i zakasłał chrapliwie po jednym z przesyconych siarką podmuchów wiatru.- Chyba migracja - stwierdził Travis.- Stado bizonów odeszło dalej na południe, a myśliwi idą jego śladem.- Przypuszczam, że nie podobają im się te fajerwerki.- Ross wskazał na północ.- I nic dziwnego.Dzisiaj płonie tam las.- Widziałeś jakieś mamuty?- Nie tutaj.Poszedłem na północny wschód.- Kiedy oni tam skończą? - Travis oddalił się, by popatrzeć na statek.W dolinie unosił się opar mgły, co utrudniało obserwację.Dostrzegł jednak, że ludzie wciąż pracują na żelaznych rusztowaniach, spiesząc się, aby zwieńczyć szkielet czapą nałożoną na kulę.- Zapytaj któregoś z nich.Ta druga ekipa - medycy - skończyła swoją działkę dzisiaj po południu.Przeszli przez transfer jakąś godzinę temu.Przypuszczam, że jutro będą gotowi zainstalować włącznik na tym cacku.Najwyższy czas.Mam złe przeczucia co do tego miejsca.- Może słusznie.- Ashe wyłonił się z mgły.- Z północy nadciągają kłopoty.Travis zauważył, że archeolog nie ma peruki.Dostrzegł też długą, czerwoną smugę na ramieniu Ashe'a, przecinającą biały szew poprzedniej blizny - ślad po oparzeniu.Ross, który również to dostrzegł, zerwał się na nogi i podszedł do archeologa, aby przyjrzeć się ranie.- Coś ty robił? Próbowałeś bawić się na płonącym okręcie? - Z jego głosu przebijał niepokój.- Źle obliczyłem, jak szybko będzie płonąć kępa zielonych drzewek - przy sprzyjających warunkach.Wczoraj w nocy wierzchołek góry rzeczywiście wyleciał w powietrze, a wkrótce może nastąpić powtórka.Przesuwamy się bliżej transferu.I możemy mieć gości.- Myśliwych? Widziałem, jak szli na południe.Ashe zaprzeczył ruchem głowy.- Nie, ale może byliśmy zbyt sprytni, instalując ekran dźwiękowy.Mamuty skupiły się w małej dolinie na północy.Jeżeli piekło, którego się spodziewam, rozpęta się właśnie teraz, bariery dźwiękowe nie powstrzymają zwierząt, tylko je rozjuszą.Możliwe, że ruszą prosto na nas.Jeśli tak się stanie, Kelgarries będzie musiał użyć swojego wielkiego przekaźnika, i to szybko.Zwiadowcy dotarli do dna doliny akurat w momencie, kiedy technicy schodzili z rusztowań i w pośpiechu kierowali się do przekaźnika czasowego.Nie zdążyli dojść.Świat wokół nich oszalał: płomienie, hałas, grzmoty na północy, wielki słup ognia sięgający nisko wiszących chmur.Jakaś potężna siła zwaliła Travisa z nóg, a ziemia pod nim poruszyła się złowróżbnie.Zobaczył, jak rusztowanie dokoła kuli chwieje się, usłyszał okrzyki i wołania.- Trzęsienie.! - krzyknął ktoś.I rzeczywiście, wybuchowi wulkanu towarzyszyło trzęsienie ziemi Travis spojrzał w górę na rusztowanie, spodziewając się, że w każdej chwili pręty rozpadną się i runą na kopułę statku.O dziwo, choć struktura się chwiała, wciąż stała na swoim miejscu.W gęstniejącej mgle Kelgarries poprowadził swoich ludzi do transferu dla personelu.Travis zdawał sobie sprawę, że powinien do nich dołączyć, lecz to, co się działo, tak bardzo go zdumiewało, że nie mógł ruszyć się z miejsca.Nagle usłyszał krzyk.Rozpoznał ten głos.Zerwał się na nogi i pobiegł na pomoc.Ashe leżał na ziemi.Ross pochylał się nad nim, próbując go podnieść.Travis podbiegł do duszących się od dymu mężczyzn.Na chwilę stracił poczucie kierunku.Gdzie jest transfer czasu? Dryfujący pył sprawiał, że powietrze i ziemia zlewały się w jedną, niewyraźną całość; możliwe, że dopadła ich burza śnieżna.Doleciał go wrzask przerażenia, który z sekundy na sekundę przybierał na sile.Ujrzał jakiś czarny kształt, rozmiarem przewyższający największe potwory z koszmarów nocnych.Doliną pędziły mamuty, dokładnie tak jak przewidział Ashe.- Uciekamy! - Hoss i Travis pociągnęli archeologa na prawo.Ashe potykał się, idąc między nimi.Dotarli do rusztowania i przylgnęli do ściany statku.Jakiś mamut zaryczał za ich plecami.Zaczynali tracić nadzieję, że na czas dotrą do przekaźnika dla personelu.Ashe również musiał zdawać sobie z tego sprawę.Odłączył się od towarzyszy i posuwał się dookoła statku.Travis domyślił się, że archeolog szuka drabiny prowadzącej do otwartego luku, by schronić się wewnątrz statku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl