[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdyby kanapa była trochę bardziej wyblakła. Wyblakła? Tak, Pete.Tkaniny mają to do siebie, \e z czasem płowieją.Gdybyś zdjął obicia i dał je dokilkakrotnego prania.powinno wystarczyć.Warto by te\ przyciemnić te złocone ramy, \eby tak nielśniły.I jeszcze. Nagle doznała olśnienia. Serwetki.Koronkowe serwetki. I ja mam je zdobyć? Kiedyś chwaliłeś się, \e nie ma dla ciebie rzeczy niemo\liwych. W porządku, szefowo  mruknął pod nosem. Spłowiałe obicia, zaśniedziałe ramy,koronkowe serwetki.Coś jeszcze? Tak, wazon. Przebiegła wzrokiem po scenie.Najlepiej, \eby stał. O, tu.Tu gopostawimy. Wskazała stolik obok fotela. Ma być du\y i wzorzysty.Nie za ładny.Chętnieczerwony, \eby rzucał się w oczy.Pete ponownie podrapał się po brodzie. Pani tu rządzi.  Wierz mi, będzie dobrze.Aha, postaraj się nie przekroczyć trzydziestu dolarów. Zrobi się, szefowo. Wiedziałam, \e mogę na ciebie liczyć.Teraz, jeśli chodzi o sypialnię Bricka i Maggie.Wydaje mi się, \e na toaletce powinna le\eć jakaś krzykliwa bi\uteria. Ju\ tam stoją buteleczki, flakoniki, pojemnik z pudrem. Lepsza będzie bi\uteria.Mo\e garderobiana znajdzie coś w naszych kufrach, a jak nie, tokupimy jakieś świecidełka.Pogadaj z Ethel i daj mi znać.Przez najbli\szych dwadzieścia minut będęu siebie w gabinecie. Panno Hamilton.? Słucham, Pete. Prawdę mówiąc, nigdy nie lubiłem za du\o pracować. Wło\ył do ust papierosa. Ale pracadla pani to.to co innego.Pani się zna na swojej robocie. Dziękuję, Pete. Więc zdobędę te serwetki. Potarł zapałkę. Rozejrzę się po sklepach, ale potem poproszęktórąś z kobiet, \eby je kupiła. Przedsiębiorczy z ciebie mę\czyzna, Pete.Zawsze takich podziwiałam  rzekła z powa\nąminą.Roześmiała się dopiero wtedy, gdy była poza zasięgiem jego słuchu.Zawsze ją fascynowało,skąd taki człowiek jak Pete wziął się w teatrze.Bardziej wyglądał na kowboja przeganiającego bydłoprzez prerie czy ranczera.A jednak pracował w teatrze, dbał o rekwizyty jak o największe skarby,pamiętał, w której sztuce dana rzecz występuje.Otworzywszy drzwi do swego gabinetu, wyciągnęła z włosów klamerki.Potrząsnęła głową,pozwalając włosom opaść na ramiona, a klamerki schowała do kieszeni.Następnie włączyła ekspresdo kawy.Wiedząc, \e musi odbyć kilka rozmów telefonicznych, z lewego ucha usunęła klips iwrzuciła do tej samej kieszeni, w której przed chwilą umieściła klamerki.Zanim jednak zdą\yłapodnieść słuchawkę, telefon sam zabrzęczał. Halo? Ksią\ęca rodzina popełniła du\y błąd.Natychmiast rozpoznała ten głos.Odruchowo zacisnęła rękę w pięść. Ksią\ęca rodzina nie ulega szanta\owi  oznajmiła.Rozmowa była nagrywana.Mimo \e strach dławił ją za krtań, Eve wiedziała, \e musi zrobićwszystko, aby dzwoniący jak najdłu\ej nie przerywał połączenia. Powiedz swojemu szefowi, \eby nie liczył na zwolnienie; odsiedzi karę do końca. Sprawiedliwości stanie się zadość.Ksią\ęca rodzina i ludzie im bliscy zapłacą za naszekrzywdy. Ju\ ci mówiłam: tylko tchórz występuje anonimowo, a trudno bać się tchórza. A jednak siębała. Raz poplątałaś nam szyki.Drugi raz ci się nie uda. Ja te\ nie ulegam szanta\owi. Dłonie miała wilgotne ze zdenerwowania. Nikt nie znajdzie bomby.Mo\e ciebie te\ nie znajdą.Usłyszała ciągły sygnał.Rozmówca rozłączył się.Bomba? W Pary\u podło\ono bombę.Dr\ącąręką Eve odło\yła słuchawkę.Nie, draniowi nie chodziło o tamtą bombę.Miał na myśli nowywybuch.Dziś.W Cordinie.Aleksander! Zamierzała wybiec, by go ostrzec, kiedy nagle coś sobie uprzytomniła. Drugi raz ci się nieuda.Mo\e ciebie te\ nie znajdą".Teatr! To tu, w teatrze, podło\ono ładunek wybuchowy! Serce podskoczyło jej do gardła.Otworzyła drzwi gabinetu i jak strzała wypadła na zewnątrz.Pierwszą osobą, jaką ujrzała, byłaDoreen, która chwaliła się przed kolegami nową bransoletą. Wychodzcie stąd! Wszyscy wracajcie do hotelu! Pędem! Ale za parę minut przerwa się kończy i. Nie będzie \adnej próby.Macie natychmiast opuścić budynek i wrócić do hotelu. Wiedziała,\e na wieść o bombie wpadną w panikę.Chciała tego uniknąć, dlatego ograniczyła się do wydawaniasuchych poleceń. Gary  zwróciła się do kierownika sceny. Przypilnuj, \eby nikt tu nie został.Wszyscy mają wrócić do hotelu.Aktorzy, pracownicy techniczni, garderobiane, oświetleniowcy.Wszyscy bez wyjątku. Ale, Eve [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl