[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Był to ten rodzaj przyjęcia, jakie Jeannette zawsze uwielbiała.Jednak dzisiejszegowieczoru musiała przyznać, \e po raz kolejny nie bawi się tak dobrze, jak powinna.Siedemtygodni sezonu, miriady przyjęć, wieczorków, spotkań muzycznych, spotkań przy kartach,wystawnych śniadań, kolacji i rautów - to wszystko zaczęło się ze sobą zlewać w jedennieustający wir zabawy.Kazała sobie uszyć nową garderobę, ale szybko jej się znudziła.Aprzyjemność odwiedzania przyjaciół w porze podwieczorku, \eby poplotkować onajnowszych wydarzeniach i skandalach, zamieniła się w męczący obowiązek.Nie cieszyłyjej nawet względy mnóstwa atrakcyjnych mę\czyzn, którzy pragnęli gorąco zaskarbić sobiejej łaski.Nie chciała \adnego z nich w charakterze kochanka, a po pewnym czasie nawetnajelegantszy mę\czyzna z towarzystwa okazywał się zwykłym nudziarzem.Była pewna, \e Londyn uleczy jej melancholię, podniesie ją na duchu.Początkowo taksię właśnie stało, zachwycała się szybkim tempem i zgiełkiem miejskiego \ycia, podniecającsię widokami, zapachami, dzwiękami.Jednak bardzo szybko zaczęło ją to męczyć.Oglądałate same twarze, grała w te same gry, miała te same zajęcia dzień w dzień.Bywała nanajelegantszych przyjęciach, które sprawiały na niej wra\enie zwyczajnie nudnych.Ludzie ztowarzystwa wydawali jej się teraz często pró\ni i płytcy. A więc to ma być moje \ycie? - zastanawiała się.Nieustanna karuzela przyjęć i innychspotkań towarzyskich? Czy ju\ nic innego jej nie czekało?Czego innego jednak chciała? Czy\ nie było to właśnie takie \ycie, za które kiedyśoddałaby własną duszę? Co się zmieniło?Darragh, szepnął głos w jej głowie.Darragh i Irlandia, to się zmieniło.Z jego powodu,z powodu tamtego kraju nie była ju\ tą samą osobą, co rok temu.Czuła się tak, jakby zdjętojej zasłonę z oczu, ukazując jej \ycie z zupełnie innej perspektywy.Bez wątpienia nadallubiła zabawę i ludzi, ale bez Darragha u boku wszystko wydawało się szare i nijakie.Muzyka umilkła, taniec dobiegł końca.Podziękowała partnerowi po tym, jaksprowadził ją z parkietu.Wysoki, ozdobny zegar, stojący przy ścianie, wskazywał bliskopierwszą.Niezbyt pózno, jak na obyczaje towarzystwa, ale dla niej pózno.Wzdychając lekko,udała się na poszukiwanie matki, z którą przyjechała na przyjęcie.- Mamo, jadę do domu.Matka spojrzała na nią z troską.- Ale dlaczego? Czy nie czujesz się dobrze, moja droga? Czy boli cię głowa? Dusznotutaj, tylu jest gości.Sheila powinna kazać otworzyć parę okien, ale wiesz, jak ona się boiprzeciągów.Gospodyni, lady Farnham, słynęła ze strachu przed przeziębieniami i chorobami.Dlatego te\ okna u niej były szczelnie zamknięte, a w pokojach zbyt ciepło.Jeannette pokręciła głową.- Nie.Jestem po prostu zmęczona.Jeśli masz ochotę zostać, ka\ę odesłać ci powóz.- Pozwól mi powiedzieć  dobranoc paru osobom i zaraz pojedziemy.Zajęło to prawie godzinę i wprawiło Jeannette w rozdra\nienie.W końcu wsiadły doczekającego na nią powozu, aby odbyć podró\ przez miasto.Jeannette wsparła się na satynowych poduszkach, wpatrując się w ciemność za oknem.Monotonny stukot kopyt na miejskim bruku działał uspokajająco.- Có\, co za udany wieczór - stwierdziła matka, chowając wachlarz do torebki.-Pomimo tłoku, trudno winić Sheilę Watt za gościnność.Podają u niej najlepsze jedzenie, jakiejadłam.Wiesz, zabrała Oxneyom szefa kuchni! Jakiś Austriak, o ile wiem.Mam nadzieję, \espróbowałaś medalionów wołowych.Twój ojciec byłby zachwycony, siedząc dzisiaj z namiprzy stole, wiesz, jak lubi dobrą kuchnię.Uparł się jednak, \eby pójść do klubu.- Parsknęłapogardliwie.- Mę\czyzni.Nic się z nimi nie da zrobić.Stworzenia, które nie potrafią się doniczego przystosować.Jeannette, obeznana z opiniami matki na ten temat, milczała. - Co do nieu\ytecznych mę\czyzn, naprawdę powinnaś napisać do tego swojegomę\a.Do czego to podobne, \eby zostawić cię samą w sezonie, i to w pierwszym rokumał\eństwa.To wywołało plotki.Gdyby twoja pozycja w towarzystwie nie byłaugruntowana, obawiam się, \e niektórzy ludzie mogliby się od ciebie odwrócić.Jeannette spojrzała na matkę.- Słucham?- Có\, nie chcę cię wprawiać w przygnębienie, moja droga, ale doprawdy, czegomo\na się spodziewać? Człowiek, którego poślubiłaś, jest, ostatecznie, Irlandczykiem.Jeannette poczuła, jak zaciskają jej się szczęki.- Nic w tym złego, \e ktoś jest Irlandczykiem.- Skoro tak mówisz.Ale gdyby był Anglikiem, miałby dość manier, \eby sięprzedstawić teściom i towarzystwu.Dlaczego się ukrywa? Wielu ludzi chciałoby to wiedzieć.Jeannette zwinęła dłonie w pięści.- Nie ukrywa się.Ju\ to wyjaśniłam, Mamo, to bardzo zajęty człowiek.On.po prostunie mógł przyjechać.- Tak, jego prace architektoniczne, czy\ nie? - I sprawy majątku.- Sprawy dotyczące majątku mo\na powierzyć zarządcy, przynajmniej na okressezonu.Co do innych rzeczy, ta cała architektura, to naprawdę niedopuszczalne, Jeannette.Chodzą plotki, \e brał zapłatę za swoje usługi - dokończyła tonem pełnym oburzenia.Jeannette uniosła brodę do góry.- Owszem.śeby pomóc rodzinie.Jej matka westchnęła cicho.- Có\, musi natychmiast z tym skończyć.Bawienie się w architekta jako hobby tojedno, ale zarabianie na tym pieniędzy.No có\, prawdziwy d\entelmen nie zarabia na \ycie.Jeannette ogarnął gniew.- Darragh zarabia.I nie widzę w tym niczego złego.- Jeannette.- To, czym się zajmuje, jest właściwie i po\yteczne.A nawet piękne.Nowe skrzydło,jakie wybudował dla naszych kuzynów, jest wspaniałe.Nigdy nie widziałam lepiejwykonanej pracy.A to, co zrobił, \eby przywrócić blask własnemu domowi, zamkowi, któryniegdyś stał niemal w ruinie, jest po prostu zachwycające.Studiował i poświęcał się, \ebyprzywrócić majątek rodzinie i świetność nazwisku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl