[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powiedział cicho, tak cicho, żeby pozostali nie mogli go usłyszeć:- Przykro mi.Jestem też zdumiony.9Mój najdroższy Gordonie,W chwili gdy to czytasz, jest już za późno, by nas powstrzymać, proszę Cię więc, byś zachował spokój, podczas gdy ja spróbuję Ci wszystko wyjaśnić.Mam nadzieję, że jeśli nadal nie będziesz mógł zrozumieć tego, co zrobiłyśmy, w głębi serca zdołasz mi wybaczyć.Rozmawiałam o tym wiele razy z Susanną, Jo i resztą kobiet z armii.Przeczytałyśmy tyle książek, ile tylko zdołałyśmy, w czasie, który pozostał nam po wypeł­nieniu obowiązków.Suszyłyśmy głowę naszym mat­kom i ciotkom, by usłyszeć ich wspomnienia.Na ko­niec byłyśmy zmuszone wyciągnąć dwa wnioski.Pierwszy jest prosty.Wydaje się oczywiste, że było błędem, iż pozwolono mężczyznom na władanie świa­tem przez te wszystkie stulecia.Niektórzy spośród was są niewiarygodnie wspaniali, lecz wielu innych zawsze będzie krwiożerczymi szaleńcami.Wasza płeć jest po prostu tak skonstruowana.Jej lepsza strona dała nam moc i światło, naukę i rozum, medycynę i filozofię.Jednocześnie wasza mroczna po­łowa spędzała czas na wymyślaniu piekielnych wizji i wprowadzaniu ich w życie.Niektóre ze starych książek wymieniają możliwe PO­WODY tego dziwnego podziału, Gordonie.Nauka przed czasem zagłady mogła nawet stać u progu odpowiedzi.Istnieli socjologowie (głównie kobiety), którzy badali ten problem, zadając trudne pytania.Lecz bez względu na to, czego się wówczas dowie­działy, wszystko to jest dla nas stracone, poza najprost­szymi prawdami.Och, SŁYSZĘ Cię, Gordonie, jak mówisz, że znowu przesadzam, że upraszczam zagadnienie i “uogólniam, mając za mało danych”.Po pierwsze, bardzo wiele kobiet miało udział w wiel­kich “męskich” osiągnięciach, a także w wielkich zbro­dniach.Jest też oczywiste, że większość mężczyzn znajduje się gdzieś pomiędzy skrajnościami dobra i zła, o któ­rych wspominałam.Ale, Gordonie, ci, którzy są pomiędzy, nie mają władzy! Nie zmieniają świata na lepsze ani na gorsze.Są nieważni.Widzisz? Odpieram twoje zarzuty, całkiem jakbyś był na miejscu! Choć nigdy nie zapomnę, że życie okradło mnie z tak wielu rzeczy, z pewnością otrzyma­łam dobre wykształcenie, jak na kobietę w dzisiejszych czasach.Przez ostatni rok nauczyłam się od Ciebie jeszcze więcej.Znajomość z Tobą przekonała mnie, że miałam rację co do mężczyzn.Pogódź się z tym, najdroższy.Was, dobrych facetów, zostało po prostu za mało, byście mogli zwyciężyć w tym starciu.Ty i inni podobni do Ciebie to nasi bohaterowie, ale wygrywają sukinsyny! Sprowadzą noc, która nastaje po zmierzchu.Nie zdołacie powstrzymać ich sami.Ludzkość kryje w sobie jeszcze jedną siłę, Gordonie.W dniach przed wojną zagłady mogła ona przeważyć szalę waszej odwiecznej walki.Była jednak zbyt leniwa lub coś odwróciło jej uwagę.sama nie wiem.Z jakie­goś powodu nie interweniowała.Nie w zorganizowany sposób.To właśnie jest druga rzecz, którą zrozumiałyśmy my, kobiety z Armii Willamette: że mamy jeszcze jedną, ostatnią szansę, żeby zrobić to, czego kobiety nie zdo­łały dokonać w przeszłości.Same powstrzymamy sukinsynów, Gordonie.Wy­konamy wreszcie nasze zadanie.dokonamy WYBO­RU między mężczyznami i wyeliminujemy wściekłe psy.Wybacz mi, proszę.Inne chciały, bym Ci napisała, że nigdy nie przestaniemy Cię kochać.Pozostaję na zawsze oddana.Dena- Przestań!.O Boże.Nie rób tego!Gdy Gordon przebudził się nagle, stał już na nogach.Resztki wieczornego ogniska tliły się w odległości kilku cali od palców jego bosych stóp.Ramiona miał rozłożone, jakby chciał w nie złapać coś albo kogoś.Chwiejąc się na nogach czuł, że strzępki jego snu uciekają we wszystkie strony w leśną noc.Jego duch odwiedził go znowu, we śnie, zaledwie kilka chwil temu.Głos martwej maszyny przemówił do niego przez dziesięciolecia, oskar­żając go z narastającą niecierpliwością.“.Kto weźmie na siebie odpowiedzialność.za te nie­mądre dzieci.?”Szeregi mknących świateł i głos smutnej, odwiecznej mąd­rości doprowadzonej do rozpaczy nie kończącymi się słaboś­ciami żywych ludzi.- Gordon? Co się dzieje?Johnny Stevens usiadł na posłaniu, trąc oczy.Pod za­chmurzonym niebem było bardzo ciemno.Widać było tylko dogasające węgielki oraz tu i ówdzie kilka bladych gwiazd przebłyskujących słabo przez zwisające w górze gałęzie.Gordon potrząsnął głową, częściowo po to, by nie dać po sobie poznać, że drży.- Pomyślałem sobie tylko, że sprawdzę konie i stra­że - wyjaśnił.- Kładź się z powrotem spać, Johnny.Młody pocztowiec skinął głową.- Dobra.Powiedz Philipowi i Calowi, żeby mnie obu­dzili, kiedy przyjdzie czas na zmianę warty.– Chłopak położył się i nakrył śpiworem ramiona.- Uważaj na siebie, Gordon.Wkrótce znowu oddychał spokojnie, poświstując cicho, a jego twarz stała się gładka i beztroska.Wydawało się, że trudne życie odpowiada Johnny’emu - co nigdy nie prze­stało zdumiewać Gordona, który przez siedemnaście lat nie pogodził się z myślą, że musi żyć w ten sposób [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl