[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sethra Młodsza zaprzyjaźniła się z nim i bez trudu dowiedziała się, że choć nie jest gorącym zwolennikiem tego pomysłu, to także nie sprzeciwiłby się zaatakowaniu ludzi.Wszystko więc było po ich myśli.Dopiero niespodziewane pojawienie się Aliery zmieniło sytuację i uznali, że muszą znów przystąpić do działania.Wymyślili, że zdyskredytują ich oboje, wykorzystując ich przyjaźń z tobą.Mieli kontakt z Larisem, bo pomagał im w fałszowaniu wyników badań genetycznych, toteż kiedy Baritt odmówił dalszej współpracy, Laris go zabił.Wykorzystały to później, by zmusić go do wszczęcia wojny przeciwko tobie.Problem polegał na tym, by przekonać go, aby cię od razu nie próbował zabić.W końcu stanęło na tym, że będzie mógł to zrobić, gdy osiągną cel.Resztę, jak sądzę, znasz.- Zaraz.Teraz wracając do Sethry Młodszej.- A tak.Nakłoniłam Nekromantkę, by przeniosła ją na inną Płaszczyznę.Podobną do naszej, ale czas tam zupełnie inaczej biegnie.- I tam pozostanie? - Kara wydała mi się dość surowa: miłosierniej byłoby od razu ją zabić.Poza tym nie byłem na nią tak wściekły jak na Adeptkę w Zieleni.- Nie.Będzie mogła wrócić, gdy wykona zadanie.Czyli gdzieś za tydzień naszego czasu.- Zadanie.- A owszem.- Sethra ponownie uśmiechnęła się z rozmarzeniem ścinającym krew w żyłach.- Zostawiłam ją na pustyni.Ma zapas wody, namioty i patyk.I ma napisać zdanie: „Nie będę się mieszała do decyzji Rady Domu Smoka” osiemdziesiąt trzy tysiące pięćset dwadzieścia jeden razy.Stary człowiek miał prawie siedemdziesiąt lat, co dla przedstawiciela jego rasy stanowiło naprawdę piękny wiek, ale był w całkiem dobrej kondycji.Był ubogi, lecz nie biedny.Założył rodzinę w samym sercu Imperium i zrobił to dobrze.Pochował żonę, siostrę, córkę i dwóch synów.Jedynym żyjącym potomkiem pozostał wnuk, który co parę tygodni prawie dawał się zabić.Stary człowiek był prawie kompletnie łysy – pozostał mu jedynie wianuszek siwych włosów.Był też wysoki i pleczysty, ale pozostał nadal dość zwinny, by stoczyć z wnukiem zacięty pojedynek na rapiery albo napędzić solidnego stracha Dragaerianinowi nie przyzwyczajonemu do fechtunku na ludzki sposób.Mieszka w Dzielnicy Wschodniej - getcie dla ludzi znajdującym się w południowej części Adrilankhi.Zarabia na życie czarami, ponieważ nie chce, by wnuk go utrzymywał.Martwi się o niego, ale nie okazuje tego.Chciałby pomóc, ale każdy sam musi dokonywać wyboru, jak będzie żył -nie wymuszał w tej kwestii posłuszeństwa u dzieci, więc nie będzie i u wnuka.Kiedy jeden z jego synów uparł się zrobić z siebie imitację Dragaerianina, bardzo go to zasmuciło, ale nie skrytykował go słowem.I to mimo iż wiedział, że próba ta musi zakończyć się fiaskiem.Poszedłem go odwiedzić w dzień po śmierci Larisa.Marsz przez tonące w odpadkach, śmieciach i brudzie ulice nicował mi żołądek, ale byłem do tego przyzwyczajony - w końcu wszyscy wiedzą, że ludzie to brudasy i niechluje i wszędzie, gdzie mieszkają, robią chlew.Nie ma znaczenia, że nie mogą używać magii do sprzątania tak jak Dragaerianie - rękoma też można sprzątać, tylko trzeba chcieć.Żeby móc używać magii, musieliby zostać obywatelami Imperium.A na to są tylko dwa sposoby: wyprowadzić się na wieś i jak Teckle uprawiać ziemię albo kupić tytuł w Domu Jherega.Nie chcą dłubać w ziemi? Nie mają pieniędzy, żeby kupić tytuł? No to ich problem - jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.Zresztą sk ad mają wziąć pieniądze, skoro nikt ich nie zatrudni do porządnej pracy, widząc, jakie z nich brudasy i niechluje.Dotąd mnie to nie obchodziło.I prawdę mówiąc, nadal obchodziło mnie to jedynie o tyle, że widziałem, jak ciężko przeżywa to idąca obok mnie Cawti.Z jej twarzy nie sposób było tego wyczytać, ale z postawy i ruchów jak najbardziej, jeśli tylko poznało się ją trochę.Powinienem czuć satysfakcję, widząc, jak żyją ci, którym się nie udało.A czułem jedynie mdłości.Nad sklepem dziadka nie ma żadnego szyldu, a w oknie żadnych towarów.Wszyscy w okolicy wiedzą, czym się zajmuje i kto on zacz, a jeśli ktoś nie wie, to znaczy, że nie potrzebuje jego usług.Dragaerianie przestali używać czarów, kiedy skończyło się Bezkrólewie i magia znów zaczęła działać.Raz dlatego, że jest prostsza, dwa dlatego, że ludzie są w czarach lepsi.Przeszedłem przez otwór wejściowy (drzwi nie było, odkąd sięgałem pamięcią, a prawdopodobnie dłużej) i jak zwykle trąciłem głową zestaw dzwoneczków w tym właśnie celu zawieszonych.Dziadek stał plecami do wejścia i robił świece, ale odwrócił się natychmiast i uśmiechnął szeroko, udowadniając, że naprawdę prawie już nie ma zębów.- Vladimir! - powitał mnie i uśmiechnął się do Cawti.A potem przyjrzał mi się uważnie.Mogliśmy porozumiewać się telepatycznie (to on nauczył mnie, jak się to robi), ale nie stosował tej formy komunikacji poza sytuacjami, gdy było to absolutnie niezbędne, ponieważ uważał, że jest zbyt cenna, by używać jej do bzdurnych pogawędek.Choć zgodnie ze swym zwyczajem nie krytykował mnie, że używam jej inaczej.Dlatego chcąc z nim porozmawiać, musiałem przyjść do niego, gdyż odmawiał teleportacji, a po drodze znajdowały się obszary, gdzie samotny człowiek w jego wieku nie mógł czuć się bezpieczny.Dlatego rzadko opuszczał dzielnicę.- Vladimir - powtórzył.- Któż to taki?Loiosh przeleciał na jego ramię, zupełnie jakby pytanie dotyczyło jego, i nadstawił szyję do drapania.- Noishpa - powiedziałem.- Chciałbym, żebyś poznał Cawti.Dygnęła dworsko i dziadek się rozpromienił.- Cawti - powtórzył.- Masz może nazwisko?- Już nie - odparła.A ja przygryzłem wargę - pewnego dnia ją o to zapytam, ale na pewno nie teraz.Uśmiechnął się do niej ciepło i spojrzał na mnie, unosząc pytająco brwi.- Chcielibyśmy się pobrać - wyjaśniłem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl