[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Jeden z oficerów w jasnoniebieskiej zbroi zawołał coś i wskazał ręką na zamek.Z szeregów podniósł się gromki okrzyk.Kolejny oficer, tym razem ubrany w jasnoczerwony pancerz, ruszył powoli w stronę murów.Arutha i pozostali patrzyli w milczeniu na idącego równym krokiem Tsuraniego, który nie rozglądając się ani w prawo, ani w lewo, nie zwracając też uwagi na ludzi zgromadzonych na murach, maszerował prosto jak strzelił z oczami wbitymi w bramę.Kiedy doszedł do niej, wyjął zza pasa wielki topór i trzykrotnie uderzył rękojeścią.– Co on wyprawia? – spytał Roland, który przed chwilą wszedł na górę.Tsurani ponownie załomotał w bramę zamku.– Chyba rozkazuje nam, abyśmy otworzyli bramę i opuścili zamek – powiedział Martin.Po chwili oczekiwania Tsurani zamachnął się toporem i wbił go z całej siły w belki bramy.Broń drgała przez kilkanaście sekund.Oficer wroga odwrócił się i bez pośpiechu ruszył w stronę własnych szeregów.Żołnierze Tsuranich wznosili radosne okrzyki i wymachiwali bronią.– Co teraz? – spytał Fannon.– Chyba wiem – odpowiedział Martin, zdejmując łuk z pleców.Wyjął strzałę i założył na cięciwę.Napiął ją gwałtownie i posłał przed siebie.Wbiła się w ziemię między nogami oficera.Tsurani zatrzymał się.– Górale Hadati z Yabon mają podobny rytuał – wytłumaczył Martin.– Przywiązują wielką wagę do okazywania waleczności w obliczu wroga.Dotknięcie przeciwnika i przeżycie to o wiele większy honor niż zabicie go.– Wskazał na znieruchomiałego oficera.– Jeżeli go teraz zabiję, nie zyskam honoru i sławy, ponieważ on pokazuje nam wszystkim, jak jest odważny.My jednak możemy udowodnić, że wiemy, jak rozgrywać jego własną grę.Oficer odwrócił się w ich stronę, wyrwał strzałę z ziemi i przełamał na pół.Stał zwrócony twarzą do zamku, wykrzykując obelgi w stronę obrońców na murach.Złamaną strzałę trzymał wysoko nad głową.Martin westchnął i wypuścił kolejną strzałę, która rozerwała kolorową kitę na jego hełmie.Tsurani zamilkł raptownie, a kolorowe pióra opadały, tańcząc w powietrzu koło jego twarzy.Roland zawył radośnie.Zgromadzeni na murach zawtórowali mu radosnymi okrzykami.Tsurani powoli zdjął hełm.– Teraz zachęca nas, żebyśmy go albo zabili, wykazując się przy okazji brakiem honoru, albo żeby któryś z nas wykazał się odwagą, wyszedł na zewnątrz i zmierzył się z nim w walce sam na sam.– O nie! – krzyknął Fannon.– Nie pozwolę, żeby przez jakąś głupią dziecinadę otwarto bramy zaniku!Martin wyszczerzył zęby w uśmiechu od ucha do ucha.– W takim razie zmienimy trochę reguły gry.Wychylił się przez parapet muru.– Garret! Tępą strzałę na ptactwo!Garret, czekający u podnóża murów na dziedzińcu, sięgnął do kołczana, wyjął specjalną strzałę do polowania na dzikie ptactwo i cisnął w górę do Martina.Długi Łuk pokazał ciężką, żelazną kulę znajdującą się w miejscu ostrza.Strzał takich używano do polowania na małe ptaki.Ogłuszały one zdobycz, nie rozrywając jej na strzępy jak zwykła strzała.Martin napiął łuk, wymierzył dokładnie i strzelił.Pocisk ugodził oficera prosto w żołądek, przewracając go na plecy.Łatwo można sobie było wyobrazić dźwięk, jaki musiał wydać, kiedy impet uderzenia wypchnął powietrze z płuc.Szeregi Tsuranich zawyły wściekle, po czym umilkły raptownie, kiedy oficer dźwignął się na nogi oszołomiony, ale najwyraźniej nie ranny.Po chwili Tsurani zgiął się nagle wpół, opierając dłonie na kolanach, i zwymiotował.– No i tyle zostało z jego godności oficerskiej – skomentował zgryźliwie Arutha.– Dosyć tej zabawy – powiedział Fannon.– Chyba najwyższy czas, aby otrzymali kolejną lekcję poglądową na temat oręża stosowanego w Królestwie.Wzniósł rękę wysoko nad głowę.– Katapulty! – krzyknął donośnym głosem.Ze szczytu wież na murach i głównym zamku zamachano chorągiewkami, potwierdzając przyjęcie rozkazu.Fannon opuścił ramię.Zwolniono zabezpieczenia potężnych machin miotających.Euthytonony umieszczone na mniejszych wieżach raziły przeciwnika pociskami podobnymi do gigantycznych włóczni.Z murów głównego zamku uderzano na wroga koszami ogromnych kamieni, wystrzeliwanych przez palintonony i gigantyczne katapulty.Grad pocisków spadł w szeregi Tsuranich, łamiąc kości i roztrzaskując czaszki.Po pierwszej salwie w zwartych szeregach wroga zostało kilkanaście sporych wyrw.Przeraźliwe wycie ranionych wzbiło się pod niebiosa.Wszystkie obsady na murach zwijały się jak w ukropie, napinając i ładując swoje śmiercionośne machiny.W szeregach wojsk Tsuranich powstało zamieszanie.Po chwili, kiedy druga salwa dotarła do celu, równe szeregi załamały się i żołnierze zaczęli uciekać w popłochu.Z murów wzniósł się radosny okrzyk zwycięstwa i zamarł raptownie, kiedy karne oddziały wroga przegrupowały się i stanęły poza zasięgiem rażenia.Gardan zwrócił się do Mistrza Miecza.– Zdaje się, że chcą nas wziąć na przeczekanie.– Chyba się mylisz – powiedział Arutha, wskazując ręką.Wszyscy zwrócili głowy w tamtą stronę.Spora część Tsuranich oderwała się od głównej masy wojska i stanęła w gotowości tuż poza zasięgiem machin miotających.– Gotują się do ataku – powiedział Fannon.– Ale dlaczego tylko częścią sił? Podbiegł do nich żołnierz.– Wasza Wysokość, inne stanowiska nie stwierdziły obecności wroga.Arutha spojrzał na Fannona pytająco.– I dlaczego atakują tylko jedną stronę? Po kilku minutach milczenia Arutha odwrócił się do pozostałych.– Oceniam, że jest ich około tysiąca.– Chyba więcej.Tysiąc dwieście – nie zgodził się Fannon.Daleko, poza tylnymi szeregami pojawiły się wysokie drabiny, które podawano nad głowami do przodu.– Za chwilę się zacznie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|