[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Z odległości, gdzie się znajdowałem, muszę powrócić do miejsca, w którym takniespodziewanie rozwarła się szczelina między wcześniejszymi a pózniejszymi niecodziejami bohatera, by wypełnić ją ponownie ciągłością zdarzeń, miąższem uczuć, mów,nieporozumień życiowych, tęsknot, sporów, pogodzeń i odkryć.Muszę powrócić do sławetnej gospody, przez którą tyle różnych przewijało się ludzi i wktórej tyle po sobie następowało wydarzeń, że nie gospodą zdawała się już, lecz ś w i a t e m , amoże za ostrożny jestem twierdząc, że się zdawała, bowiem była nim rzeczywiście.Korzystając, że właśnie nowi goście zajechali w pysznej karocy, wśliznę się tedy za nimi i,niewidzialny, pozostanę, gdzie już byłem, i powtórnie wszystkiemu po kolei się przyjrzę. Nie ma miejsca rozkładał ręce gospodarz taki tłok dzisiaj, wszystko pozajmowane,miejcie litość, łaskawi państwo, i gdzie indziej poszukajcie noclegu.95 Choćby i nie było usłyszał w odpowiedzi nie może zbraknąć miejsca dla samegopana audytora, bo już raczej dla was zbraknie miejsca pod słońcem.Mówił to, oczywiście, nie sam audytor, lecz jego sługa, jeden z tych, którzy konnotowarzyszyli karocy.Audytor czyli bardzo ważny sędzia w szacie z rozciętymi rękawami,jaką nosił na znak piastowanego urzędu czekał w karocy na załatwienie sprawy, a wraz znim czekała jego szesnastoletnia córka, panna Klara, tak olśniewającej urody, żewyczerpawszy już wyrazy podziwu dla piękności Lucyndy, Doroty i Zoraidy, nie jestem wstanie opisać tej ich nowej współzawodniczki i mogę tylko wpatrywać się w niązachwyconym wzrokiem imaginacji.Sługa pana audytora miał słuszność: miejsca w zajezdzie nie było, ale znalazło się dla takznacznych gości, można zaś mniemać, że gdyby po nich zjawili się jeszcze znaczniejsi, ścianyzajazdu jeszcze bardziej by się rozstąpiły i ich także przyjęły, taką już bowiem ściany zajazduzwykły miewać właściwość.Ledwie ów dostojnik wysiadł z karocy, algierskiemu wyzwoleńcowi mocniej serce zabiło,poznał bowiem swojego młodszego brata, tego, który po podziale ojcowego majątku udał siębył na studia do Salamanki.Uradował się Ruy Perez de Viedma, ale i zaniepokoił trochę, czybrat, który osiągnął takie wyżyny, znać i poznać zechce brata poniżonego i przyznać się doniego przed całym światem.Nie od razu przeto wyznał, kim jest, lecz z proboszczowegoskorzystał pośrednictwa, który drogą okrężną pana audytora z żołnierskimi perypetiamizapoznał, a dopiero gdy tamten wzruszenie najwyższe na tę opowieść okazał, proboszcz rękęwyciągnął, mówiąc: To jest właśnie ów nieszczęśliwy wojak i dzielny uciekinier z niewoli po czym obajbracia odnalezieni padli sobie w objęcia.Radość ich dzieliła piękna oblubienica jednego i prześliczna córa drugiego, a takżewszyscy inni obecni przy tej scenie, Don Kichota nie wyłączając, który nie bez racji mówiłsam sobie, że bez wyprawy po rycerskie przygody z pewnością nie zetknąłby się z takimzaplątaniem i rozplataniem losów człowieczych.Po wzruszeniach postanowiono przespać resztę nocy, której znaczna część już minęła;damy, zabierając ze sobą najmłodszą Klarę, udały się na poddasze, mężowie rozłożyli się wdolnej izbie, na czym kto mógł, Sanczo Pansa na przykład w jakimś kącie podłożył sobie ośląuprząż pod głowę; i tylko Don Kichot, rycerskim zwyczajem, wyrzekł się spoczynku,deklarując, iż na straży snu innych stanowisko zajmie pod zamkiem.Jaka go tam spotkałaprzygoda, zaraz opowiem, najpierw jednak posłuchajmy razem nocnej ciszy, która otozapadła, porozkoszujmy się nią, piękna bowiem jest muzyka nocnej ciszy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|