[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Z przykręceniem trzech pierwszych śrub nie było najmniejszych kłopotów.Podobnie jakpoprzednio.Zrezygnowany Lando popatrzył na Vuffiego Raa.Mały android odwzajemniłmu się takim samym spojrzeniem.Mimo iż nie miał głowy, a w torsie płonęło tylko jednooko, jego właściciel wiedział, co czuje mechaniczny przyjaciel.Znał go na tyle dobrze, żepotrafił się w tym zorientować, jedynie obserwując ruchy macek.Obaj umieścili czwartąśrubę w otworze, a następnie Calrissian przyłożył klucz do sześciokątnego łba.- Jeżeli tym razem się nie uda, stara obrabiarko, będziemy musieli sprowadzić ogromnądrucianą klatkę!W przypominających plaster miodu głębinach Oseona Sześć Tysięcy OsiemsetCzterdzieści Pięć biegły grube rury, w niektórych miejscach mające nawet dwa metryśrednicy.Wykorzystując energię atomowego stosu, przesyłały powietrze, wodę i inneważne substancje do hoteli, biur, sklepów i wielu miejsc, odwiedzanych przez istotyludzkie.Tak głęboko nie zapuszczał się chyba nikt oprócz naprawczych androidów.Tezaś pojawiały się co jakiś czas i jakby od niechcenia dokonywały inspekcji albo usuwałyawarie.Właśnie tu wyznaczono miejsce spotkania.- A jednak przyszedłeś - szepnęła postać, odziana w szare ubranie.Strój przypominałmundur, pozbawiony wszelkich oznak i naszywek, które umożliwiałyby identyfikacjęstopnia czy rodzaju jednostki.Widoczna między stojącym sztywnym kołnierzykiem awojskową czapką twarz zdradzała, że rozmówca jest osobą młodą.Był to pierwszy oficerz gwiezdnego krążownika Wennis.Ukryty w cieniu transformatora mającego rozmiarysporego gwiezdnego statku, mówił tak cicho, że nie dałoby się usłyszeć ani słowa wodległości dwóch albo trzech kroków od basowo pomrukującego urządzenia.Druga osoba, rzucająca się w oczy mniej niż pierwsza, stała w jeszcze intensywniejszymcieniu, osłonięta od stóp do głów zwojami fałdzistej tkaniny.Była wyższa niż zastępcadowódcy Wennisa , ale nie odzywała się ani słowem.W odpowiedzi na powitanie tylkokiwnęła głową.- To dobrze - syknął oficer, zapewne przyzwyczajony do takiego stylu prowadzeniarozmowy.- Czy rozumiesz, co masz zrobić, kiedy dotrzesz na Oseon Pięć TysięcySiedemset Dziewięćdziesiąt Dwa? Nie możesz się zawahać ani popełnić jakiegokolwiekbłędu.Starszy Administrator wymyślił legalny sposób, za pomocą którego będzie chciałnas przechytrzyć, a zatem musimy pokrzyżować jego plany! Otrzymaliśmy wyraznerozkazy, które najprawdopodobniej wydano na samej górze.Całkowicie osłonięty wysoki rozmówca znów tylko skinął głową.- W takim razie wszystko ustalone.Jeżeli nie zawiedziesz, otrzymasz hojne wynagrodzenie.Nasz.ehm.przełożony umie się odwdzięczyć.Potrafi także okazać niezadowolenie,jeżeli zdradzisz jego zaufanie.Zamaskowana postać lekko się wzdrygnęła, ale powodem było zapewne zimno.Chociażw sąsiedztwie pracowało wiele urządzeń, panował chłód, a przy każdym oddechupojawiały się ledwo widoczne chmurki pary.Istota wzdrygnęła się po raz drugi.Może więc jednak powodem nie było zimno?Nie mówiąc więcej ani słowa, odziany w szary mundur oficer odwrócił się i wyszedł.Bardzo mu się spieszyło.Wiedział, że zanim wróci na pokład Wennisa , musi się zkimś spotkać.Na samą myśl o tym czuł przerażenie, tym bardziej że miejsce spotkania52@ Lando Calrissian i Ogniowicher Oseonawyznaczono jeszcze głębiej we wnętrzu asteroidy.Wysoka, osłonięta fałdzistym materiałem istota, z którą rozmawiał, także odwróciłasię i zniknęła.Pozostało po niej samotne, puchate, żółte piórko.Poddając się prądowichłodnego powietrza, przez chwilę unosiło się nad posadzką.Pózniej delikatnie spoczęłona szorstkiej powierzchni i znieruchomiało.Lando miał mieszane uczucia, co w jego sytuacji było całkiem zrozumiale.Właśnie wsunąłnaładowany paralizator pod szeroką szarfę, opasującą lotniczy kombinezon, który zwyklewkładał przebywając na pokładzie Sokoła Milenium.Pamiętał, że samo posiadanie takiejbroni uchodziło w systemie Oseona za ciężkie przestępstwo, zagrożone karą śmierci.Wdodatku egzekucja tej kary była tak potworna, że powieszenie, zagazowanie, a możenawet tortury nerwów, wydawały się lekkimi sposobami zejścia z tego świata.Pewną pociechę stanowił fakt, że Calrissian działał z bezpośredniego rozkazu wydanego- co prawda tylko ustnie - przez Loba Doluffa.Wyglądało na to, że Starszy Administratorrzeczywiście jest gotów zrobić wiele, aby hazardzista nie stracił życia.Możliwe, iż bardziejpragnął tylko tego, żeby Bassi Vobah i Waywa Fybot wykonali wszystko dokładnie tak,jak im rozkazał.Pistolet, na którego zwrot Lando tak nalegał, miał stanowić dodatkową - chociaż niezbytpewną- gwarancję, że wszystko potoczy się zgodnie z planem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|