[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Odpowiedział tymsamym, nie zdradzając się jednak z równie dużą niechęcią.Fale gorąca odbijały się od bezlitosnegoszklistego chodnika.Przypomniał sobie, jak kiedyś w barze o nazwie C'uarr's widział podobne ręcełamiące wszystkie palce kandydata na poszukiwacza.- Komendant Gundhalinu - powiedział energicznie - do agenta Ahron.- A oni? - zapytał strażnik umyślnie obrazliwym tonem, wbijając w pozostałą trójkę swe ciemne,zapadnięte oczy.Gundhalinu poczuł, jak się krzywi stojący obok Kullervo.- Też - powiedział łagodnie i zrobił krok do przodu, zmuszając strażnika, by się cofnął.Tamtenodwrócił się i bez jednego słowa odszedł.Kullervo rzucił za nim jedno krótkie, uważne spojrzenie, alezachowywał milczenie, gdy funkcjonariusz prowadził ich do gmachu, w którym oczekiwał na nich agentAhron.Wewnątrz zostali wsadzeni do zamkniętego wagoniku i posłani niby bagaż.Po drodze mijalijednakowe korytarze całego kompleksu.Odległość nie była duża, lecz mimo to Gundhalinu cieszył się, żenie musi, niby przestępca, iść pod strażą.Siedzący obok Ananke przypatrywał się identycznym wejściom,jakby było w nich coś ciekawego.Gundhalinu zerknął na Kullervo, który skrzywiony, trzymał się za ucho,pociągał za kryształowe paciorki kolczyka, będącego jedną z bardziej rzucających się w oczy oznak jegonieprzewidywalnego charakteru.Obok Reede'a siedział Niburu, jego krótkie jak u dziecka nogi zwisały z siedzenia.Gundhalinuprzypuszczał, że Kedalion jeszcze bardziej od niego cieszy się, iż nie musi iść, bo zawsze musiałdostosowywać krok i ruchy ciała do ludzi różniących się od niego wzrostem.Odważył się go kiedyś o tozapytać, gdy ujrzał, jak Niburu stanął na krześle, by widzieć proste dane, które Kullervo kazał musprawdzić.Kedalion jedynie wzruszył ramionami z rezygnacją i mruknął, że na pokładzie statkukosmicznego jego wymiary są bardziej wygodne niż wszystkich innych.Gundhalinu ponownie zerknął na Niburu i Ananke.Obaj przyglądali się mijanym, wypranym z barwścianom, siedząc dziwnie symetrycznie.Zaczął się zastanawiać, czy Kullervo dobrał swój zespół zewzględu na szok, jaki wywoływali.Podejrzewał, że to możliwe, lecz mimo wszystko był niemal pewien, żeReede najął ich nie dla wyglądu, lecz raczej pomimo niego.Wagonik wyrzucił ich dokładnie przed wejściem, które bardziej niż drzwi przypominało śluzęprowadzącą do ściśle izolowanej komory.Zrodki bezpieczeństwa były niemal równie wyrafinowane, cosam Projekt.- Przesada.- Gundhalinu usłyszał, jak w tyle Kullervo mruczy do Niburu.- Przed czym to tak sięchronią te czubki?Gundhalinu obejrzał się na nich, lekko krzywiąc usta.- Przed spontanicznością - rzucił.Reede powiedział coś niezrozumiałego, gdy pojawił się przed nimiwewnętrzny ekran drzwiowy.Przez pustkę wielkiego pokoju spojrzała na nich krępa niemłoda kobieta o złotej skórze iufarbowanych na stalowy kolor włosach.Gundhalinu rozpoznał w niej agenta Ahron.To ona przypoprzednich jego wypadach nad Ogniste Jezioro zatwierdzała pozwolenia na wyjazd i trasę podróży.Miała na sobie odmianę munduru noszonego tu przez niemal wszystkich i wyraz twarzy równie muznajomy, co ona sama - wyrażający czujność, lecz także całkowity brak zainteresowania wszystkim, cowidziała.Oprócz niej w pokoju byli jeszcze trzej mężczyzni, nie musiał się pytać, by wiedzieć dlaczego.- Komendant Gundhalinu - powiedziała Ahron, wymawiając to nazwisko z pewną zgryzliwością, jakbywątpiła, czy pamięta jego twarz.- Tak - odparł tak przymilnie, jak tylko zdołał - gotów do następnej próby.Mam nadzieję, że ostatniej,dzięki memu koledze wskazał na stojącego obok sztywno, przyglądającego się pokojowi i obecnym w nimludziom Kullervo.Ahron nic nie odpowiedziała, nadal wpatrywała się w Gundhalinu bez najdrobniejszego śladuzaciekawienia.Trójka mężczyzn stała za nią cicho.- Wierzymy, iż znalezliśmy sposób opanowania napędu gwiezdnego.Jestem pewien, że nie muszępani tłumaczyć, co to oznacza.- Tak, panie komendancie, przejrzałam wasze dokumenty.Także zezwolenia i spisy wyposażenia -powiedziała, zerkając na ekran stojącego obok burego biurka - komputera.- Przynajmniej raz wszystkowydaje się być w porządku.Nie widzę powodów, dla których nie mielibyście odjechać zgodnie z planem.Gundhalinu zrozumiał z pewną irytacją, iż owo "przynajmniej raz" odnosi się do jego wniosku, a nieodpowiedzi Bezpieczeństwa.- Bardzo się cieszę, że to słyszę - powiedział z męczącą uprzejmością.Poczuł, jak Kullervonieznacznie się odprężył.- Ile czasu według pana zajmie ta wyprawa?- Trudno powiedzieć.Jeśli wszystko pójdzie dobrze.- Potrzebuję dokładnego określenia długości pobytu.- Niecierpliwie puknęła w ekran.- Tak, oczywiście.Tydzień.- Niemal natychmiast powinni się przekonać, czy zadziałarestrukturyzacyjny program Reede'a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|