[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kilkunastu podmorców uformowało w otwartej bramie szyk osłonięty tarczami i odpierało natarcia wartowników, podczas gdy inni zaczęli piąć się po wewnętrznych schodach, by dopaść usadowionych na dachu łuczników.Bijące w niebo po drugiej stronie muru płomienie oświetlały całą scenę niesamowitym, czerwonawym i migotliwym blaskiem.Natarcie królewskiej gwardii było potężne - w pierwszych szeregach szli najlepsi szermierze.Vixa wymieniła kilka szybkich ciosów z jakimś oszczepnikiem.Zwarłszy się z nim pierś w pierś, pojęła nagle, że ten podmorzec wyglądał inaczej niż mieszkańcy podwodnego grodu.Jak tamci wysoki i potężnie zbudowany, miał jednak skórę znacznie jaśniejszą, włosy zaś srebrzyste, a nie zielone.Zaplótł je w gruby, opadający mu na barki warkocz, przetykany muszlami.W prawym uchu napastnika tkwiła wielka perła.Dziewczyna pomyślała, że ma przed sobą Dirmenestyjczyka, elfa zamieszkującego mielizny.Słyszała gdzieś, że mieli walczyć wespół z oddziałami Coryphena.W górze rozległy się kolejne wrzaski.Z dachu wartowni spadło kilku łuczników, zepchniętych przez podmorców, którzy zdołali się tam wedrzeć po schodach.Vixa błyskawicznie pojęła, że losy starcia decydują się właśnie tam.Cofnęła się szybko i zawołała do Gundabyra: - Umiesz się wspinać?Krasnolud w lot pojął, o co chodzi.- Jak kozica.Panie idą przodem!Dziewczyna skoczyła pod marmurową ścianę wartowni.W mroku leżeli ranni, którzy doczołgali się tu, by cierpieć w milczeniu lub skonać.Niestety, nikt nie miał czasu, by się nimi zająć.Księżniczka i krasnolud podbiegli do podstawy muru.Marmur był tu gładki niczym szkło i nie dawał żadnej możliwości oparcia dla dłoni czy stopy.- Te okna, tam, wyżej! - wskazał dłonią Gundabyr.- To muszą być schody.Vixa zrobiła siodełko ze splecionych dłoni.Krasnolud potrząsnął jednak głową.- Księżniczko, jesteś co prawda waleczna jak bohaterzy ze starych legend, ale nie zdołasz mnie podnieść! Wspinaj się, a chyżo!Podstawił jej swe szerokie bary.Vixa bez namysłu ustawiła stopę na jego zgiętym kolanie i szybko wspięła się na grzbiet towarzysza.Gundabyr stęknął i nawet się zachwiał, ale utrzymał się na nogach.Księżniczka mogła już dosięgnąć parapetu najniższego okna.Podciągnąwszy się zręcznie, stwierdziła, że krasnolud miał rację - trafiła na nikło oświetlone schody.- Trzymaj, księżniczko! - Vixa wychyliwszy się na zewnątrz, odkryła, że Gundabyr podaje jej drzewce porzuconego przez kogoś oszczepu.Dziewczyna mocno ujęła je w dłonie, opierając się całym ciężarem o ścianę, a krasnolud wspiął się po nim niczym łasica.Tygodnie życia w niewoli wyszczupliły krępego karła tak, że bez większego trudu zdołał się przecisnąć przez wąskie okno.- Dalejże! - zawołała księżniczka, gdy oboje znaleźli się wewnątrz wartowni.Skoczyli żwawo w górę.Dolatujący z tyłu łoskot stóp krasnoluda niepomiernie dodawał Vixie otuchy.W górze wrzała zacięta utarczka, której odgłosy słyszeli coraz wyraźniej.Schody wspinały się coraz wyżej - gdy Vixa pokonała czwarty zakręt, z góry stoczyło się jakieś ciało, niemal zbijając ją z nóg.Silvanestyjski żołnierz znieruchomiał w końcu, oparłszy się o ścianę.Krasnolud i księżniczka trafili na rodzaj pomostu, zatłoczonego teraz rannymi i martwymi napastnikami i obrońcami grodu.Od tego miejsca schody mocno się zwężały, by spiralą osiągnąć dach.Vixa zaczęła ostrożnie przestępować leżących - wtem z mroku wyłonił się jakiś Dirmenestyjczyk z długim, srebrzystym warkoczem.Ujrzawszy dziewczynę, wytrzeszczył oczy - natychmiast jednak cofnął się o krok i uniósł oszczep.Vixa odparła pchnięcie płazem i nie tracąc tempa, przeszła do natarcia.Gundabyr przyczaił się tuż za nią, czekając na okazję do użycia topora.Srebrnowłosy podniósł oszczep i cisnął nim w dziewczynę.Vixa bez trudu odbiła go tarczą, napastnik jednak błyskawicznie sięgnął do pasa śmignął siecią, obciążoną na brzegach zdradzieckimi haczykami.- Uważaj, dziewczyno! - wrzasnął krasnolud.Podmorzec zakręcił siecią i cisnął nią w stronę dziewczyny.Ta odruchowo uniosła tarczę i sznury owinęły się wokół pulderza.Kilka haczyków wczepiło się jednak w ramię księżniczki i trzymały mocno i zajadle.Dziewczyna skoczyła w tył, usiłując oderwać się od napierającego teraz wroga, ale potknęła się o leżących za nią rannych.Dirmenestyjczyk już unosił osadzony na krótkim drzewcu trójząb, kiedy powietrze rozdarł bojowy ryk krasnoludów z Thorbardinu, którego - jak świat światem nikt jeszcze w Silvanoście nie słyszał.Gundabyr zamachnął się płasko swoim strasznym toporem.Podmorzec podskoczył zwinnie i uniknął ciosu - manewr krasnoluda dał jednak Vixie czas na dźwignięcie się na kolana.Księżniczka daremnie usiłowała odrzucić unieruchomioną tarczę, haczyki mocniej wbijały się w jej odzież - i co gorsza, w skórę.Dirmenestyjczyk natarł ponownie, wymierzając solidny kopniak w tarczę - i dziewczyna ponownie straciła równowagę.Napastnik pchnął trójzębem w jej odsłonięty bok.Vixa, która zdążyła paść na grzbiet, rozpaczliwie wywinęła swoim krótkim mieczem.Zadając pchnięcie, poczuła nagle, że jej ramię przeszył dziwaczny dreszcz.Po rękojeści i głowni przebiegła jakby błyskawica, która ugodziła w napastnika.I oto zdumiony podmorzec odkrył, że w jego piersi tkwi zimne ostrze.Okryte błoną pałce wypuściły trójząb i Dirmenestyjczyk runął na bok.wyrywając miecz z dłoni księżniczki.Do dziewczyny przypadł Gundabyr.- Zdejmij ze mnie tę przeklętą sieć! - syknęła wściekle Vixa.Krasnolud zaczął owijać sznury wokół trójzębu, jakby to był makaron.Rozplątując haczyki, nie mógł powstrzymać się od zadania dręczącego go pytania: - Co właściwie się stało? Byłbym przysiągł, że to ten twój miecz sam na niego skoczył - i sam wbił mu się w serce!- To bez wątpienia magiczny oręż - zgodziła się Vixa, krzywiąc twarz, gdy krasnolud pociągał za niektóre, tkwiące w jej skórze haczyki.- Możesz się założyć, że marszałek Silvanostu nie nosi przy boku zwykłej stali! - W końcu krasnolud uwolnił jej ramię i dziewczyna cisnęła tarczę precz.Razem przebiegli po ostatnich stopniach i jednocześnie wypadli na dach.Jak to później określił Gundabyr, bogowie spełnili ich życzenia ze sporym nadmiarem.Natknęli się tu bowiem na ośmiu podmorców - przy życiu nie został żaden z łuczników [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl