[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Zresztą, dobrze o tym wiesz, bozaproponowałaś mi je jako pierwsza.Poza tym, Rogont obiecał, że jeśli zostanie koronowanyna króla Styrii, co teraz wydaje się bardzo prawdopodobne, ja otrzymam tytuł wielkiegoksięcia Visserine.To miło z jego strony.Z zadowoleniem ujrzał zaskoczenie na jej twarzy.- Ty? Wielkim, kurwa, księciem Visserine?- Zapewne nie będę używał słowa kurwa w swoich dekretach, ale poza tymwszystko się zgadza.Wielki Książę Nicomo całkiem dobrze brzmi, nieprawdaż? W końcuSalier nie żyje.- To wiem.- Nie miał żadnych spadkobierców, nawet w dalszej rodzinie.Miasto zostałosplądrowane, zniszczone przez pożar, rada miejska upadła, duża część mieszkańców uciekła,zginęła lub została wykorzystana w inny sposób.Visserine potrzebuje silnego ibezinteresownego przywódcy, który przywróci mu dawną chwałę.- A zamiast tego dostaną ciebie.Pozwolił sobie na chichot.- Któż byłby bardziej odpowiedni? Czyż nie pochodzę z Visserine?- Jak wielu ludzi.Ale oni jakoś nie pchają się na stanowisko księcia.- Ponieważ jest tylko jedno i należy do mnie.- A właściwie, po co ci ono? Po co ci zobowiązania? Obowiązki? Myślałam, że tegonienawidzisz.- Też zawsze tak myślałem, ale moja wędrowna gwiazda zawiodła mnie tylko dorynsztoka.Wiodłem bezproduktywne życie, Monzcarro.- Co ty nie powiesz.- Marnotrawiłem swoje talenty.Użalanie się nad sobą i nienawiść do samego siebiepoprowadziły mnie niegodnymi ścieżkami zaniedbania aż na skraj samozniszczenia.I jakajest tego przyczyna?- Ty?- Właśnie.Próżność, Monzo.Obsesja na punkcie samego siebie.Znamię dziecinnejniedojrzałości.Dla dobra swojego i moich bliznich muszę dorosnąć.Wykorzystać talenty.Zawsze mi powtarzałaś, że przychodzi taka chwila, gdy człowiek musi się ustatkować.Czyistnieje na to lepszy sposób niż całkowite oddanie służbie miastu, w którym przyszedłem naświat?- Całkowite oddanie.Biedne Visserine.- Będzie im się powodziło lepiej niż pod rządami tamtego chciwego złodzieja dziełsztuki.- Teraz dostaną złodzieja i pijaka.- Błędnie mnie oceniasz, Monzcarro.Ludzie się zmieniają.- Przed chwilą powiedziałeś, że nic się nie zmienia.- Zmieniłem zdanie.Zresztą, dlaczego miałbym tego nie zrobić? W ciągu jednego dniazdobyłem fortunę i jedno z najbogatszych księstw w Styrii.Pokręciła głową z mieszanką obrzydzenia i niedowierzania.- I to nie ruszając się z miejsca.- Na tym polega cała sztuczka.Każdy głupi może zapracować na nagrodę.- Coscaodchylił głowę i posłał uśmiech w stronę czarnych gałęzi oraz błękitnego nieba.- Wiesz,wydaje mi się, że jeszcze nigdy w historii jeden człowiek nie zdobył tak wiele, nie robiączupełnie nic.Ale nie tylko ja zyskałem na wczorajszych wydarzeniach.Książę Rogontzapewne też jest zadowolony z wyniku.A ty znacznie się przybliżyłaś do swojej wielkiejzemsty, czyż nie? - Pochylił się.- Skoro o tym mowa, mam dla ciebie prezent.Podejrzliwie zmarszczyła czoło.- Jaki prezent?- Nie chcę psuć niespodzianki.Sierżancie Przyjazny, czy mógłbyś zaprowadzić swojąbyłą pracodawczynię oraz jej towarzysza z Północy do domu i pokazać, co wczorajznalezliśmy? Oczywiście będzie mogła z tym postąpić wedle uznania.- Odwrócił się zezłośliwym uśmiechem.- Teraz wszyscy jesteśmy przyjaciółmi!* * *- Tutaj.- Przyjazny pchnął niskie drzwi, które otworzyły się ze skrzypieniem.Monza popatrzyła na Dreszcza, który tylko wzruszył ramionami.Schyliła się i weszłado ciemnego pomieszczenia, chłodnego w porównaniu z upałem panującym na zewnątrz, zceglanym sklepieniem i plamami światła na zakurzonej kamiennej podłodze.Gdy jej oczyprzyzwyczaiły się do mroku, zobaczyła jakąś postać wciśniętą w najdalszy kąt.Mężczyznazbliżył się, szurając nogami przy wtórze słabego pobrzękiwania łańcucha, którym skuto munogi, a krzyżujące się cienie brudnych szyb padły na jedną stronę jego twarzy.Książę Foscar, młodszy syn księcia Orso.Monza poczuła, że całe jej ciało sztywnieje.Dorósł, odkąd widziała go po raz ostatni, gdy uciekał z sali swojego ojca wFontezarmo, zawodząc, że nie chce brać udziału w morderstwie.Pozbył się meszku nad górnąwargą, zyskał siniaki, które wykwitły mu wokół jednego oka, i zamienił przepraszającespojrzenie na przerażone.Popatrzył kolejno na Dreszcza i Przyjaznego, którzy weszli dopomieszczenia za Monzą.Nie byli to ludzie, którzy mogli napełnić więznia nadzieją.Wkońcu niechętnie popatrzył w oczy Monzie, posyłając jej zaszczute spojrzenie człowieka,który wie, co go czeka.- A więc to prawda - wyszeptał.- %7łyjesz.- W odróżnieniu od twojego brata.Przebiłam mu gardło i wyrzuciłam go przez okno.-Wystająca gula na szyi Foscara podskoczyła, gdy przełknął ślinę.- Otrułam Mauthisa.Ganmarka przebiła tona brązu.Wierny został przebity i pocięty, a potem utonął i zawisł namłyńskim kole.Być może wciąż się na nim obraca.Gobba miał szczęście, bo tylko roztrzaskałam mu w drobny mak dłonie, kolana iczaszkę za pomocą młota.- Ta lista przyprawiła ją o mdłości, zamiast dać jej ponurąsatysfakcję, ale zmusiła się do jej dokończenia.- Z siedmiu ludzi, którzy znajdowali się wtamtej sali i zamordowali Bennę, pozostał tylko twój ojciec.- Dobyła ostrza od Calveza przywtórze cichego zgrzytu, który przypominał nieprzyjemny wrzask dziecka.- Twój ojciec.i ty.W pomieszczeniu było ciasno i duszno.Pusta twarz Przyjaznego przypominała obliczetrupa.Dreszcz oparł się o ścianę obok Monzy i z uśmiechem skrzyżował ręce na piersi.- Rozumiem.- Foscar zaczął się zbliżać.Stawiał drobne, niechętne kroki, alenieprzerwanie szedł w jej stronę.Zatrzymał się w odległości niecałego kroku, po czymuklęknął.Niezdarnie, gdyż ręce wciąż miał związane za plecami.Cały czas patrzył jej woczy.- Przykro mi.- Jest ci, kurwa, przykro? - wykrztusiła przez zaciśnięte zęby.- Nie wiedziałem, co się stanie! Kochałem Bennę! - Zadrżały mu wargi, a po policzkuspłynęła łza.Strach albo poczucie winy, może jedno i drugie.- Twój brat był dla mnie jak.brat.Nigdy nie chciałbym.czegoś takiego dla żadnego z was.Przykro mi.że brałem w tymudział.- Nie brał w tym udziału.Dobrze o tym wiedziała.- Po prostu.chcę żyć!- Benna też chciał.- Proszę.- Kolejne łzy popłynęły mu z oczu, pozostawiając lśniące ślady napoliczkach.- Po prostu chcę żyć.Poczuła ucisk w żołądku oraz kwaśne pieczenie w gardle i ustach, do którychnapływała ślina.Zrób to.Pokonała taki szmat drogi, wycierpiała tak wiele i naraziła innych nacierpienie, żeby to zrobić.Jej brat by się nie zawahał.Niemal słyszała jego głos. Rób co musisz.Sumienie to wymówka.Miłosierdzie i tchórzostwo są tym samym.Nadszedł czas, by to zrobić.On musi umrzeć.Zrób to teraz.Jej sztywna ręka ważyła tonę.Popatrzyła na bladą twarz Foscara.W jego duże,szeroko otwarte, bezradne oczy.Coś w nim przypominało jej Bennę.Kiedy był młody.PrzedCaprile, przed Słodkimi Sosnami, zanim zdradzili Coscę, nawet zanim przyłączyli się doTysiąca Ostrzy.Chłopca śmiejącego się w pszenicy.Czubek jej szpady zadrżał, opadł, stuknął o posadzkę.Foscar westchnął rozdzierająco, zamknął oczy, po czym znów je otworzył.W ichkącikach lśniły łzy.- Dziękuję.Zawsze wiedziałem, że masz serce.niezależnie od tego, co o tobiemówili.Dziękuję
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|