[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Nic dziwnego, bo przecież miała za sobą trudnądrogę do tronu, a korona ciążyła na jej głowie.I każdemu, kto mógłby sądzić, żeYsandra nie dbała o swojego piktyjskiego pana, powiem tylko tyle, że pałac nigdynie zaznał takiego pucowania, jak na jego przyjęcie.W tych dniach byłam bardzo potrzebna jako tłumaczka, bo ku czci Drustanamiały zostać wystawione liczne przedstawienia, po d'Angelińsku i w cruithne.Podługich zimowych miesiącach zmagania się z habiru z przyjemnością mówiłam wjęzyku, który dobrze znałam.Ysandra zaplanowała pochód, mający się zacząć całe pięć mil przed bramamiMiasta, i przydzieliła mnie do grona odpowiedzialnego za przy.gotowania.Przejęty mistrz ceremonii osobiście kierował wznoszeniem sosnowych łuków nadtraktem.Moje zadanie było łatwiejsze i miałam Nicole L'Envers do pomocy.Jechałyśmy w towarzystwie gwardzistów, którzy dzwigali wielką torbę monet.Nicola rozdawała srebrne centymy dzieciom i młodzieży, przykazując, że mająnazrywać kwiatów do rzucania Drustanowi pod nogi, ja zaś uczyłam ich wołać: Długiego życia cruarsze Alby!" w języku cruithne.Przyznam, że miałyśmyzabawy co niemiara i dzień minął na śmiechu.Mimo to spałam niespokojnie, nękana przez koszmary, które stały się bardziejnatrętne po wypędzeniu Marmiona Szachrizaj.Aby oderwać myśli od takich spraw,przystałam na spotkanie z Dianną i Apollonarym de Fhirze, bo tej parze nieumykało nic, co działo się na dworze i w mieście.Mówili głównie o przybyciuDrustana mab Necthana, w tych dniach ta sprawa była na językach wszystkich.Alesłyszeli też inne rzeczy. Wieść niesie, że Tabor Szachrizaj zaprzysiągł krwawą zemstę na Marmionieza śmierć Persji powiedział Apollonary leniwie, okręcając na palcu kosmykmoich włosów. Podobno nasz Marmion opuścił w pośpiechu mury Miasta i rzuciłsię do ucieczki.Niektórzy mówią, że na południe dodał, patrząc na mnie wkierunku Aragonii.Oczywiście inni z równym przekonaniem twierdzą, żepociągnął prosto na wschód, w stronę Kamlachu i Niewybaczonych.Słyszałem, żemyśliwskie oddziały Szachrizaj wyruszyły obydwiema trasami.Jak myślisz, słodkaFedro? Czy nasz piękny lord Marmion sprawił kuzynce Nicoli przyjemnośćwystarczająco dużą, żeby zaproponowała mu azyl w Aragonii? Nie mam pojęcia wyznałam szczerze. Och, przypuszczam, że Fedra ma inne rzeczy na głowie powiedziała Diannawesoło i dla czystej zabawy strzeliła z batoga, żeby zobaczyć, jak się wzdrygam.Przygotowania do powitania cruarchy i tak dalej.Nie wspominając o jeszuickichawanturach.Słyszałam, że widuje się z nimi twojego kasjelitę. Przyjrzała siękońcówce bykowca. Wybuchła bójka na obrzeżach Progu Nocy, zginął jeszuickichłopiec nie więcej niż szesnastoletni.Zabił go baron de Brenois.Podobno, udał siędo świątyni Kusziela, żeby to odpokutować. Znowu strzeliła z bata, a ja niemalwyskoczyłam ze skóry. Co robią uzbrojeni Jeszuici w Progu Nocy? Niech idą napółnoc, jeśli tego chce ich proroctwo! Dlaczego sprawiają kłopoty tutaj?Nie odpowiedziałam, choć mogłam.Wypróbowywali swoją broń i odwagę,utwierdzając się w przekonaniu o d'Angelińskiej niegodziwości, podsycającdeterminację niezbędną do oderwania się od jeszuickiej wspólnoty.Podsycającdeterminację i na siłę szukając powodu.I ci ludzie zabiegali o Joscelina.To martwiło mnie na tyle, że ośmieliłam się poruszyć temat z Nahumem benIzaakiem, kiedy przysłał po mnie nazajutrz.Czytaliśmy ustępy Melacbim, KsięgiKrólów, a potem rabbi przytoczył mi opowieść o zaczarowanym pierścieniu, zapomocą którego król Szalomon zmusił demona Aszmedaja do zbudowaniaświątyni.Słowo, pierścień rzeczy dość potężne, żeby naginać wolę.Gdzieś musibyć klucz do uwolnienia Hiacynta, pomyślałam.Na razie mam tylko opowieść.Kiedy rabbi skończył, z szacunkiem przemówiłam w habiru: Słyszałam, mistrzu, że zginął chłopiec.On westchnął ciężko. Jeszua płacze. Przykro mi.Nahum ben Izaak pieczołowicie zwinął zwój, z którego czytaliśmy, i schowałgo w szafie. Należysz do dAngelińskiej arystokracji, prawda? Czy chcą dochodzić na nassprawiedliwości? Nie. Pokręciłam głową. Tq była kłótnia, baron de Brenois zostałsprowokowany i zareagował bez namysłu.Jest winny, choć nie w oczach prawa.Chłopiec pierwszy wyciągnął broń.Odpokutował za to dodałam, mając na myślibarona. Tym niedorostkom to nie wystarczy. Rabbi opuścił głowę, wsparł szczękęna pięści. Są pełni entuzjazmu i strachu.Umyślnie podsycają swój gniew, żebywyzbyć się lęku i nabrać śmiałości do rozdarcia naszej nacji.Dzieci Yisraelaprzetrwały dwa tysiące lat jako jeden naród. Jego głęboko osadzone oczy patrzyływ dal. Boję się o duszę mojego ludu, sługo Naamy.Mamy krew na rękach,pradawną krew.Jeszua ben Josef kazał nam schować miecze, nadstawiać policzki iczekać na jego powrót.Teraz te dzieci, te popedliwe dzieciaki chcą wyciąć staląmiejsce, w którym będą na niego czekać.To nie jest dobre. Nie mruknęłam. Mistrzu, mówisz, że pokuta barona nie jestwystarczająca.Czy obwiniają nas za śmierć chłopca? Wasza d'Angelińska duma, wasza arogancja, wasze bezeceństwa. Nahumben Izaak popatrzył na mnie z powagą. Tak, sługo Naarny, winią was.A jednakty. Zaśmiał się niewesoło. Mnie nie chcą słuchać, ty zaś przyszłaś na mojewezwanie, by siąść u mych stóp, poznawać Tanach i marzyć o wyzwoleniuswojego przyjaciela.Wiem, co robisz z klientami, którym służysz.Wiem o tym.Słyszymy o takich rzeczach, nawet w jeszuickich domach.To dla mnie wstrętne, ajednak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|