[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Hola! Dajcie mi tu ino wraz dziesięcichłopa, a już ja sobie z nimi radę znajdę, jak by się dobrać do najbliższego dworzyszcza istamtąd wam przynieść ucztę godną klechów salijskich!Wyruszył tedy z nimi, a pozostali ogień niezmierny rozpalili, a bogu Marsowi zbudowaliołtarz z darni zielonej.[11] Za czym po czasie krótkim wracają tamci z worami wina i pędzą przed sobą całe by-dląt stado.Wybrano z niego ogromnego kozła, starego i kudłatego, i zarżnięto na ofiarę dlaMarsa Druha i Towarzysza.I z miejsca zabrano się do warzenia obfitego jadła.Wtedy powia-da ów przybysz: %7łebyście wiedzieli, że będziecie we mnie mieli nie tylko tęgiego herszta podczas wy-praw i łupiestwa, ale także podczas hulatyki  i rękawy zakasawszy, migiem wszystko urzą-dza.Zamiata, zastawia, gotuje, sieka podroby, umiejętnie na stół podaje, ale zwłaszcza leje wkażdego częste i największe kielichy.W tym czasie jednak, pod pozorem szukania różnychpotrzebnych mu rzeczy, co chwilę do dziewczyny zaglądał, przynosił jej kąski potajemnieściągnięte z kuchni i podawał wesoło nadpite przez się szklanice.Ona zaś przyjmowała naderchętnie, a ilekroć ją przy tym chciał pocałować, sama mu usta nadstawiała, co mnie srodzeoburzało.Toś ty już, dziewczyno, zapomniała o swoim małżeństwie i o tym, co cię z wzajemnościąkochał? Już nad tego jakiegoś swego młodziutkiego męża, któremu cię rodzice oddali, prze-nosisz tego zawołokę i krwawego rozbójnika? I nawet sumienie cię nie gryzie, ale tak od razupodeptawszy tamto uczucie gzisz się wśród włóczni tych i mieczów?  Ej, żebyś ty tylkoznowu nie wróciła do oślego brzucha i mnie przy tym znowu zgubę gotując! Doprawdy, żesię bawisz cudzą skórą.[12] Ale kiedy się tak okrutnie w duchu oburzam tymi  jak się pokazało  oszczerczymizgoła posądzeniami, dorozumiewam się z kilku ich słówek, nie domówionych wprawdzie, aledla mądrego osła przejrzystych, że ten młodziak to nie żaden osławiony rozbójnik Hemus, ale76 sam narzeczony dziewczyny, Tlepolemus! Kiedy bowiem już tak dłużej ze sobą poszeptywa-li, powiada on w pewnej chwili głośniej już i na mnie zgoła nie zważając, jakbym już na-prawdę nie był żywy: Odwagi, Charyto najdroższa, za chwilę będziesz już miała w dybach całą gromadę tychtwoich wrogów  i jeszcze żwawiej krzątać się koło nich zaczął, bez przestanku lejąc im winojuż zgoła niemieszane i ledwo letnie i  sam trzezwiuteńki  tak ich już oszołomionych doreszty spijał, że bezprzytomni z nóg się walili.A, dalibóg, podejrzewałem go, że im mieszałdo gąsiorów jakąś usypiającą trutkę.Pod koniec leżeli tacy spici wszyscy  ale to bez wyjątkuwszyscy  jak trupy.Wtedy bez trudu, jak mu się spodobało, powiązał ich jak barany i wsa-dziwszy dziewczynę na mój grzbiet skierował się do swego domu.[13] Kiedyśmy się tam zbliżali, wyległo calusieńkie miasto, bo wszyscy ze serca nas ujrzećchcieli.Wybiegli rodzice, krewniacy, znajomkowie, domownicy, słudzy  wszystko z twa-rzami rozradowanymi, uciechy pełne.Mogłeś widzieć w tym pochodzie uroczystym ludziwszelkiego wieku i rodzaju i to zaiste nowe i podziwu godne widowisko: dziewicę odbywają-cą tryumfalny wjazd na ośle! Wreszcie i ja sam, wedle sił się weseląc, aby nie wpadało woko, że nie biorę udziału w tej uciesze, zastrzygłem uszami, wydąłem chrapy i zaryczałem codechu w kadłubie  zaryczałem głosem grzmotu.Tymczasem dziewczynę rodziciele w komorze przyhołubili, mnie zaś Tlepolemus natych-miast zawrócił i w niezmiernym tłumie bydląt i mieszczan z powrotem poprowadził.Posze-dłem chętnie: zawsze miałem do wszystkiego ciekawość, a teraz chciałem zobaczyć, jak ło-trów wezmą na postronki.Zastaliśmy ich ciągle jeszcze obezwładnionych, i to bardziej wi-nem niż więzami.Za czym wygrzebano i wyniesiono z jaskini wszyściutko, co tam było, iobładowano nas srebrem, złotem i innym mieniem; zbójów zaś samych, częścią, jak byliskrępowani, popchnięto na najbliższe skały i stamtąd na łeb strącono w przepaść, częścią namiejscu ścięto własnymi ich mieczami.Uradowani co niemiara taką pomstą, wróciliśmy do miasta.Tu oddano owe bogactwa doskarbu państwowego i odprawiono legalne zaślubiny Tlepolemusa z jego odzyskaną dziew-czyną.[14] Młoda mężatka, zbawcą swoim mnie zowiąc, zajmowała się mną okrutnie troskliwie,a w samym dniu wesela kazała mi żłób wypełnić po brzegi jęczmieniem i dać siana tyle, żestarczyłoby dla baktryjskiego wielbłąda.Ale ja, kiedy widziałem, jak się psy obżerały dopęknięcia obfitymi resztkami jadła i tym, co porwały, kląłem ino co się wlazło Fotis, że mniew osła przemieniła, a nie w psa przynajmniej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl