[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mam teraz parę rzeczy do zrobienia.Ale po obiedzie, jeśli chcesz, oprowadzę cię po jarmarku.Pomyśleć, że nigdy nie byłaś.chciałem powiedzieć, że tutaj nie byłaś jeszcze na jarmarku.Zgodziła się skwapliwie, ciekawa, co wyjdzie z jego handlowych planów.Pognał jak strzała ku wyjściu.Inni chłopcy poszli w jego ślady.Kilku czeladników siedziało jeszcze w swobodnych pozach przy okrągłym stole popijając klah, ale większość uczniów zdążyła się już rozbiec.Mistrz Morshal, siedzący przy okrągłym stole, z ponurą miną przyglądał się jej spożywając swój posiłek.Menolly opuściła salę jadalną i poszła do swego pokoju.Jaszczurki ogniste zwinęły się w kłębki na parapetach.Ich skrzydła lśniły w słońcu, ale oczy-klejnoty przysłonięte były kilkoma parami powiek.Piękna poruszyła się podnosząc głowę i uchylając zewnętrzne powieki.Pisnęła cicho, a kiedy Menolly pogłaskała ją uspokajająco, sapnęła i ponownie zapadła w sen.Z drugiego piętra Menolly widziała plac za siedzibą Cechu i szeroką drogę.Panował tam już znaczny ruch.Zwierzęta pociągowe szły drogą wzdłuż rzeki.Szły powoli, leniwe, wolne od ciężarów.Wznoszono stragany, ustawiając je w kwadrat wokół pustego placu.Stoły i ławki przyniesiono już wcześniej i ustawiono na wprost miejsca, gdzie miały odbywać się tańce.Bez tańców nic się nie obejdzie, przy ponad setce harfiarzy w pracowni.Będą to pewnie inne pląsy niż zdarzało się jej widywać w Morskiej Warowni.Och, zapowiada się wspaniały jarmark, jej pierwszy tutaj - i pierwszy, odkąd pojawiła się Nić.Menolly zauważyła wynurzające się z domu dziewczęta.Odziane były w szaty o żywych kolorach, włosy przepasały przejrzystymi szarfami dla ochrony przed wiatrem.Gdybyż mogła dobrać się do ich włosów! Pona miała zaplecione długie warkocze - chętnie wyrwałaby je z korzeniami.Menolly przestraszona gwałtownością swych uczuć zmusiła się, by o tym nie myśleć.Bądź co bądź - dziewczęta nie osiągnęły zamierzonego celu - nie zdołały uprzedzić do niej Lorda Groghe'a.Czemu miała sobie tym zaprzątać głowę? Było coś lepszego do roboty.Była przecież uczniem harfiarskim, a nie kimś, kto tylko przez krótki czas pobiera nauki.Była uczniem Mistrza Robintona.To jasne - był Mistrzem Cechu Harfiarzy i wszyscy uczniowie byli jego uczniami.Ale najważniejsze, że ona także była uczniem.I zamierzała nim pozostać.Teraz, gdy dziewczęta usiłowały zachwiać jej pozycją, pragnęła tego jeszcze mocniej.Zostanie na złość im i ich rodzicom.Chciała odnaleźć tutaj swoje miejsce.Należała do tego miejsca, jak powiedział mistrz Robinton.Jaskinię uczyniła domem.Teraz uczyni nim siedzibę Cechu.I nikt jej w tym nie przeszkodzi! A już najmniej te obłudne paple, które poczucie wyższości brały z faktu bycia czyjąś tam wnuczką! Ani ta intrygantka i tchórz - Dunca!Menolly zainteresowało, czy Silvina zrobiła coś, aby zapobiec plotkom.To w gruncie rzeczy bez znaczenia, powiedziała sobie surowo.Zwłaszcza jeśli trafiła do przekonania Lordowi Groghe'owi, który nawet prosił ją o pomoc w tresurze jego królowej, Mergi.Menolly roześmiała się wesoło.Tylko słychać, aż te pustogłowy o tym usłyszą.Ona - uczeń Cechu i treser jaszczurek ognistych.Jedyny w całym Pernie.Zachichotała zakrywając usta dłońmi, bo wydawało się jej, że popada w zarozumialstwo.Ale byłyby niemądra, gdyby nie dostrzegła faktu, że gra na kilku instrumentach jednocześnie; pisze własne utwory; zajmuje się jaszczurkami; opowiada, jak patroszyć rybę i trymować żagle, gdy ktoś potrzebuje takich informacji.Ale właściwie, to po co było to potrzebne Sebellowi? Westchnęła ciężko.Szkoda jednak, że tak źle jej poszło z dziewczętami.Żałowała, że Audiva musi z nimi pozostać; była z innej gliny niż pozostałe i byłoby przyjemnie przyjaźnić się z nią.Miała, oczywiście, prawdziwego przyjaciela w Piemurze.Kiedy chłopak urośnie i straci swój niezwykły głos, może będzie musiał opuścić Cech? Nie, przecież na pewno uczą go grać jeszcze na jakimś innym instrumencie.Nie bardzo mogła sobie wyobrazić Piemura wstępującego w ślady mistrza Shonagara.Odsunęła się od okna, przypominając sobie zadanie, jakie zlecił jej Mistrz Robinton.Nastroiła gitarę i zaczęła ćwiczyć pieśń Brekke.Grała cicho na wypadek, gdyby Harfiarz pracował w swym pokoju.Czy naprawdę uważał, że piosenka, której układaniem zabawiała się czekając na Sebella, warta była tego, aby ją poprawiać?Grała nie myśląc o tym, co robi.Ponownie przejęło ją rozpaczliwe i tęskne wołanie Brekke: “nie opuszczaj mnie!" Zagrała cały utwór, przyznając Harfiarzowi rację, że czwarta fraza wymagała wygładzenia.obniżenie tonów przy piątej frazie zintensyfikuje efekt i wzbogaci harmonię.Odezwał się dzwon wzywający na posiłek.Krzyki i śmiechy rozproszyły uwagę dziewczyny.Prawie ją to rozgniewało.Ale gdy wróciła jej świadomość tego, co się wokół dzieje, zdała sobie również sprawę, jak bardzo boli ją ręka.Plecy i szyja zesztywniały od pochylania się nad instrumentem.Nie miała pojęcia, że ćwiczyła tak długo, ale czuła to teraz w ręce i palcach.Skończyłaby w mgnieniu oka, gdyby miała więcej atramentu i te gładkie papierowe karty.Przebrała się na jarmark w strój nie tak bogaty, jak inne dziewczęta, ale w każdym razie nowy.Ciasno tkane spodnie i kontrastująca barwą tunika ze skórzaną kamizelką odsłaniającą odznakę ucznia znaczyły dla niej więcej niż wykwintne tkaniny i pajęcze szale.Naciągając kapcie zauważyła, że stałe szorowanie o kamienne podłogi spowodowało zużycie się podeszew i czubków obuwia.A może jej stopy były już w o tyle lepszym stanie, że nie musi się obawiać włożenia prawdziwego obuwia?Rozdział 9W płochliwym wietrze mam wrogaI w burzliwej fali, jego przyjaciółce.Zawistni są o miłość mą do morza.Knują spisek na mą zgubę w spółce.O słodkie morze, o bliskie sercu morzeNie zważaj na wrogów knowaniaNieś mnie całego przez wodne bezdrożeOd przepastnej topieli z dala.Pieśń Wschodniej Morskiej WarowniW sali jadalnej wyczuwało się podniecenie.Chłopcy gwarzyli głośniej niż zwykle.Szum głosów przycichł tylko trochę, gdy usiedli i wniesiono tace z parującą pieczenia.Menolly siedziała z Ranlym, Piemurem i Timinym, którzy zachęcali ją, żeby sobie nie żałowała jedzenia, bo będzie dobrze, jeśli na kolaq'ę dostaną czerstwy chleb.- Silvina liczy na to, że za własne marki napchamy sobie żołądki podczas jarmarku - oświadczył Piemur pakując mięso do ust.Zamruczał niechętnie, kładąc bulwy na talerz.- Nienawidzę ich.- Cieszcie się, że je macie.Tam skąd przybyłam, uchodzą za przysmak.- Weź zatem moje.- Piemur był teraz uosobieniem szczodrości, ale Menolly skłoniła go, żeby zjadł całą porcję.Nie tracono czasu i wszyscy odeszli od stołów, gdy tylko Brudegan odczytał listę.- No, dzisiaj mam wolne - rzekł Piemur z taką miną jakby otrzymał ułaskawienie tuż przed wykonaniem wyroku śmierci.- Wolne?- Aha, bo to jest Cech Harfiarzy i w Warowni spodziewają się muzyki na okrągło, ale nikt z nas nie pracuje więcej niż jedną kolejkę, czy to śpiewając czy przygrywając do tańca.Żaden problem.Wiesz co, Menolly? Każ lepiej jaszczurkom ognistym trzymać się dzisiaj z daleka - powiedział Piemur, gdy zmierzali do przejścia pod arkadami.Pozostali chłopcy przytaknęli skwapliwie.- Nie wiadomo, co za hołota pojawi się na jarmarku.Piemur wydawał się żywić najgorsze przeczucia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl