[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Fajksat mnie rozpoznał.— A jakbyś nie był wnukiem dziadka, to co?— To nic.Przepłoszyć mnie chcieli, owszem, ale nie wiedzieli, kto tam podgląda.Okazało się, że ja.— I co?— I przecież znają dziadka, nie? A dziadek doskonale wie o fałszowaniu, tylko do tej pory nie miał pojęcia, kto to robi.I Barański ma znaczki pana Franciszka, nie wszystkie, ale dużo, chciał wydrzeć je od pani Piekarskiej, skompletować kolekcję i sprzedać jednemu z Francji.Znaczy nie całkiem tak, chciał mu pokazać, ekspertyzy i tak dalej, a potem najmniej z połowę sfałszować.Fałszują tak, że robią kserokopię na specjalnym papierze.I teraz mu się cały interes zawalił.Wystarczy, że powiem dziadkowi, co widziałem i słyszałem.Rafał omawiane kwestie znał doskonale.Poczuł się wstrząśnięty.— Rany boskie, skąd to wszystko wiesz…?!Z rosnącym zadowoleniem Pawełek powtórzył wszystko, co słyszał przez dziurę.Pamiętał doskonale każde słowo, teraz już mógł to spokojnie kojarzyć i wyciągnąć wnioski.Zawleczenie go do środka było oczywistym idiotyzmem, ale i bez tego stał się dla nich niebezpieczeństwem, skoro zobaczył znaczki i pieczątki na stoliku.Jako osoba postronna mógł nie mieć pojęcia, co widzi, ale jako wnuk dziadka…— No tak — przyznał Rafał — teraz już się mniej dziwię.I co chcieli? Trzasnąć cię i utopić w gliniankach?— Glinianki im do głowy nie przyszły, nie wiem dlaczego.Chcieli mnie podrzucić na tamtejszych działkach, ale nie jako trupa, tylko jako debila.— Proszę? — zdziwił się Rafał.Tu już wyjaśnienia Pawełka były nieco mniej dokładne, nie znał się na medycynie.Szok insulinowy stanowił zjawisko całkowicie mu obce.Wrogowie w każdym razie byli pewni, że co najmniej skretynieje nieodwracalnie i straci pamięć na zawsze, możliwe, że właśnie taki rezultat udałoby się im osiągnąć, gdyby Czesio zdążył.Teraz, kiedy im uciekł, nie wiadomo co zrobią…— Wiadomo — powiedziała spokojnie Janeczka.— Albo będą mówili, że go chcieli tylko nastraszyć, albo się wyprą całkiem i powiedzą, że go znaleźli na schodkach, sam się przewrócił i rąbnął w głowę, a oni go zabrali do domu, żeby ratować.Czesio poleciał do apteki po lekarstwo.Głowę daję, że tak będzie.— Niegłupie — pochwalił z namysłem Pawełek.— I coś mi się widzi, że tego…— No właśnie.Też będziesz mówił, że tak właśnie było.— Co takiego?! — oburzył się Rafał.— Czy wam coś na umysł padło?! Pozwolić im na takie…?!— A co, uważasz, że dziadek powinien się dokładnie dowiedzieć, jak wygląda nasza metoda dedukcji? – przerwała zimno Janeczka.— Tobie też nie radzę gadać za dużo.Oni i tak będą się bali, że powiemy prawdę…Karolina słuchała rozmowy z szalonym zainteresowaniem.Dzięki pierwszej opowieści Stefka rozumiała doskonale prawie wszystko.Przerażająca przygoda, w której wzięła udział bezpośredni, teraz podobała jej się nadzwyczajnie.Co prawda, w trakcie akcji wrażenia trochę przerosły jej siły, ale skończyło się to szczęśliwie i przyjemność brała górę nad okropnościami.W dodatku Pawełek, mówiąc do siostry i Rafała, właściwie zwracał się do niej.Spoglądał na nią niby krótko, ale za to jak…!— Z tego wynika, że uratowała cię Karania — powiedziała głosem, w którym już zaczynało dźwięczeć rozbawienie.— Fakt! — przyznał natychmiast Pawełek z gorącym zapałem.— I ty!— I Stefek — podsunęła sprawiedliwie Janeczka.— To był genialny pomysł.Chaber sam jeden takiego zamieszania by nie narobił.Stefek siedział w kącie, prawie w milczeniu, pławiąc się w błogości absolutnej.Od czasu do czasu ośmielał się nawet patrzeć wprost na Janeczkę.Dzisiejsze wydarzenia, wystrzałowe i tak imponująco skuteczne, upoważniały go niejako do takiego zuchwalstwa.Ostatecznie to on znalazł Karolinę razem z tym jej straszliwym psem, on wyśledził Czesia, on wpadł na cudowną myśl zabrania ich ze sobą.No owszem, niech będzie, przypadek w tym wszystkim gdzieś tam się plątał, ale nie kto inny, tylko on sam temu przypadkowi dopomógł.A teraz siedzi tu, patrzy na swoje bóstwo, ma prawo do tego, nic już więcej nie musi robić i słyszy słowa uznania.— Co teraz? — spytał Pawełek, spoglądając na Karolinę.Karolina również chciała to wiedzieć.— Teraz trzeba zrobić wszystko razem — oznajmiła Janeczka zdecydowanie.— Zawiadomić dziadka o aferze.I załatwić te piwnice i działki, z tym, że, zdaje się, miejsce nam odpadło…Urwała, uświadamiając sobie, że w wyjawieniu sekretu posuwa się chyba za daleko.Rozejrzała się i jakby oprzytomniała.Nie, zaraz, w porządku, siedzą w tym pokoju wyłącznie osoby wtajemniczone.Wszyscy, z wyjątkiem Karoliny, nie tylko znają sprawę, ale nawet mają w niej brać udział.A ta dziewczynka…Przyjrzała się Karolinie.Karolina nie wyglądała na swój wiek, wydawała się starsza.Z psiej bitwy pod furtką wybiegła wprawdzie roztrzęsiona i zapłakana, ale uspokoiła się błyskawicznie, w dodatku sama z siebie, bez żadnych starań.Podporządkowała się sytuacji, kłopotów nie przyczyniła…Popatrzyła na Pawełka.Jeden rzut oka wystarczył.Tak, Karolinę należało potraktować odpowiednio…— Czy ty potrafisz zachować sekret? — zwróciła się wprost do niej surowym tonem.— Tak! — wyrwało się Pawełkowi.— Mur beton, że tak! Jestem pewien!To wystarczyło.Karolina była gotowa przyświadczyć, że potrafi strzelać z armaty.— No więc to, co tu mówimy, to jest tajemnicą absolutną i nikomu tego nie wolno powiedzieć.Ani słowa!— Czekajcie! — wtrącił się Rafał.— W obliczu ostatnich wydarzeń, nie wiem czy ta cała hopa z częściami jest jeszcze potrzebna…Janeczka i Pawełek zaprotestowali równocześnie, gwałtownie i z oburzeniem.Rafał zdziwił się podejrzliwie.— Dlaczego? Skoro już zostali ujawnieni…?— A to im właśnie zostało, jako ostatnia szansa! — zdenerwowała się Janeczka.— Już się zdążyłam zastanowić.Mają panią Nachowską jako zakładnika i powiedzą dziadkowi, że jak dziadek ich, to oni ją, no, rozumiesz, co mówię!— I przyduszą ją więcej! — poparł ją energicznie Pawełek.— To są złoczyńcy, trzeba było słyszeć, co gadali i jak! Panią Nachowską trzeba od nich uwolnić, bo dopiero teraz się do niej zdrowo przyczepią!Rafał też się zdążył zastanowić.— Wyjąć im z ręki ostatnią broń… W porządku, macie rację.Ale faktycznie, u nich składować już nie można, bo zgadną, że myśmy w tym palce maczali i będą się mścić, albo co.— Ja im się zemszczę… — mruknął złowieszczo Stefek z kąta.— Otrują psa — powiedziała niespokojnie Karolina.Janeczka przelotnie pomyślała, że dobrze trafiła, ta dziewczynka jest inteligentna, nie wie o co chodzi, ale z miejsca łapie sens…— Chaber z obcej ręki nie weźmie — powiedziała stanowczo.— Ale Karunia weźmie! Ona jest łakoma, zeżre wszystko!— W takim razie was obie trzeba przed nimi ukryć! — zadecydował bez namysłu Pawełek.— Nie mają o was pojęcia, nie trafią tutaj.Możliwe, że czekają przed naszym domem, ale tu na pewno nie!— Kto czeka? — spytała sarkastycznie Janeczka.— Ta gruba ropucha, czy pan Fajksat?— Chociażby Czesio…!— Czesia załatwię — zaofiarował się lekceważąco Stefek.— Skoczę pierwszy i sprawdzę, jak się tam gdzie pęta, powiem, że czekam na was i czekam, już pół dnia i doczekać się nie mogę.Nie widzieli mnie tam, mogę sobie pozwalać.— Skończcie ten turniej rycerski i wracajmy do sprawy! — zażądał Rafał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl