[ Pobierz całość w formacie PDF ] .(mówi coś do Czebutykina, potem po cichu wychodzi; Czebutykin dotyka ramieniaTuzenbacha i coś mu szepcze)IrinaCo tam znowu?CzebutykinJuż czas na nas.Do widzenia państwu.TuzenbachDobranoc.Czas do domu.IrinaJak to? A maszkarnicy?Andrzej(zmieszany)Maszkarników nie będzie.Wiesz, moja kochana, Natasza mówi, że Bobuś niezdrów idlatego.Zresztą nie wiem, mnie jest zupełnie wszystko jedno.Irina(wzrusza ramionami)Bobuś niezdrów!MaszaHulaj dusza.Wyrzucają nas, więc wynośmy się.(do Iriny) To nie Bobuś jest chory, tylkoona sama.O tu! (stuka się palcem w czoło) Mieszczanka!(Andrzej wychodzi przez drzwi do swojego pokoju, Czebutykin idzie za nim, w sali jadalnejżegnają się)FiedotikSzkoda! Myślałem, że spędzimy razem miły wieczór, ale jeżeli dzieciaczek chory, tooczywiście.Przyniosę mu jutro zabawki.Rode(głośno)Co prawda, wyspałem się po obiedzie, bo myślałem, że do rana będę tańczył.Przecieżdopiero dziewiąta!MaszaWyjdzmy na dwór, tam pogadamy.Namyślimy się, jak i co.(słychać: Do widzenia! Dobranoc! Słychać wesoły śmiech Tuzenbacha; wszyscywychodzą, Anfisa i pokojówka sprzątają ze stołu, gaszą światła; słychać, jak śpiewa niańka.Andrzej w płaszczu i kapeluszu oraz Czebutykin wchodzą po cichu)CzebutykinW ogóle nie zdążyłem się ożenić dlatego, że życie mignęło jak ta błyskawica, i dlatego, żekochałem się do szaleństwa w twojej mamie, która była zamężna.AndrzejNie trzeba się żenić.Nie trzeba, nuda.CzebutykinNiby to i racja ale samotność! Jakkolwiek byś filozofował, samotność to straszna rzecz,kochasiu.Chociaż właściwie.czy nie wszystko jedno?AndrzejChodzmy prędzej.CzebutykinPo co się śpieszyć? Zdążymy.AndrzejBoję się, żeby mnie żona nie zatrzymała.CzebutykinA!AndrzejDziś nie będę grał, tak tylko posiedzę trochę.Jakoś niedobrze się czuję.Doktorze, co mamrobić na zadyszkę?CzebutykinPo co pytasz? Nie pamiętam, kochany.Nie wiem.AndrzejWyjdziemy przez kuchnię.(wychodzą; dzwonek, potem znów dzwonek; słychać głosy iśmiech).Irina(wchodzi) Kto to?Anfisa(szeptem) Maszkarnicy!(dzwonek)IrinaPowiedz, nianiu, że nikogo nie ma w domu.I przeproś.(Anfisa wychodzi; Irina snuje się po pokoju zamyślona i zdenerwowana; wchodzi Solony)Solony(ze zdziwieniem)Nie ma nikogo.Gdzie są wszyscy?IrinaPoszli do domu.SolonyTo dziwne.Pani jest sama?IrinaSama.(pauza) Dobranoc.SolonyZachowywałem się dziś niezbyt pięknie, nietaktownie.Ale pani jest inna niż wszyscy, panijest czysta i wzniosła, pani wie, gdzie prawda.Tylko pani jedna może mnie zrozumieć.Kocham, kocham okrutnie, do szaleństwa.Irina%7łegnam pana.Proszę już iść.SolonyNie mogę żyć bez pani.(idzie za nią) O, zachwycie! (przez łzy) O, szczęście! O cudne,przepyszne, czarodziejskie oczy, jakich nie widziałem u żadnej kobiety!Irina(zimno) Proszę przestać.SolonyPierwszy raz mówię o mojej miłości do pani, jestem jakby nie na ziemi, ale na innej planecie.(pociera czoło} Zresztą, to obojętne.Miłości nikomu gwałtem się nie narzuci, jasna rzecz.Ale nie będę miał szczęśliwych rywali.Nie będę miał.Przysięgam na wszystkie świętości,że rywala zabiję.O cudna!(przechodzi Natasza ze świecą)Natasza(otwiera jedne drzwi, potem drugie, przechodzi koło pokoju Andrzeja)Andrzej tutaj.Niech sobie czyta.Przepraszam, panie kapitanie, nie wiedziałam, że pan tujest, ja tak po domowemu.SolonyDla mnie to bez różnicy.%7łegnam!(wychodzi)NataszaKochanie, jakaś ty zmęczona! Moja biedna dziecinko! (całuje Irinę) Powinnaś się zarazpołożyć.IrinaCzy Bobuś śpi?NataszaOwszem, śpi, ale niespokojnie.Ach, Irinko, dawno miałam ci to powiedzieć, tylko ciągle albociebie nie ma, albo ja jestem zajęta.Boję się, że Bobusiowi w dziecinnym pokoju za zimno,tam wilgoć.A twój pokój akurat nadaje się dla dziecka.Kochana, jedyna, przenieś się na raziedo Oli!Irina(nie zrozumiawszy) Dokąd?(słychać, jak przed dom zajeżdża trójka koni z janczarami)NataszaNa razie pomieszkasz w jednym pokoju z Olą, a twój pokój damy Bobusiowi.To takierozkoszne dziecko, mówię dziś do niego: Bobusiu, tyś mój! Mój! A on na mnie patrzy tymioczętami.(dzwonek) To pewnie Olga
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|