[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przywiązał ją do boku i polował jedną ręką.Kiedy wrócił, Iza musiała ją poprawić - szybko wyjaśniała Ayla.- Ale jak mógł iść ze złamaną ręką? - Jondalar patrzył na nią z niedowierzaniem.- Nie bolało go?- Oczywiście, że go bardzo bolało, ale nikt się tym zanadto nie przejmował.Mężczyźni klanu wolą umrzeć niż przyznać się do bólu.Tacy są.Tak są wychowani.Jesteś gotowy?Miał jeszcze wiele pytań, ale teraz nie było na nie czasu.- Tak, jestem gotowy.Ayla ujęła mocno ramię Roshario powyżej łokcia, a Jondalar trzymał je poniżej barku.Z powolną, ale stałą siłą Ayla zaczęła ciągnąć je do siebie, nie tylko wyprostowując, ale również odciągając na bok, żeby uniknąć szorowania kości o kość, jak również żeby uchronić wiązadła od zerwania.W pewnym momencie musiała ją wyciągnąć lekko poza pierwotny kształt, żeby wsunąć kość na właściwą pozycję.Jondalar nie rozumiał, jak jej się udawało utrzymać tak silny kontrolowany nacisk, skoro on z trudem przytrzymywał ramię.Ayla dygotała z wysiłku, pot spływał jej po twarzy, ale nie mogła teraz przerwać.Kość musiała być wyprostowana jednym ciągłym, płynnym ruchem.Gdy jednak raz minęła lekko wystający punkt poza złamany koniec kości, ramię niemal samo ułożyło się we właściwej pozycji.Poczuła, jak wskoczyło na miejsce, ostrożnie położyła je na posłaniu i wreszcie puściła.Jondalar spojrzał na nią.Dygotała, oczy miała zamknięte i ciężko dyszała.Zachowanie kontroli przy takim napięciu było najtrudniejsze, i walczyła teraz o panowanie nad własnymi mięśniami.- Myślę, że ci się udało, Aylo.Odetchnęła głęboko kilka razy, spojrzała na niego i uśmiechnęła się szerokim, szczęśliwym uśmiechem zwycięzcy.- Tak, myślę, że mi się udało - powiedziała.- Teraz muszę założyć łubki.- Ostrożnie przeciągnęła dłonią wzdłuż prostego ramienia, które wyglądało zupełnie inaczej niż przedtem.- Jeśli się dobrze zagoi, jeśli nie uszkodziłam za silnie, kiedy było bez czucia, to myślę, że będzie go mogła używać, ale na razie będzie bardzo posiniaczone i spuchnie.Ayla zamoczyła pasy koźlej skóry w gorącej wodzie, położyła na nich zapaliczkę oraz krwawnik i luźno owinęła je na ramieniu, a potem powiedziała Jondalarowi, żeby zapytał Dolanda, czy łubki są już gotowe.Kiedy Jondalar wyszedł przed chatę, powitał go tłum ludzi.Nie tylko Dolando, ale wszyscy pozostali, Shamudoi i Ramudoi, czuwali na miejscu zgromadzeń obok dużego paleniska.- Ayli potrzebne są łubki, Dolando.- Udało się? - spytał przywódca, wręczając mu kawałki wygładzonego drewna.Jondalar uważał, że to powinna powiedzieć Ayla, ale uśmiechnął się.Dolando przymknął oczy, odetchnął głęboko i poczuł niezmierną ulgę.Ayla założyła łubki i owinęła wokół nich dodatkowe pasy skóry.Ramię spuchnie i okład trzeba będzie zmienić.Łubki miały utrzymywać ramię, aby ruchy Roshario nie naruszyły świeżego złamania.Później, kiedy opuchlizna zejdzie i Roshario zechce chodzić, zamoczona w gorącej wodzie kora brzozowa, owinięta wokół ramienia, zastygnie w sztywny odlew.Jeszcze raz zbadała oddech chorej, puls na szyi i przegubie, przyłożyła ucho do piersi i uniosła powieki, po czym wyszła przed chatę.- Dolando, teraz możesz wejść - powiedziała do mężczyzny, który stał tuż przed wejściem.- Czy nic się jej nie stało?- Wejdź i sam zobacz.Mężczyzna wszedł, uklęknął przy śpiącej kobiecie i wpatrzył się w jej twarz.Obserwował ją chwilę, upewniając się, że naprawdę oddycha, a potem spojrzał na jej ramię.Zarys ramienia pod opatrunkami był inny niż przed zabiegiem.- Wygląda świetnie! Czy będzie go znowu mogła używać?- Zrobiłam, co mogłam.Z pomocą duchów i Wielkiej Matki Ziemi będzie mogła się nim posługiwać.Może nie w pełni, jak przedtem, ale będzie nim poruszać.A teraz musi spać.