[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niebawem udowodnię swoją tożsamość.Tymczasem nie będą cię niepokoić i możesz ostrzec tego swojego drogocennego Konrada.A potem.- Tak?- Och, tylko to.1743 Northwestern to mój numer telefonu.I uważaj, żebyś się nie pomyliła.Obdarzyła go czarującym spojrzeniem, uśmiechając się przez łzy.- Nie zapomnę.Naprawdę nie zapomnę.- A więc wszystko w porządku.Do widzenia.Posłuchaj.- Tak?- Wracając do pierwszych chrześcijan.Jeszcze jeden raz nie zrobi różnicy, nieprawdaż?Objęła go za szyję.Jej wargi lekko dotknęły jego ust.- Lubię cię.Zapamiętaj, że cię lubię, cokolwiek by się wydarzyło.Anthony z ociąganiem uwolnił się z objęć dziewczyny i podszedł do swej eskorty.- Jestem gotów, panowie.Przypuszczam, że nie macie zamiaru zatrzymywać tej młodej damy.- Nie - odparł niski mężczyzna uprzejmym tonem.- Pan w zupełności wystarczy.Przyzwoici faceci pracują w tym Scotland Yardzie, pomyślał Anthony, schodząc za nimi po wąskich schodach.Na dole nie było nikogo.Stara kobieta zniknęła bez śladu.Anthony dosłyszał ciężki oddech dobiegający zza drzwi w głębi sklepu i odgadł, że musiała tam stać i uważnie śledzić wypadki.Kiedy znaleźli się na obskurnej Kirk Street, Anthony wciągnął głęboko powietrze i zwrócił się do niższego mężczyzny:- A teraz, inspektorze.Przypuszczam, że pan jest inspektorem?- Owszem.Detektyw inspektor Verrall.A to jest detektyw sierżant Carter.- W porządku, inspektorze Verrall.Nadeszła pora, aby rozsądnie porozmawiać.Jak również posłuchać.Nie jestem jakimś tam Konradem.Nazywam się Anthony Eastwood i jestem z zawodu pisarzem.Jeśli zechce mi pan towarzyszyć do mojego mieszkania, myślę, że wkrótce przekonam pana o swej tożsamości.Rozsądny sposób, w jaki Anthony przemówił, wywarł pewne wrażenie na detektywach.Na twarzy Verralla po raz pierwszy pojawił się cień wątpliwości.Cartera najwyraźniej trudniej było przekonać.- Możliwe - zadrwił.- Ale proszę pamiętać, że owa młoda dama nazywała pana Konradem.- Och, to całkiem inna historia.Mogę panom wyznać, że z przyczyn.hmm.osobistych przedstawiłem się tej młodej damie jako człowiek o imieniu Konrad.Sprawa osobista, rozumiecie, panowie.- Interesująca historia, nieprawdaż? - zauważył Carter.- Pójdzie pan z nami.Zatrzymaj taksówkę, Joe.Zatrzymali przejeżdżającą taksówkę i wsiedli.Anthony raz jeszcze zwrócił się do Verralla, którego, jak sądził, łatwiej było przekonać:- Proszę posłuchać, drogi inspektorze, cóż złego się stanie, jeśli udacie się do mojego mieszkania, aby przekonać się, czy mówię prawdę? Jeśli chcecie, możemy zatrzymać taksówkę - to dżentelmeńska propozycja.Wszystko razem nie potrwa dłużej niż pięć minut.Verrall popatrzył na niego badawczo.- Zgoda - powiedział nagle.- Może to zabrzmi dziwnie, ale wierzę, że mówi pan prawdę.Nie chcemy zrobić z siebie głupców na posterunku, przyprowadzając niewłaściwego człowieka.Jaki jest pański adres?- Brandenburg Mansons czterdzieści osiem.Verrall wychylił się i podał adres kierowcy.W milczeniu dojechali do miejsca przeznaczenia.Tam Carter wyskoczył pierwszy, a Verrall ruchem ręki pokazał Anthony'emu, aby szedł za nim.- Nie chcemy żadnych kłopotów - wyjaśnił wysiadając.- Pójdziemy jak przyjaciele, jakby pan Eastwood przyprowadzał znajomych do domu.Anthony był niezwykle wdzięczny za tę propozycję.Jego pozytywna opinia o Wydziale Kryminalno-Śledczym rosła z każdą chwilą.Na klatce schodowej mieli szczęście spotkać Rogersa, portiera.Anthony przystanął.- Ach, dobry wieczór, Rogers - rzucił zdawkowo.- Dobry wieczór, panie Eastwood - odpowiedział portier z szacunkiem.Rogers przywiązał się do Anthony'ego, który był uosobieniem hojności, czego nie można było powiedzieć o wszystkich jego sąsiadach.Anthony zatrzymał się na dolnym stopniu schodów.- Aha, Rogers - powiedział obojętnie - jak długo ja tu mieszkam? Właśnie przekomarzam się na ten temat z przyjaciółmi.- Niech no się zastanowię, proszę pana.To będzie już prawie cztery lata.- Też tak myślałem.Anthony spojrzał triumfalnie na detektywów.Carter chrząknął, a Verrall uśmiechnął się szeroko.- Dobre, ale nie całkiem - zauważył.- Idziemy na górę?Anthony otworzył drzwi mieszkania.Z ulgą przypomniał sobie, że jego służący, Seamark, wyszedł.Im mniej świadków katastrofy, tym lepiej.Maszyna do pisania stała niezmiennie na swoim miejscu.Carter zbliżył się do stołu i przeczytał tytuł widniejący na kartce.- Tajemnica drugiego ogórka - oznajmił z ponurą miną.- Moja powieść - wyjaśnił Anthony nonszalanckim łonem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl