[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A ta zamrą dusz zmusiła wtedy naj-mędrszych po raz pierwszy w dziejach świata do myślenia nad tajemnicą ruchu człowieczegożycia.Co umyślili, było wtedy klątwą zakryte.Tylko w egipskiej gdzieś grobnicy rozmyślańtakich pozostawili dziwny obraz: zamordowanego boga, z którego serca wyrastają kłosysiewne: odnowa życia.A potem  mówił  po dalszych tysiącach lat, gdy życie wyczerpanez sił swoich stanęło znowuż w bezruchu dusz, jawił się ludziom Bóg inny  zamordowany nakrzyżu  jawił się człowiekiem.Więc odtąd nie było to już tajemnicą sił ducha, lecz wiedze-niem o niej: wiarą!  Tak mówił. A gdy po nowych tysiącach lat u innego znów narodu ruchżycia stawał i stawał ciągle, a Boga nie było, wówczas ludzie z wiarą ową targali, targali razpo raz koło bezruchu śmiercią swoją.Wtedy była wielka prawdziwość uczuć ludzkich i po-godna ważkość życia i śmierci: był ruch!.A wówczas krynice wasze kobiece poiły uczuć i namiętności potęgą!Tak powiadał.Taką mi studnię na piachu życia mego kopał.A nie dla mnie tylko.I takzatrudnionego.Zacięła się w przydechu tak głębokim, że zdawało się dziewczynom, że ten żal głębokichyba w żyły jej się z piersi rozpłynął, gdy mimo wszystko spokojna, kończyła po chwili. Tak zatrudnionego w onej studni ja sama przysypałam piachem mego życia!77 Odeszła w głąb pokoju, dokąd nie dochodziło ani światło ampli, ani dogonić jej nie mogłyzaognione słuchaniem oczy dziewczyn.W mrocznej oddali znaczna była tylko wyświetlającąsię plamą na poły rozpadłych włosów, z którymi porały się ramiona białe.Pochwyciła z kątajakąś chustę ciemną i otuliła się nią cała, jakby powstydziwszy się nagle tych włosów obfito-ści, tych ramion nagich, tego tchnienia ciała od piersi nie przysłoniętej i swego stroju barwno-ści.I tak wsiąkła w oćmę pokoju, sama w cień zatarta.By po chwili podjąć znowu w tym musie pod wspomnień nawałem: I onego wieczora ja to właśnie, ja sama, jak ten skłamany sercem wid otuchy, zamknę-łam mu oczy i ucałowałam usta zimne  zadrgało krótko w ponurym przypomnieniu warg.Tym dziwniejszym i jakby rozczarowanie niosącym wydał się dziewczynom po długimmilczeniu głos jej jakby w sobie zacięty i hardy: Zresztą ja nie dam pogiąć się nawet i upiorom.Im gorszą się czuję, tym bardziej upartąbyć muszę: ot, tym kobiecym ratunkiem siebie samej przed sobą.I myślę wtedy: możewszystkiemu było winno to, że ja się rodziłam na taką, która raczej jak pies za skutą nogąpójdzie, nizli ptakiem za cudzymi skrzydłami poleci.I nie spadnie, nie spadnie nazbyt rychłow życia fałsz, już potem  bardziej nizli kiedykolwiek  nieunikniony.Bo mi te drogigwiezdne każdy dzień życiem uśmiechnięty gasi.Mój diabeł trzezwości szepcze mi wtedy doucha:  A te wysyłania rojeń na gwiazdy nie dziejąż się one także dlatego, że życie stoi za-trzymane? Tam drogi wolne! Osobliwie dla tych, co są właśnie jak te mumie na wspak:martwi w życiu powszechnym tym niedołęstwem swoim własnym.Zaś co górnie pomyślane,to ładnie powiedziane, co ich do łez szczęścia roztkliwia, maż to naprawdę dawać życiu.siłęi hart? A tak roją oni przecie.Czy aby te nici ich właśnie najbardziej wzorzystych tkanin niesą barwione w kłamie wobec życia? I czy ta ich krynica nas.dzieci bezruchu  nie poiła na-zbyt długo najtragiczniejszym kłamem serca? Osobliwie nas, kobiety? Czy ta nieprawdziwośćnasza i życia okólnego nie pochodzi i stąd? Romantyczne my tu wciąż jeszcze bywamy, gdysię zdarzy, że duszą ocknięte  och, i jak bardzo zapóznione wobec świata całego! I w jakżałosnej karykaturze tego, co było niegdyś! I w jak koniecznej może? Zwietrzała siła winastarego w jad bezwiedny dla dusz.Myślę czasami: czy to nie było jemu trucizną właściwą,którą on zgotował, a ja mu podałam?Lecz w tejże chwili załamał się jej głos w niepewności: zmilkła.By po długiej chwilipodjąć głucho, w zatłumieniu: Bluznię pamięci potwornie! Odrzucam na niego jak kamienie, ledwie na wspak obróco-ne, najgorętsze dary jego słowa.I tyle tylko mocy w mym kobiecym myśleniu.Tamte obie z trudem ogarniały już jej myśli; z tym większym skupieniem słuchały tegogłosu dochodzącego z ciemni pokoju.Dziwnym aż do niepokoju stawał się dla nich ten tar-gający się w biegunowych sprzecznościach spowiedny ton duszy, jakby wycofanej tam, wciemnię  z tych tu luksusowych ram jej kobiecego ciała.Słuchały: Bluznię.Purpurę marzenia, złupioną z ofiary, obracam na nice rozsądku i stroję w niącielesną trzezwość kobiety.Każdym postępkiem moim za dnia to czynię [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl