[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Klinga roześmiał się.Zrobił to, wiedząc, że Jah nie wybaczy mu szyderstwa.Klinga prosił się o kłopoty.Posłałam mu ostrzegawcze spojrzenie.Jego oczy pozostały niewzruszone.Nic go nie mogło onieśmielić.Jah poszedł sobie.Na nas również był czas.- Mam pracę do wykonania.Niczego nie osiągnęliśmy.Wiemy, jakie są nasze stanowiska.Mam zamiar dokończyć dzieło Kompanii.Ty zamierzasz dopuścić do tego tylko w takim stopniu, jaki ci odpowiada, a potem chcesz mnie wyeliminować.Nie mam zamiaru ci na to pozwolić.Klinga, idziesz czy zostajesz?- Idę.Nic tu po mnie.Łabędź i Mather wyglądali na zafrasowanych, Kopeć miał taki wyraz twarzy, jakby coś go bolało, natomiast Radisha była rozdrażniona.Kiedy tylko opuściliśmy fort, Klinga powiedział:- Teraz Jah spróbuje czegoś rozpaczliwego.- Dam sobie z tym radę.Będzie się wahał, dopóki się nie okaże, że jest za późno.Sprawdź swój batalion.- Kiedy znalazł się poza zasięgiem głosu, zwróciłam się do Narayana: - On ma rację.Będziemy czekać na Jaha czy wykonamy pierwszy ruch? Nic nie odrzekł; czekał, aż sama sobie odpowiem.- Zrobimy coś, kiedy się dowiemy, że on również coś planuje.Dokonałam przeglądu obozu.Zewnętrzne umocnienia były ukończone.Tymczasowo wystarczą.Potem się zajmę wprowadzaniem ulepszeń, głównie po to, by ludzie mieli jakieś zajęcie.Mur nigdy nie może być dość wysoki, a fosa głęboka.- Chcę, żeby do Shadar dotarło, iż potrzebuję kawalerzystów.Z ich reakcji będzie można wywnioskować, jaki jest rozmiar poparcia dla Jaha.Rozpuść wieści pomiędzy uchodźcami, że ci, którzy się zgłoszą na ochotnika, będą lepiej traktowani.Potrzebujemy również ochotników z prowincji.Musimy rozpowszechnić naszą wersję wydarzeń, zanim ci idioci spuszczą ze smyczy psy sporów frakcyjnych.- Są sposoby, by rozpuścić wieści - przyznał Narayan.- Ale będziemy musieli wysłać część moich przyjaciół za rzekę.- Rób, co trzeba.Zacznij od razu.Nie mamy dużo czasu.Nie możemy im pozwolić, żeby odzyskali równowagę.Idź.Wspięłam się na platformę, którą wzniesiono w pobliżu przyszłej północnej bramy obozu, i rozejrzałam po okolicy.Moi ludzie pracowali jak mrówki.Ich trud nikogo jeszcze nie zaraził.Tylko budowniczowie na rzece i kobiety Gunni robili cokolwiek.Ponad jednym z ghat wzbił się dym.Kiedy płomienie ogarnęły stos, kobieta rzuciła się w ogień.Teraz już musiałam uwierzyć.Wróciłam do chatki, którą zbudował dla mnie Ram i zajęłam się forsowaniem ograniczeń mego talentu.Wkrótce już będzie mi potrzebny.XVIIISny stawały się coraz bardziej straszne.Śniłam o śmierci.Wszyscy miewamy koszmary, ale nigdy nie pamiętałam tak wielu, tak jasno i długo po przebudzeniu.Wzywała mnie jakaś siła, jakaś moc.Starała się mnie zwerbować lub podporządkować sobie.Te sny były tworem jakiegoś chorego umysłu.Jeżeli miały mi się spodobać, to doprawdy ich autor miał niewielkie pojęcie o moim charakterze.Krajobrazy rozpaczy i śmierci pod niebem z ołowiu, pola, gdzie zgnilizna ciał i karłowate rośliny stapiały się niczym płynący powoli miękki wosk.Wszystko pokrywał muł, zwisał włóknami jak pajęczyna pijanych pająków.Szaleństwo.Szaleństwo.Szaleństwo.I nigdzie ani śladu koloru.Szaleństwo.A jednak obok niego skaza perwersyjnej atrakcyjności pośród umarłych dostrzegałam twarze, które tam właśnie widziałabym najchętniej.Wędrowałam przez te ziemie nietykalna, pełna życia, władczyni.Duchy, które biegły obok, stanowiły tylko przedłużenie mojej woli.To był sen, który wywieść się mógł prosto z fantazji mego nieżyjącego męża.To był świat, który uczyniłby swym domem.Zawsze o późnej godzinie w krainie koszmarów wstawał świt rozbryzgiem światła na zamazanym horyzoncie.Zawsze, na wprost przede mną, zdawał się świtem nadziei.Prosty i bezpośredni był ten budowniczy moich snów.Był jeden sen rzadziej występujący, który się obywał bez śmierci i zepsucia, jednak na swój własny sposób przeszywał mnie mrozem do szpiku kości Również utrzymany w tonacji czerni i bieli, przenosił mnie na równinę kamienia, gdzie śmiertelne cienie czaiły się za niezliczonymi obeliskami.Nic z niego nie rozumiałam, ale przerażał mnie.Nie potrafiłam kontrolować snów, nie pozwalałam jednak, by wywierały nadmierny wpływ na godziny spędzone na jawie, nie pozwalałam by mnie osłabiały.- Rozesłałem wieści, Pani.- oznajmił Narayan, odpowiadając na moje pytanie odnośnie rekrutów.Ścieraliśmy się, ilekroć wynikał temat jego bractwa.Nie był jeszcze gotów do rozmowy.- Ktoś powinien obserwować wydarzenia w Dejagore.- zaproponował Klinga.Zrozumiałam, choć czasem skrótowość jego wypowiedzi rodziła problemy.- Ghopal i Hakim mogą pojechać z oddziałem w dół rzeki.Dwudziestu ludzi nie powinno się obawiać kłopotów.Teraz jest znacznie spokojniej - odrzekł mu Narayan.- Oni szpiegują naszych sąsiadów – zauważyłam.- Już nie.Nawiązali kontakty.Sindhu może się tym zająć.On cieszy się większym szacunkiem.Kolejna drobna osobliwość dotycząca Narayana i jego przyjaciół.Mieli cały ukryty system kastowy.Nie potrafiłam jednak rozwikłać jego struktury.Narayan cieszył się wśród nich największym poważaniem.Barczysty, powściągliwy Sindhu zajmował miejsce zaraz za nim.- Wyślij ich.Jeżeli wszędzie mamy szpiegów, dlaczego nie mogę uzyskać żadnej informacji?- Nie mają do przekazania nic, co nie byłoby powszechnie wiadome.Prócz tego, że pomiędzy ludźmi Jaha szerzy się niezadowolenie.Jedna trzecia gotowa jest zdezerterować, jeżeli zaproponujesz im zaciąg.Jah próbował rozgłaszać, że ignorujesz obowiązki żony, ponieważ me chcesz popełnić sati albo żyć w odosobnieniu, jak to przystoi kobiecie Shadar.Realizuje jednocześnie kilka planów, ale żaden z naszych przyjaciół nie jest członkiem jego najbliższego otoczenia.- Zabij go - powiedział Klinga.Sindhu pokiwał głowąDlaczego? - Zwycięstwo polityczne byłoby lepsze, sięgałoby dalej.- Omijasz miejsce, w którym leży zaczajony w trawie wąż.Zniszcz go.Najprostsze rozwiązanie, nie pozbawione jednak pewnego uroku.To mogłoby wywrzeć spore wrażenie, gdyby nam się udało dopaść go w miejscu, gdzie zdaje się najmniej narażony na ciosy.A ponadto nie miałam już cierpliwości, by czekać na wyniki jakiejś bardziej skomplikowanej gry.- Zgoda.Ale finezyjnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|