- Zostanę z nią - oznajmił Dolando, starając się przekonać ją autorytatywnym tonem, ale wiedział, że gdyby nalegała, wyszedłby.- Tak myślałam, że zechcesz - zgodziła się.- Teraz jednak, gdy jest już po wszystkim, ja bym coś chciała.- Powiedz tylko.Dam ci wszystko, czego pragniesz - powiedział bez wahania, ale zastanawiał się, czego od niego zażąda.- Chciałabym się umyć.Czy w tym stawie można myć się i pływać?Nie tego się spodziewał i przez moment czuł się zaskoczony.Nagle zauważył po raz pierwszy, że dziewczyna poplamiona jest sokiem jeżyn, ramiona ma podrapane przez kolczaste krzaki, ubranie znoszone i brudne, a włosy w nieładzie.Z wyrazem wstydu na twarzy i zakłopotanym uśmiechem powiedział:- Roshario nigdy mi nie wybaczy braku gościnności.Nikt nie ofiarował ci nawet łyka wody.Musisz być bardzo zmęczona po tak długiej podróży.Zawołam Tholie.Wszystko, co chcesz, jeśli tylko to mamy, będzie twoje.Ayla rozcierała bogate w saponiny kwiaty w mokrych dłoniach, aż wytworzyła się piana; potem wcierała ją we włosy.Piana z kwiatów prusznika nie była tak obfita jak z mydlnicy, ale to było ostatnie mycie i niebieskie płatki zostawiały przyjemny, delikatny zapach.Pobliski teren i roślinność były tak znajome, że Ayla była pewna, iż znajdzie znane jej rośliny do umycia się, ale przyjemnie ją zaskoczyło znalezienie zarówno mydlnicy, jak prusznika w drodze po kosze i włók.Zatrzymali się na chwilę przy koniach i Ayla obiecała sobie, że spędzi później trochę czasu na czesaniu Whinney, częściowo, żeby zobaczyć stan jej sierści, a częściowo dla poczucia bezpieczeństwa.- Czy zostało trochę tych pieniących się kwiatów? - spytał Jondalar.- Tam, na kamieniu koło Wilka - odpowiedziała Ayla - ale to już resztka.Możemy nazbierać więcej następnym razem.Miło będzie również trochę ususzyć i zabrać ze sobą.- Zanurzyła głowę, żeby spłukać włosy.- Tutaj jest kilka skór, żebyście się mogli wytrzeć - odezwała się Tholie, podchodząc do stawu.Na ramieniu niosła kilka miękkich, żółtych skór.Ayla nie zauważyła, kiedy kobieta się zbliżyła.Przybyła starała się trzymać tak daleko od Wilka, jak to tylko było możliwe, i okrążyła go, nadchodząc z drugiej strony.Mała, trzylub czteroletnia dziewczynka, która szła za nią, złapała teraz nogę matki i wpatrywała się w obcych okrągłymi oczyma, z palcem w buzi.- Zostawiłam dla was coś do przegryzienia - powiedziała Tholie, kładąc skórzane ręczniki.Jondalar i Ayla dostali posłanie wewnątrz domostwa, którego ona i Markeno używali, kiedy byli na lądzie.To była ta sama chata, którą dzielili z Thonolanem i Jetamio, i Jondalar przeżył na początku kilka trudnych chwil, rozpamiętując tragedię, która spowodowała odejście brata i w rezultacie jego śmierć.- Ale nie zepsujcie sobie apetytu - przestrzegła ich Tholie.- Dzisiaj będzie wielka uczta na cześć powrotu Jondalara.- Nie dodała, że jest to również uczta na cześć Ayli za pomoc udzieloną Roshario.Kobieta nadal spała i nikt nie chciał wyzywać losu przez mówienie o tym głośno, zanim było pewne, że się obudzi i wyzdrowieje.- Dziękuję, Tholie.Za wszystko - powiedział Jondalar.Uśmiechnął się do małej dziewczynki.Opuściła głowę i schowała się jeszcze bardziej za matkę, ale nadal zerkała na Jondalara.- Zniknęły chyba wszystkie resztki czerwieni od tamtego oparzenia.Niczego nie widzę na buzi Shamio.Tholie podniosła dziewczynkę, żeby Jondalar mógł się jej lepiej przyjrzeć.- Jak się bardzo uważnie przypatrzysz, to zobaczysz, gdzie było oparzenie, ale prawie się tego nie widzi.Jestem taka wdzięczna, Matka była dla niej łaskawa.- To takie śliczne dziecko.- Ayla uśmiechnęła się do nich.Patrzyła na małą dziewczynkę ze wzruszeniem.- Taka jesteś szczęśliwa.Chciałabym mieć kiedyś córkę.- Zaczęła wychodzić ze stawu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl