[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To najlepszy powód, żeby nie odbierać telefonu - powiedziała w końcu,widząc zakłopotanie partnera.Od kiedy razem pracowali, rozmawiali na wszystkie możliwe tematy opróczżycia erotycznego Jacka.Zawsze był bardzo dyskretny.- To bardzo sympatyczna dziewczyna.Poznałem ją trzy tygodnie temu.Niewiedziałem, jak ci o tym powiedzieć.- Cieszę się ze względu na ciebie, Jack.Nie zdążył odpowiedzieć, w słuchawce rozległ się bowiem głos jegorozmówcy.Nadal zaskoczona, ale także zachwycona Annabel zabrała się doporządkowania wszystkich akt porozkładanych niemal po całym mieszkaniu.Mimo wszystko, trzy tygodnie z dziewczyną.Mógł jej przecież o tymwspomnieć.Oderwała od ściany wszystkie sześćdziesiąt siedem fo-tografii i schowała je do starej skórzanej teczki.Skoro miała wyjechać do NewJersey, żeby prowadzić tam poszukiwania, liczyła na pomoc szeryfa Murdochaw przekształceniu jego biura w swoją nową kwaterę główną.Przez chwilę każde z nich było zajęte własnymi sprawami.Thayer zapisywał właśnie w pośpiechu nazwiska wszystkich pracownikówkażdego muzeum, kiedy zadzwonił telefon Annabel.Odezwał się Brett Cahill -zgodnie z obietnicą nie zapomniał o nich.- Tak, coś drgnęło - oświadczył.- Goście z FBI są cholernie dobrzy - z trudem,ale muszę przyznać, że są świetni.Całą operacją dowodzi agent specjalny NeilKeel, to on przesłuchiwał Janine Shapiro.Ten facet to dopiero ma gadane.Najpierw przejrzał akta, a po dwóch godzinach spędzonych z nią, kiedy to bezprzerwy do niej mówił, Janine zgodziłasię wyśpiewać wszystko, co wie.Właśnie dlatego chciała się dzisiaj z nimzobaczyć.W tej chwili rozbierają na czynniki pierwsze całą historię jej życia, aKeel naprowadza ją powolutku na brata, na Boba i na kult Kalibana.- Powiedziała coś ciekawego? Podała jakieś nazwiska?- Nie, niewiele - burknął Cahill.- Na razie opisuje swoje życie W porównaniu ztym Domek na prerii jest zabawny.Niedługo zaczną wszystko od początku.Proszę posłuchać: dzwonię dlatego, że ludzie Keela zwrócili uwagę na pewnąistotną rzecz.Na związek łączący morderstwa pod względem modus operandi.Annabel zanurzyła palce we włosach. - Co takiego przeoczyliśmy?- Wygląda na ta że sześćdziesiąt procent porwań nastąpiło, gdy panowały złewarunki klimatyczne.Kiedy padało, w czasie burzy albo deszczu.- Jest pan pewien?- Ejże, to nie ja nad tym pracowałem! Keel wszystko do--kładnie sprawdza.Trzeba przyznać, że okazał się bardzo przydatny! Widaćuznali to za wystarczająco ważne, skoro poruszyli niebo i ziemię i właśnie robiąrewolucję we wszystkich lokalnych stacjach meteorologicznych, żeby siędowiedzieć, jaka była dokładnie pogoda w danym miejscu w chwili porwania.Można by sadzić, że FBI zgłębiło tajemmcę, dlaczego tamtym udało sięzachować wszystko w sekrecie.- A ten cały Keel? jaki on jest? Pyta o nas? - chciała wie-dzieć Annabel.- Nie, chyba jest zadowolony, że mu się nie plączecie pod nogami.Kiedy jegoludzie czegoś potrzebują, idą do kapita-na Woodbine'a i tyle.Agent specjalnyKeel to brat blizniak Yula Brynnera; też chodzi w garniturze z kamizelką, mataki sam niepokojący wygląd i tak samo łysą głowę.- Dziękuje, Brett.- Jeszcze jedno.Bądzcie ostrożni Keel należy do ludzi, którzy nie lubią, jak ktośsię szarogęsi na ich podwórku.Zle-dził tę sprawę od samego początku.Ten facet to rekin, od razu wyczuł, że tocoś dużego i czekał na odpowiedni moment, żeby się załapać.Jeden z jegoludzi mi powiedział, że Keel i wiceburmistrz to kumple.Ma pani teraz całyobraz sytuacji?- Tak, prawdziwy fresk Gigera.Brett, wyjeżdżamy do Phillipsburga.Niech panda znać, jeśli coś się zmieni albo jeśli Keel obierze ten sam kierunek.Odkładając słuchawkę, nie potrafiła powstrzymać pełnego podziwuwestchnienia.Bob był rzeczywiście bardzo sprytny Szukał ofiary, po czymmusiał ją śledzić tak długo, aż poznał jej zwyczaje.Następnie czekał, ażpogoda się zepsuje, żeby wkroczyć do akcji.Musiał mieć stale dwie lub trzyofiary w zanadrzu.W zależności od tego, czy miał być deszcz, śnieg albo burza,skupiał się na tej, o której wiedział, że akurat w tym momencie jest najbardziejbezbronna.Nigdy nie było żadnych świadków, i nie bez przyczyny! Kto taknaprawdę zwraca uwagę na to, co się wokół dzieje, kiedypada deszcz? Człowiek idzie z głową wciśniętą w ramiona, żeby woda nie lałamu się za kołnierz, widoczność jest ograniczona, nikt się nie włóczy, każdytylko myśli o tym, by jak najszybciej dotrzeć do celu, i dlatego niczego niewidzi.Jeśli zaś chodzi o ewentualnych świadków, którzy mogliby coś zobaczyćprzez okno, to raczej niewiele dostrzegają podczas burzy albo przez zasłonę zsypiącego śniegu.Annabel pokiwała głową.Tak, trzeba mu to przyznać.Ten cały Bob był sprytny, pomysłowy i cierpliwy.Akiedy pogoda mu nie sprzyjała, co w regionie Nowego Jorku na pewnozdarzało się rzadko, działał w nocy, w odludnych miejscach.- Wszystko w porządku? - zapytał Thayer. - Tak.Właśnie sobie pomyślałam, że ten cały Bob, którego ścigamy, to małygeniusz zbrodni.I że facet z FBI, który przejął sprawę, też nie jest zły w tym, corobi.- Jak to?- Jack, wez akta, wyjaśnię ci wszystko po drodze.Zażądamy od szeryfaMurdocha wkładu w nasze śledztwaNagle, niczym kpina wycelowana prosto w nos Annabel, nad Manhattanemzawisł nieprzenikniony cień chmur, po czym zaciemnił całą zatokę, wchłaniającwszelki blask.I zaczął padać śnieg.54Zciany pokrywała zielona farba olejna, obsceniczne graffiti i niezbyt głębokienacięcia, poza tym były tam drzwi i lustro, nic więcej.Pośrodku stał stół, a na jednym z dwóch krzeseł spoczywało kruche ciałoJaninę Shapiro.Ręce wystawały jej z rękawów beżowej bluzy jak dwie kości,dłonie biegały nerwowo po stole, a maleńkie palce nadawały im wygląd parytropikalnych owadów, które bez przerwy kurczą i rozprostowują żółte nogi.Jejbrązowe oczy sprawiały wrażenie o wiele za dużych i za ciężkich w stosunku dogłowy, zajmując całą skąpą przestrzeń pomarszczonej twarzy.Nagle do pokoju wszedł agent specjalny Keel, zatrzaskując za sobą drzwi.Janine aż podskoczyła.Neil Keel spędził właśnie godzinę przed weneckim lu-strem, przyglądając się,jak lęk pokonuje resztki oporu Janine Shapiro.Położył przed nią kartkę i pióra- Janine, chciałbym, żebyśmy kontynuowali naszą rozmowę.Po południu przerwał poprzednie przesłuchanie, ponieważ z każdym kolejnympytaniem dotyczącym działalności jej brata kobieta coraz bardziej zacinała sięw milczeniu.- Mogłaby pani odczytać na głos tekst, który leży przed panią?Janine zadrżała i spełniła polecenie.- Pragnę odpowiedzieć na zadawane pytania i na razie nie chcę adwokata.Moja decyzja, aby odpowiadać na pytania bez obecności adwokata, jestcałkowicie świadoma.- Gotowe.Proszę umieścić swoje inicjały i podpisać.- Zdaje się, że już coś takiego podpisywałam - odparła ledwie słyszalnym, drżącym głosemKeeł przechylił głowę na bok, niczym matka rozczulająca się nad dzieckiem.- Proszę się nie martwić - uspokoił ją przyjacielskim i ciepłym tonem - Czyż tonie ja panią zrozumiałem? Czyż to nie ja opisałem ze szczegółami wszystko, copani wycierpiała? Janine, przecież sama pani widzi, że jestem po pani stroniePochylił się nad nią i podał jej pióro.Janine spuściła oczy i podpisałaoświadczenie.- Znakomicie - stwierdził Keel, siadając naprzeciw niej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl