[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie wiadomo dokładnie,91 co się tam dzieje w tej Anglii, możliwe, że trzeba będzie szybko skoczyć do Lon-dynu i lepiej, żeby ktoś był bliżej.Ponadto wiadomy osobnik może tu wrócić.Szczerość młodej damy nie ulega wątpliwości, jest zrozpaczona i sama nic niewie.On, Marcin, będzie tu zatem czuwał, oczekując powrotu jaśnie panny Justy-ny. To już rozumiem dokładnie, skąd się wziął związek panny Antoinettez Kacperskimi  stwierdziłam z satysfakcją. Nie jestem pewna, czy on sięz nią przypadkiem nie ożenił, coś mi się majaczy na tym tle, ale bardzo niewyraz-nie. Jak już słuchałaś gadania babci, trzeba było słuchać porządnie!  rozzło-ściła się Krystyna. Ja słuchałam jak wściekła, ale babcia mąciła.Zdaje się, że to było jeszczeprzed jej urodzeniem i nie miała wspomnień osobistych.Jakieś strzępki się po niejplątały.Albo może nie lubiła akurat o tym mówić.Nic ci na to nie poradzę. Może jeszcze jakiś list się znajdzie.Listów jednakże więcej nie było, ale i tak uciechę miałyśmy nieziemską.Re-alizując mój antywłamaniowy pomysł, wzbudziłyśmy lekkie zgorszenie i cichąnaganę usługującego personelu, panienki przestawiły sobie noc i dzień, w dzieńspały, śniadanie jadły po południu, nie wiadomo było, co robić z obiadem.Po no-cach paliły się światła w połowie zamku, co by na to nieboszczka pani hrabinapowiedziała.Widząc wyrazny rozkwit potępienia i korzystając z powrotu kamerdynera,który zdumiewająco szybko odzyskał zdrowie, zebrałyśmy służbę w ogromnymholu i wyjaśniłyśmy sprawę uczciwie.Rzeczy po naszych przodkach trzeba razwreszcie uporządkować, jeśli robimy to w nocy, świecąc przy tym gdzie popad-nie, z pewnością żaden złodziej nie przyjdzie się włamywać.Poświęcamy się.W dzień musimy to odespać, bo inaczej padniemy trupem, i taki obiad, na przy-kład, możemy jeść o jedenastej wieczorem.Albo można zostawić nam zimną ko-lację, którą spożyjemy o pierwszej w nocy.A lepszego sposobu zabezpieczeniadóbr nikt chyba nie zdoła wymyślić.W mgnieniu oka nagana przeistoczyła się w uznanie i zachwyt, jaśnie panienkiokazały się nie takie głupie, jak na to wyglądało.Zyskałyśmy aktywną pomoc,służba podzieliła się obowiązkami, Gaston działał póznym wieczorem, a kucharkaz pokojówką od wczesnego poranka.Włamywacze stracili wszelkie szansę.Zdecydowałyśmy się robić sobie od razu spis prawdziwie cennych zabytkówi do garderoby prababki Karoliny dotarłyśmy dopiero po dziesięciu dniach.92 * * * Słuchaj  powiedziała akurat o północy Krystyna, nagle rozpłomieniona. To znaczy nie słuchaj, tylko popatrz! Czy ja dobrze widzę? Pudła na kapelusze!Popatrzyłam.Rzeczywiście, cała szafa w garderobie była tym zawalona, wiel-kie okrągłe bałwany, część stała także na szafie.Uświadomiłam sobie, że pierw-szy raz trafiamy na takie bogactwo nakryć głowy, do tej pory pojawiały się tylkoczepeczki i ozdobne stroiki, balowe i wieczorowe, a prawdziwych kapeluszy niebyło.Nie miałam kiedy dziwić się temu, bo inne atrakcje odzieżowe waliły Niaga-rą i same pantofle do przymierzania zajęły nam jedną całą noc.Widocznie nastąpiłtu jakiś podział na asortymenty.Krystyna dostała istnego szału. Kapelusze! Nareszcie! Popatrzmy na te osławione kapelusze, niech ja razwreszcie sprawdzę, jak one to nosiły, że im wiatr nie zdzierał z głowy! Może będąogrody warzywne i ptaszarnie, młyńskie koła i bocianie gniazda! Chronologiczniechcę, historycznie, mów, które z jakich czasów! Wariatka  powiedziałam z przekonaniem i sięgnęłam na najwyższą pół-kę.Krystyna wlazła na krzesło i zaczęła ściągać te z góry.Dostarczyłam jej dodatkowych emocji wstępnych, suponując, że widzimy ma-gazyn.To jest druga garderoba prababci, ukryta za pierwszą, niejako podręczną,może się tu znajdować generalny skład nakryć głowy wszystkich przodkiń odpokoleń.Krystyna omal nie zleciała z krzesła, chwyciłam pudło, wypadające jejz rąk.Uroczyście, acz niecierpliwie, zaczęłyśmy to otwierać.Zmiłuj się Panie, a cóż te baby na głowach nosiły! Niby to wszystko było namwiadomo, ale nie ma jak kontakt bezpośredni.Nie rozczarowało nas nic, przeciw-nie, głos odbierało od wstrząsów, największe wrażenie robił kapelusz, na którymze stada małych ptaszków wyrastały olbrzymie strusie pióra, kompletne ogony.Nie umywała się do niego nawet strzecha słomiana i cała winorośl z potężnymigronami.Ogrody kwiatowe, papużki-nierozłączki, koronki, upierzenie wszelkie-go autoramentu, gałązki uwite w formie gniazdka, owoce swojskie i egzotyczne,rajskie ptaki i pawie, nie mówiąc już o kokardach i wstążkach, którymi po roz-winięciu, dałoby się zapewne opasać kulę ziemską w okolicy równika, wszystkozapierało dech w piersiach.Woale usłały całą podłogę.Rzecz jasna były też teprzerażające rury od piecyka, sterczące pół metra przed twarzą i krochmalone fal-banki, wiązane pod brodą.Istna orgia!Mierzyłyśmy to, oczywiście, luster w garderobie nie brakowało.Do zamkumógł się wedrzeć w tym momencie pułk włamywaczy i siekierą porąbać posadzki,nie zwróciłybyśmy na nich najmniejszej uwagi.Zapomniałyśmy o chronologii,93 przytłoczyło nas to bogactwo, a co najśmieszniejsze, cały ten majdan okazał sięzaskakująco twarzowy!Uspokoiłyśmy się wreszcie na chwilę ze zwyczajnego zmęczenia, bo ręcemdlały od trzymania w górze.Druga szafa również była tym zapchana, Kryśkawygarnęła resztę pudeł, nieco mniejszych.Otworzyłam ostatnie wielkie, ujrzałammnóstwo czarnego pierza, mieniącego się odrobinę zielono i fioletowo. Chyba żałobne  stwierdziłam. Nie ma żadnych dodatkowych śmieci.Ciekawe, z jakiego to ptaka.Krystyna wyciągnęła szyję i zajrzała ciekawie do pudła akurat w chwili, kiedywyjęłam kapelusz. Ejże, a to co?  wykrzyknęła, zdumiona.Wychyliłam się zza opierzonegoronda i też spojrzałam.W pudle leżało jeszcze coś, przedtem zakryte kapeluszem.Jakby współczesnapederastka, tyle że nietypowa i bardzo stara, z pociemniałej skóry.Nasadziłamkapelusz na głowę, żeby uwolnić ręce i sięgnęłam po to.Krystyna sięgnęła rów-nocześnie, przez chwilę wydzierałyśmy sobie przedmiot, za długo już byłyśmyw zgodzie, żeby tak od razu jedna drugiej ustąpić.Ona pierwsza puściła, ponie-waż spojrzała na mnie i jakby się zachłysnęła. Jezus Mario!  krzyknęła zdławionym głosem i zerwała mi z głowy pie-rzasty kapelusz.Obejrzałam się za nią, zaskoczona.Rzuciła się do lustra, już nasadzając toczarne pierze na łeb, ujrzałam jej wizerunek i zamurowało mnie.Tak pięknej mo-jej siostry jeszcze nie widziałam!Mieniące się czarne pióra pokrywały całe rondo, chyba znajdowały się nawetpod spodem, bo rzucały na twarz jakiś tajemniczy cień.Coś jakby liliowego, cowzmagało blask oczu i podnosiło świeżość cery.Najobrzydliwszej mazepie doda-łoby urody, a co tu mówić o kobiecie pięknej z natury. No, no. powiedziałam wreszcie, ochłonąwszy z wrażenia. Ja teżtak w tym wyglądałam.?Krystyna z politowaniem łypnęła na mnie okiem. To jest najcenniejszy przedmiot, jaki znalazłyśmy w tym zamku  oświad-czyła stanowczo. Słuchaj, gdzie my to możemy nosić? Nie mówię równocze-śnie, ale na zmianę.Jestem uczciwa i mimo wszystko nie zabiję cię, żeby nosićsama. Na wyścigach w Ascot  odparłam bez wahania. Tam można nosićwszystko, co się tu znajduje.Krystyna pokręciła głową, niezdolna oderwać oczu od samej siebie. Marnotrawstwo.Na wyścigach nikt nie zwróci uwagi, nawet kobiety. Kobiety zwrócą.Przynajmniej niektóre, te, co przychodzą wyłącznie dlakapeluszy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl