[ Pobierz całość w formacie PDF ] .*Tego wieczoru Simone i Irena starały się dowiedzieć, czy rozmawiałam z żołnierzem.Odpowiedziałam, że nie.Nie wiedziałam, dlaczego ukryłamprzed nimi prawdę.Zrobiłam rachunek sumienia, pytając siebie,kiedy ostatnio skłamałam, i nie mogłam sobie tegoprzypomnieć.Wydaje mi się, że zawsze byłam bezpośrednia i szczera.Chociaż to prawda, że moje dotychczasowe życie sprzyjało takiemu zachowaniu.Z pewnością nie chciałam, żeby dziewczynyprawiły mi morały.Miałam swoją godność.Aledo zachowania tej historii w tajemnicy popychałomnie coś innego.Był to dziwny ogień, który właśnie się we mnie rozpalał.Myślałam nad tym i niemogłam usnąć.Co Franz mógł we mnie zobaczyć133interesującego i dlaczego właśnie mnie wybrał, żeby tak rozmawiać? Chociaż wVittel strażnicy teżpróbowali nawiązać z nami kontakt, by zapewnepowiedzieć, że nie wszyscy Niemcy to łajdacy, toFranz po raz pierwszy uświadomił mi, że rzeczywiście istnieje druga strona medalu.Być może niebył jedynym Niemcem, który nie zgadzał się z tym,co się wokół niego działo.Może inni strażnicy teżmieli matki i żony, które ich kochały, i odczuwałytaki sam niepokój o ich los jak kobiety na całymświecie.Doszłam do wniosku, że w każdym narodzie znalezć można ludzi niepozbawionych uczuć.Kiedy Franz zwierzył mi się, że obserwuje mniejuż od pewnego czasu, wydawało mi się to nieprawdopodobne.Na próżno grzebałam w pamięci, by przypomnieć sobie, czy chociaż na chwilęuchwyciłam jego spojrzenie.Byłam przekonana, żeoczy tak niebieskie zapamiętałabym na pewno.*Byłam w pełni świadoma tego, że powstawała między nami więz, ale dlaczego miałabym z tego powoduczuć się winna? W końcu chodziło tylko o przyjazń.To zbliżenie pozwalało mi zapomnieć o brzydocieobozu koncentracyjnego i wszystkich przeżywanychw nim cierpień.Powoli moja głowa zapełniała mi sięmiłymi wspomnieniami, które pomagały odpędzać134okropności widziane od chwili zjawienia się tutaj.Toniewiarygodne, jak szybko oglądane co dzień skrajneokrucieństwa mogą ustąpić miejsca nadziei.Mimowyczerpania po całym dniu ciężkiej pracy w rzeczywistości nie odczuwałam już zmęczenia.Ale tego dnia również Simone i Irena nie mogłyzasnąć.Mathilde jeszcze do nas nie wróciła, co zdarzyło się po raz drugi.Za pierwszym razem powiedziała nam po prostu, że nie powinnyśmy się niepokoić, że nie stało się nic złego, a w jej głosie byłotyle chłodu, że nie ośmieliłyśmy się o nic pytać.Być może kiedy indziej powie nam o przyczynachtej nieobecności.W końcu przestałam się niepokoić o nią i zaczęłam ponownie przeżywać minionydzień.Nagle noc wydała mi się zbyt długa, z niecierpliwością czekałam, aż znów zobaczę Franza.ZESZYT CZWARTYPOCZTEKie widziałam Franza już od dwóch dni i byłamN1 1 tym mocno zaniepokojona.Czy ktoś zauważył,że ze mną rozmawiał? Stało się z nim coś poważnego? W nadziei że go gdzieś dostrzegę, podczaspracy bezustannie spoglądałam na schody.Nie rozumiałam uczucia, jakim zaczęłam darzyć osobęwidzianą zaledwie dwa razy w życiu, która na dodatek należała do wrogiego obozu.Było to zupełnieabsurdalne.Tego dnia jednak odczuwałam ogromną pustkę, jak gdybym straciła nowego przyjaciela,o którym chciałabym wiedzieć wszystko i w którego towarzystwie mogłabym przebywać bez końca.Jak to się stało, że do tego stopnia mną zawładnął? Nic wtedy nie wiedziałam na temat siły, któraprzyciąga do siebie kobiety i mężczyzn.Czy w stosunku do innego mężczyzny, który poświęciłby mirównie dużo uwagi, czułabym to samo? Ale jakkolwiek by było, nie był to dobry moment na przeżywanie podobnych historii.138Starałam się wypędzić Franza z głowy, bo musiałam się skoncentrować na pracy.Nie mogłam sobiepozwolić na popełnienie błędu.Kilka dni wcześniejjednej z dziewczyn pocisk wybuchł prosto w twarz,bo zle umieściła go na pasie.Wyglądała okropnie,krzyczała, a my miałyśmy tylko brudne ścierki, żeby jej pomóc.Byłyśmy bezradne i w żaden sposóbnie mogłyśmy jej ulżyć.%7łołnierze odprowadzili jądo szpitala i nigdy więcej już jej nie zobaczyłyśmy.Podobno infekcja szybko się rozprzestrzeniła, a gdydziewczyna leżała nieprzytomna, żołnierze gdzieśją zabrali i zabili.Pracowałam bez entuzjazmu, pochłonięta wewnętrzną walką i przekonywaniem siebie, że Fran-zem nie powinnam się przejmować.Powtarzałamsobie, że pewnie go już nigdy więcej nie zobaczę.Dopiero co przecież oswajałam się z myślą, że mojaniewola potrwa długo i w związku z tym będę potrzebowała dużo odwagi, a przede wszystkim energii, żeby podtrzymywać moją nienawiść do oprawców.Nie chciałam w ich obecności się rozczulać,zwłaszcza że pozostali w niczym nie byli do niego podobni.Pragnęłam zachować w sobie tę pasjężycia, która pewnego dnia pozwoli mi plunąć imw twarz i wykrzyczeć: Nie dam się wam i wyjdęstąd żywa!".Zastanawiałam się, czy w całej tej ohydzieFranz jest wyjątkiem, co byłoby dowodem na to, że139człowiek może być z gruntu dobry.Jeżeli tak, byłaby to dla mnie iskierka nadziei.Jeśli zaś już nigdy go nie zobaczę, to przynajmniej będę miała cowspominać, czekając na dzień mojego wyzwolenia.Przede wszystkim jednak nie chciałam, żeby koleżanki zauważyły moją melancholię.I kiedy spotykałyśmy się na sienniku, bardzo się pilnowałam.I nadal nie spałam, godzinami roztrząsając mojeuczucia do Franza.*Pewnej nocy byłyśmy świadkami niezwykłego wydarzenia.Krystyna, Polka, która spała na sąsiednimmateracu i jak my wszystkie została aresztowanaz niejasnych powodów, zwijała się z bólu.Przyjechała tutaj w tym samym czasie co mąż, który trafiłdo podobozu dla mężczyzn, a teraz była w siódmym miesiącu ciąży, więc na termin porodu byłojeszcze za wcześnie.Simone jednak miała w tychkwestiach niezłe rozeznanie, gdyż niegdyś często towarzyszyła swojej mamie akuszerce w pracy, i od razu stwierdziła, że z powodu trudnychobozowych warunków życia akcja porodowa zaczęła się przed czasem.Krystyna straciła dużo nawadze i niemal od dwóch miesięcy każda z naszastępowała ją trochę w pracy, żeby miała możliwość odpoczywać.Mimo to sytuacja wyglądała na140skomplikowaną.Po kolei starałyśmy ją ogrzać i podnieść na duchu.Simone otuliła ją nawet jakąś starąwełnianą kurtką wykradzioną z kuchni.Nie chciałyśmy wysyłać jej do izby chorych za wcześnie, bynie była tam sama.Ale w środku nocy w końcu tozrobiłybyśmy.Simone została z nią aż do samegoporodu, który odbył się kilka minut pózniej.Krystyna urodziła piękną dziewczynkę i na cześć swojejnajlepszej przyjaciółki dała jej na imię Inga.Wszystkie byłyśmy wyczerpane.Do pobudki zostało tylko pół godziny.Na stanowisku pracy zjawiłam się ze spuszczoną głową, pozbawiona energii.Dodatkowo nastrój pogarszała mi kilkudniowa nieobecność Franza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|