[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Wiesz, co mówiła w takich sytuacjach moja mama?Pokręciłam głową, nie zmieniając pozycji. Chłopcy są głupi, a dziewczynki są nieznośne.Zwięta prawda! 38Radosne krzyki niosły się w powietrzu, a urządzenia wesołego miasteczka wirowały, śmigałyi mrugały kolorowo.Szłam z moim starszym bratem, przepychając się przez tłum.Od lat niebyłam na festynie.Tata od razu zaciągnął mamę na diabelski młyn, a Joseph z moimchłopakiem urwali się na kolejkę górską, zostawiając mnie z Danielem.Woń pączków,kiełbasek, gwar i okrzyki.Fajnie było wyjść z domu.Tak normalnie. Tylko ty i ja, siostro  powiedział Daniel, kiedy krążyliśmy pomiędzy straganami. Cozrobimy z tak pięknie rozpoczętym wieczorem?Minęła nas dziewczynka z pękiem balonów tak wielkim, iż bałam się, że za chwilę uleciw niebo.Uśmiechnęłam się do niej, ale kiedy nasze spojrzenia się spotkały, mała umknęław popłochu.Mój uśmiech zgasł jak zdmuchnięty.Przechodziliśmy obok budy obwieszonej pluszowymi zwierzakami. Mogłabym wygrać dla ciebie misia  powiedziałam do brata.Pod nogami chrobotał mi popcorn i omal nie wdepnęłam w kałużę, która została poniedawnym deszczu.Daniel pokręcił głową. Oni oszukują.Noah z Josephem wyłonili się nagle z tłumu.Mój młodszy brat był blady i drżący.Szaroniebieskie oczy Noaha błyszczały rozbawieniem. Jak tam jazda?  spytałam.Joseph zadarł brodę i wzruszył ramionami. W porządku. Był bardzo dzielny  powiedział Noah, a kącik jego ust drgnął w uśmiechu.Wędrowaliśmy dalej, aż Joseph zatrzymał się i zadarł głowę.Wielka, złowroga gęba klaunagórowała nad wejściem do jaskrawo pomalowanego budynku. Gabinet luster! Tak!Nie.Daniel musiał dostrzec moją niechęć, bo otoczył ramieniem plecy brata. Ja z nim pójdę  powiedział do Noaha i do mnie. Bawcie się dobrze. Tylko nie zaliczajcie tego, czego ja nie zaliczyłem!  krzyknął za nami Joseph i rozdzieliłanas ludzka masa.Lekki, pokrętny uśmieszek pojawił się na wargach Noaha.Mój ulubiony. Wreszcie zostaliśmy sami.Cudownie. Na to wygląda  powiedziałam. Co zrobimy z tą wolnością?Rozbłyski jaskrawych świateł uwydatniały jego wyraziste kości policzkowe.Kasztanowaczupryna była w cudownym nieładzie.Na pewno coś wymyślimy.Już miałam to powiedzieć, kiedy usłyszałam za plecami jakiś głos. Czy zakochane ptaszki chcą poznać swój los?Odwróciliśmy się i zobaczyliśmy kobietę w tradycyjnym stroju cygańskiej wróżki.Długa,kwiecista spódnica, zgadza się.Bluzka chłopka, zgadza się.Zbyt ostry makijaż, zgadza się.Przepisowe złote koła w uszach, zgadza się. Myślę, że nie  powiedziałam do Noaha. Chyba że ty chcesz?Pokręcił głową. Dziękuję, nie skorzystamy  rzuciłam i ruszyliśmy dalej. Nie możesz stąd odejść!  zawołała za mną kobieta.Jej słowa zabrzmiały dziwnie znajomo.Musiałam je już kiedyś słyszeć. Co powiedziałaś?Wróżka wpatrywała się we mnie czujnie, a minę miała tajemniczą. Chodz ze mną, a wszystko ci wyjaśnię.Noah westchnął. Posłuchaj& W porządku  powiedziałam, uspokajając go spojrzeniem. Chcę tam iść.Noah uniósł brwi z ponurym rozbawieniem. Jak sobie życzysz.Kobieta prowadziła nas, przemykając wśród tłumu, aż doszliśmy do niewielkiego,pasiastego namiotu.Odchyliła połę i naszym oczom ukazało się wnętrze migoczące od światełi kryształów, z wzorzystymi okryciami i draperiami zdobiącymi tę niewielką przestrzeń.O dziwo, pozbawioną typowej, kiczowatej sztuczności.Weszliśmy do środka.Wróżka ruchem głowy powstrzymała Noaha. Moja córka się tobą zajmie.Miranda!  zawołała.Jakieś dziewczę o nadętej minie, z różowymi pasemkami we włosach, wyłoniło się zzanaszywanej błyskotkami zasłony. Poczęstuj młodego pana herbatą.Pokaż mu, gdzie ma usiąść.Dziewczynka, która mogła mieć najwyżej trzynaście czternaście lat, na widok Noaha odrazu straciła swoją lekceważącą postawę.Jego przystojna, wysoka postać, oparta niedbaleo ścianę przy wejściu, i lekki, sarkastyczny uśmieszek pięknie wykrojonych ust zrobiły swoje.Małolata od razu stanęła do pionu. Wejdz  zachęciła, odchylając przed nim zasłonę.Noah popatrzył na mnie. Wszystko dobrze  zapewniłam. Idz.Odeszli.Wróżka zachęciła mnie gestem, żebym usiadła na plastikowym, składanymkrzesełku przy okrągłym, karcianym stoliku przykrytym tanim obrusem.Usiadłam.Przede mnąleżała talia kart.Zapewne tarota. Najpierw zapłać  powiedziała, wyciągając rękę.Jasne.Sięgnęłam do kieszeni po bilon.Wsunęła pieniądze w fałdy spódnicy i zerknęła namnie, jakby spodziewała się czegoś jeszcze.Nie miałam pojęcia czego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl