[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W tej to kawiarence wziąłem pierwszy raz do ręki „Życie Warszawy” i jestem jego wiernym czytelnikiem, ale zarażony wspaniałym optymizmem Hikmeta wierzę, że już niedługo „Życie Warszawy” stanie się całą pyskatą gębą, naprawdę warszawskim pismem.Wyjeżdżam właśnie w paromiesięczną podróż.Jeśli tam, gdzie jadę, spotkam Polaków, którzy kochają Warszawę, i jeśli spytają się mnie, czy jest w Warszawie pismo, które ma fantazję, odwagę i dowcip, pismo, które unika komunałów, nudziarstwa i frazesu – odpowiem im: – Jest takie pismo, nazywa się „Życie Warszawy”.Kartki z notatnika podróży po UrugwajuW Cannes wsiadam na piękny okręt włoski „Augustus”.W czasach gdy przestrzeń między Paryżem a Montevideo przebyć można w trzydzieści godzin, linie okrętowe wygodą i zbytkiem konkurują z samolotami.Ja jeden z delegatów polskich na konferencję Unesco wybrałem ten środek lokomocji.Nie jestem ministrem, nie pracuję w żadnym urzędzie, nie mam terminów, zebrań i konferencji, które czekają na moich kolegów.Podróż trwać będzie dwa tygodnie, zatrzymujemy się w Barcelonie, Dakarze, Santos, Rio de Janeiro.Te dwa tygodnie nie będą czasem zmarnowanym.I ja mam swoje spotkania i konferencje.Spotkać chciałbym dawne krajobrazy mojej pierwszej, młodzieńczej podróży do Brazylii.Mam zamiar odbyć parę ściśle poufnych konferencji z południowym oceanem, z gwiazdami drugiej półkuli, z palmami na Tijuca.Myślę także o pewnym ważnym posiedzeniu w Montevideo.Po prostu o posiedzeniu na plaży.* * *Okręt jest znakomitym terenem obserwacyjnym.Ludzie wyjęci, wyrwani z codziennej rutyny podatniejsi się stają badaniu.Niezwykłość sytuacji jest odczynnikiem podobnym do barwnika, który służy przy badaniach mikroskopowych.Można tu obserwować różne drobnoustroje ludzkie i w ogóle ustroje.* * *Jedzie na „Augustusie” cała delegacja włoska, paru członków egzekutywy i sekretariatu Unesco.Są też delegaci zaprzyjaźnionych republik ludowych Węgier i Rumunii.Można tu będzie załatwić sporo spraw związanych z konferencją.Chodzi mi o przygotowanie poparcia dla mojego wniosku w sprawie rocznicy Mickiewiczowskiej.Unesco dla uczczenia rocznicy Goethowskiej wydało książkę Goethemu poświęconą.Podobnie uczczono rocznicę Leonarda da Vinci.Może uda się przeprowadzić wniosek o wydaniu przez Narody Zjednoczone książki o Mickiewiczu.* * *Wieczorem pokazują nam film.Czemu Włosi, którzy mają tak znakomite filmy, pokazują na „Augustusie” bardzo zły film amerykański? Widocznie takie są gusta bogatej klienteli międzynarodowej.De Augustibus non est disputandum.W czasie pokazu tego filmu amerykańskiego widzę, że pod ścianą stoi delegat włoski Branco.Gdy przed paru laty ustąpiłem ze stanowiska szefa sekcji literatury międzynarodowej w Unesco, miejsce po mnie zajął właśnie ten sympatyczny profesor z Padwy.Ustępuję mu i teraz miejsca.Powiadam: – Po raz drugi oddaję panu swoje krzesło.– Pokazując na ekran, dodaję: – Z tych samych powodów.* * *Księżna N.zaszczyciła mnie rozmową.Jest to, jak powiada Dickens, „osoba niegdyś młoda”.Co wieczór występuje w innej toalecie i fantastycznej biżuterii.Spokrewniona z całym almanachem gotajskim, okazała mi specjalne zainteresowanie jako Polakowi.Uznała oczywiście, że Polak, który jedzie pierwszą klasą, nie może być wrogiem klasowym.Spytała mnie dobrotliwie, czy znam princesse Radziwiłł.Poprosiłem o powtórzenie.Radziwiłł? Nie.Nie znam takiego nazwiska.Księżna N.popatrzyła na mnie z zainteresowaniem.Zlustrowała mnie wzrokiem.– And count Potocki? – spytała po chwili.– How do you spell it? (jak się to pisze) – odpowiedziałem pytaniem na pytanie.– P.O.T.O.C.K.I.– Nie.Nigdy nie słyszałem.Może Pomianowski? O Pomianowskim ona nie słyszała.Spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem.Było to ostatnie spojrzenie, jakim mnie zaszczyciła.* * *W porcie S.odwiedza statek nasz attache.Jadę z nim do Sao Paulo.Jedziemy wspaniałą autostradą, z której widok roztacza się na zatokę i pasmo górskie okryte lasami dziewiczymi.Sao Paulo jest dziś wielkim nowoczesnym miastem.Architektura wzorowana początkowo na amerykańskich drapaczach nabrała cech odrębnych, więcej ma lekkości, ale przez rozrzucenie nie daje efektu siły wielkich brył Manhattanu.Przewodnikiem moim jest mieszkający tu od lat kilkunastu emigrant, zdolny polski architekt L.Korngold.W pewnej chwili zatrzymuje on auto i pyta: – Panie Antoni, niech mi pan powie szczerze, co o mnie mówią w Warszawie? – Mam panu odpowiedzieć szczerze? Nic.– I rzeczywiście [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl