[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Pomagasz!Wyglądało na to, że Rhys nad czymś się zastanawia. Na miłość boską, nie mów nikomu powiedział wreszcie.Był speszony.Roześmiała się zachwycona.Rhys życzył jej miłego wieczoru i może znowu zaszył się w swoim gabinecie.Sabrina zamierzała poczytać w bibliotece, ale zamiast tego chwyciła za druty i do-robiła kilka ściegów niebieskiego szalika, który pewnego dnia, jeśli zdobędzie sięna odwagę, podaruje mężowi.Gdyby chciał ją odnalezć, mógłby zajrzeć do biblioteki.Nie zajrzał.W końcu poszła do sypialni.Zrobiło się już pózno i łóżko nabrało większegopowabu.Zaczęła szczotkować włosy, ale kiedy przypomniała sobie noc poślubną,robiła to wolniej.Podświadomie czekała, że znowu pojawi się Rhys, by ją wyrę-czyć.Tak bardzo się bała tamtej nocy i czuła się tak samotna, a on zdołał jednocze-śnie i uspokoić ją, i uwieść tą prostą, codzienną czynnością.Pomyślała, że możetakże jest dobrym człowiekiem.Zaczynała go po prostu lubić.Ale sto pociągnięć pózniej jej włosy spływały kaskadą do pasa, a ona byłanadal sama.Włożyła koszulę nocną, ciepłą i piękną nową.I tak jak w noc ślubu czekałaz nadzieją.Spięta, pełna oczekiwania.Ale drzwi między ich sypialniami się nie otworzyły.Może uznał, że spełnił już obowiązek względem niej jak na jedną wizytę.Poczuła ucisk w żołądku.Nerwowa reakcja na samotność i poczucie opusz-czenia.Położyła na nim osłaniająco dłonie.Przypomniała sobie, co Mary mówiła oplanowaniu menu następnego obiadu, kiedy leżała pod swoim mężem, i przezchwilę Sabrina niemal pragnęła, by w drzwiach pojawił się ktoś taki jak Paul.Wreszcie wśliznęła się pod kołdrę; przewracała się z boku na bok, niespokoj-nie, jakby położyła się do łóżka bez kolacji.To, co czuła, było jednak zupełnie in-nym rodzajem głodu, apetytem, który nie został zaspokojony.Pomyślała, że jejsmutek jest pochodną szczęścia, którego przelotnie posmakowała.W końcu, kiedy ogień zaczął przygasać, odpłynęła w niespokojny sen.Nie wiedział, dlaczego się powstrzymuje.Przygotował się do snu, rozebrał,rozpalił ogień silniej niż było trzeba i naprawdę zamierzał tylko spać, tak by mócwstać wcześnie i z samego rana wyruszyć do Londynu; odbywało się tam spotka-nie, na którym powinien się pojawić.Pewien nowy młody poeta miał deklamowaćswoje wiersze i obecność Rhysa podniosłaby rangę wydarzenia.Tak naprawdę trochę się oszukiwał: doskonale wiedział, dlaczego się po-wstrzymuje.Wszystko, czego próbował dotychczas, by złagodzić dręczący go niepokój alkohol, opium, muzyka, poezja, hazard, sport, szokująco zręczne kobiety był wstanie zostawić.Poznał rozkosz.Czasami niewyobrażalną.Poznał smak zatracenia.Zgromadził zbiór wyjątkowych wspomnień, na które niewielu mężczyzn mogłoliczyć.Ale żadna z tych rzeczy nigdy nie stanowiła dla niego potrzeby.Konieczności.A to.To zaczynało niebezpiecznie przypominać potrzebę.Nie chciał już nig-dy niczego potrzebować.Przygasił lampę i leżał, czekając, aż sen przyniesie muzapomnienie.Nie wiedział ile czasu minęło, zanim zdał sobie sprawę, że tej nocy nie zaśnie.%7łe będzie musiał, może po raz pierwszy w życiu, się poddać.Sabrina spała już od jakiegoś czasu, kiedy półprzytomna uświadomiła sobie,że pod kołdrę wśliznęło się jakieś ciepłe ciało.W półśnie poczuła na sobie jego ra-miona i odwróciła się, by spojrzeć mu w twarz, niewyrazną w ciemnościach.Odru-chowo, jakby z własnej woli, ramiona owinęły się wokół jego szyi.Był nagi i pło-miennie gorący.Rozchyliła usta pod jego wargami, ciepłymi jak aksamit.Smako-wał trochę brandy.Pocałowała go pożądliwie, upajając się delikatnością jego pod-niebienia.Dopasowała się ciałem do jego ciała, spragniona.Zebrał do góry jej ko-szulę nocną, aż owinęła się dokoła talii, muskał gorącymi, napastliwymi rękami jejbrzuch, biodra, przebiegając niecierpliwie po piersiach i pieszcząc, aż cudownie sięrozbudziła, mimo że nadal czuła się tak, jakby na wpół śniła. Tak wyszeptała i wygięła się w łuk, by mu pomóc, i prosząc o jeszcze.W niemal całkowitych ciemnościach Rhys kochał się z nią szybko i bez słów.W mroku wydawał się jedynie cieniem, jakby kochała się z samą nocą.Wsparł sięnad nią i już za chwilę znalazł w niej, uniosła się na powitanie jego bioder, wiedzącjuż teraz, jak czerpać przyjemność.Jedynym dzwiękiem był niski poszum ich od-dechów i lepki odgłos, kiedy ich ciała się dotykały.Poczuła jego kojący oddech na szyi, kiedy się przy niej położył. Rhys wymruczała.Zmęczona, odpłynęła w sen, w jego ramionach.Następnego ranka obudziła się w pustym łóżku na odgłos krzątaniny poko-jówki.Dotknęła dłonią miejsca obok i poczuła chłód pościeli.Równie dobrze mógł być zjawą.I w tym momencie sama także poczuła się trochę jak zjawa.17Słońce wdarło się do celi i posłało na podłogę wiązkę promieni, jak na ironię,pomyślał Morley, w kształcie krzyża.Okienka zostały wycięte w murach Towerwiele lat temu.Dwa okienka, pionowe i poziome, przecinające się.Symbol Boga iwojny.Skrzywił się na tę myśl.W Tower nie miał zbyt wiele do roboty, więc jegoumysł zaczął skupiać się na całkiem nieistotnych sprawach, analizując je z pasją wposzukiwaniu każdej cząsteczki znaczenia lub ukojenia, niczym człowiek rozrywa-jący bochenek chleba na kawałeczki.Współczuł Bonapartemu, zesłanemu na Wy-spę Zwiętej Heleny.Człowiek czynu, inteligentny, przywódca, teraz skazany naspokojną emeryturę to wydawało się wielką stratą w wypadku takiej osobowości.Kiedyś Bonaparte chciał być zesłany do Londynu.Morley zawsze uważał, że tozabawny pomysł: Londyn nigdy nie zdołałby powściągnąć cesarza.Uciekłby albozrobił rewolucję.Morley uważał, że takie spokojne zesłanie szybko załatwi Bonapartego.Oczywiście, jemu nie groził stryczek.Morley przebywał w Tower prawie od miesiąca.Sir Walter Raleigh przeżył tutrzynaście lat, zdołał spisać swoje wspomnienia oraz przeprowadzić mnóstwo na-ukowych eksperymentów, zanim ścięli mu głowę.Morley się zastanawiał, czy onzabawi w Tower wystarczająco długo, by spisać pamiętniki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|