[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.1 Kor 10, 11); już ustanowione zostało nieodwołalnie odnowienie świata i w pewien rzeczywisty sposób już w doczesności jest ono antycypowane: albowiem Kościół już na ziemi naznaczony jest prawdziwą, choć niedoskonałą jeszcze świętością.Dopóki jednak nie powstaną nowe niebiosa i nowa ziemia, w których sprawiedliwość mieszka (por.2'P'3, 13), Kościół pielgrzymujący, w swoich sakramentach i instytucjach, które należą do obecnego wieku, posiada postać tego przemijającego świata i żyje pośród stworzeń, które wzdychają dotąd w bólach porodu i oczekują objawienia synów Bożych (por.Rz 8, 19--22)'' (n.48).Trzeba przyznać, że taka wizja eschatologii w dawnym, tradycyjnym kaznodziejstwie była słabo obecna.A jest to właśnie wizja źródłowa, biblijna.Cały przytoczony tekst soborowy złożony jest właściwie z cytatów Ewangelii, Listów oraz Dziejów Apostolskich.Tradycyjna eschatologia, zajmująca się tak zwanymi sprawami ostatecznymi, wpisana jest przez Sobór w tę zasadniczą biblijną wizję.Eschatologia, jak już powiedziano, jest głęboko antropologiczna, ale w świetle Nowego Testamentu jest nade wszystko skoncentrowana na Chrystusie i na Duchu Świętym, a także jest poniekąd kosmiczna.Czy w tym wszystkim człowiek indywidualny nie gubi się poniekąd ze swoim własnym życiem, odpowiedzialnością, przeznaczeniem, ze swoją własną eschatologiczną przyszłością, ze swoim własnym niebem, piekłem lub czyśćcem? Idąc za Pańskim pytaniem, trzeba uczciwie powiedzieć: tak, człowiek się zgubił, kaznodzieje się zgubili, katecheci się zgubili, wychowawcy się zgubili.Nie mają już odwagi ,,straszyć piekłem''.Może nawet słuchacze przestali się go lękać.To prawda, że człowiek dzisiejszej cywilizacji jest w jakiś sposób niewrażliwy na ,,sprawy ostateczne''.Z jednej strony na rzecz takiej niewrażliwości działa to wszystko, co się nazywa sekularyzacją i sekularyzmem, z konsekwentną postawą konsumpcyjną, nastawioną na używanie dóbr tego świata.Z drugiej strony przyczyniły się do tego w jakiejś mierze doczesne piekła, jakie zgotowało nam mijające stulecie.Czy po doświadczeniach obozów koncentracyjnych, gułagów, bombardowań, nie mówiąc o naturalnych katastrofach, człowiek może się spodziewać jeszcze czegoś gorszego poza światem, jakiejś jeszcze większej sumy upokorzeń, pogardy? Jednym słowem -- piekła?Tak więc eschatologia stała się poniekąd obca współczesnemu człowiekowi, zwłaszcza w naszej cywilizacji, co nie znaczy, że całkiem obca stała się mu wiara w Boga jako najwyższą sprawiedliwość, jako Tego, który musi ostatecznie powiedzieć prawdę o dobru i złu ludzkich czynów i musi ostatecznie to dobro wynagrodzić, a zło ukarać.Nikt inny nie potrafi tego zrobić, tylko On.Taką świadomość mają ludzie w dalszym ciągu.Okropności naszego stulecia nie potrafiły jej wyeliminować.,,Dane jest człowiekowi raz umrzeć, a potem sąd'' (por.Hbr 9, 27).I taka świadomość stanowi też poniekąd wspólny mianownik wszystkich religii monoteistycznych i innych.Jeżeli Sobór mówi o eschatologicznym charakterze Kościoła pielgrzymującego, to również opiera się na tej świadomości.Bóg, który jest Sędzią sprawiedliwym, Sędzią, który za dobre wynagradza, a za złe karze, jest przecież Bogiem Abrahama, Izaaka, Mojżesza, a także Chrystusa, który jest Jego Synem.Ten Bóg jest przede wszystkim Miłością.Nie tylko Miłosierdziem, ale Miłością.Nie tylko ojcem syna marnotrawnego, ale Ojcem, który ,,daje swego Syna, aby człowiek nie zginął, ale miał żywot wieczny'' (por.J 3, 16).Ta właśnie ewangeliczna prawda o Bogu decyduje o pewnej zmianie perspektywy eschatologicznej.Przede wszystkim eschatologia to nie jest to, co dopiero nastąpi, co przyjdzie po życiu ziemskim.Eschatologia już się rozpoczęła wraz z przyjściem Chrystusa.Wydarzeniem eschatologicznym była przede wszystkim Jego odkupieńcza śmierć i Jego zmartwychwstanie.To jest początek ,,nowego nieba i nowej ziemi'' (por.Ap 21, 1).Przyszłość pozagrobowa każdego i wszystkich wiąże się z tym: ,,Wierzę w ciała zmartwychwstanie''; a dalej: ,,wierzę w grzechów odpuszczenie i żywot wieczny''.Jest to eschatologia chrystocentryczna.W Chrystusie Bóg objawił światu, że ,,pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy'' (1 Tm 2,'4).To zdanie z Pierwszego Listu do Tymoteusza ma zasadnicze znaczenie dla widzenia i głoszenia spraw ostatecznych.Jeżeli Bóg tak pragnie, jeżeli Bóg dla tej sprawy oddaje swojego Syna, który z kolei działa w Kościele przez Ducha Świętego, to czy człowiek może się potępić, czy może być przez Boga odrzucony?Problem piekła zawsze niepokoił wielkie umysły w Kościele od samego początku, od Orygenesa, aż do naszych czasów, do Michaiła Bułhakowa i Hansa Ursa von Balthasara.Dawne Sobory odrzuciły teorię tak zwanej apokatastazy ostatecznej, według której świat po zniszczeniu zostanie odnowiony, a wszelkie stworzenie dostąpi zbawienia; teorię, która pośrednio znosiła piekło.Problem jednak pozostał.Czy Bóg, który tak umiłował człowieka, może zgodzić się na to, aby tenże Go odrzucił i przez to został skazany na męki wieczne? A jednak słowa Chrystusa są jednoznaczne.U Mateusza wyraźnie mówi o tych, którzy pójdą na męki wieczne (por.25, 46).Którzy to będą? Na ten temat Kościół się nigdy nie wypowiadał.Jest to niezgłębiona tajemnica pomiędzy świętością Boga a ludzkim sumieniem.Milczenie Kościoła jest więc w tym miejscu jedynym właściwym stanowiskiem chrześcijanina.Jeżeli nawet Chrystus mówi o zdradzie Judasza: ,,lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził'' (Mt 26, 24), to również i to sformułowanie nie musi być rozumiane w sensie wiecznego potępienia.Równocześnie jest jednak coś takiego w samej ludzkiej świadomości moralnej, co broni się przed utratą tej perspektywy: czy Bóg, który jest Miłością, nie jest także ostateczną sprawiedliwością? Czy może się zgodzić na te straszliwe zbrodnie, czy mogą one przejść bezkarnie? Czy kara ostateczna nie jest w jakimś sensie potrzebna dla uzyskania równowagi moralnej w tak bardzo zawikłanych dziejach ludzkości? Czy piekło nie jest poniekąd ostatnią ,,deską ratunku'' dla świadomości moralnej człowieka?Pismo Święte zna jeszcze pojęcie ognia oczyszczającego.To pojęcie zostało przyjęte przez Kościół wschodni, bo jest biblijne, natomiast nie została przyjęta katolicka nauka o czyśćcu.Jakimś szczególnie przekonującym argumentem za czyśćcem, niezależnie od bulli Benedykta XII z XIV wieku, stały się dla mnie dzieła mistyczne św.Jana od Krzyża.,,Żywy płomień miłości'', o którym mówi, jest przede wszystkim oczyszczający.Mistyczne noce, o których ten wielki Doktor Kościoła pisze z własnego doświadczenia, są poniekąd tym, czemu odpowiada czyściec.Bóg przeprowadza człowieka przez taki wewnętrzny czyściec całej jego zmysłowej i duchowej natury, ażeby go doprowadzić do zjednoczenia z sobą.Nie stajemy tutaj tylko wobec sądu.Stajemy wobec potęgi samej miłości.To miłość przede wszystkim sądzi.Bóg, który jest Miłością, sądzi przez miłość [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl