[ Pobierz całość w formacie PDF ] . Musimy sobie zrobić mapkę całej okolicy mówił Czaban, gdy wracali. Pójdziemydziś wcześnie spać, a jutro wstaniemy o świcie, i przygotuj pan sobie natchnienie!. Tu nie ma miejsca do żartów przerwał Murek. Jeżeli pan nie wierzy, to proszę bar-dzo.Niech pan spróbuje.Gotów jestem nawet poświęcić różdżkę.Czaban jednak zaczął go przepraszać i poklepywać po ramieniu, zapewniając, że nie miałzamiaru żartować. Bo tu nie o żarty chodzi, lecz o miliony.O miliony nie tylko dla mnie, ale i dla pana. Teraz to już pan rzeczywiście kpi ze mnie postanowił go pociągnąć za język Murek.Zapłaci mi pan moje honorarium i koniec, ale choćby było największe, to skądże miliony? Ja wcale nie myślę płacić panu żadnego honorarium zdecydowanym tonem oświadczyłCzaban. Po pierwsze, szkoda by mi było każdego grosza, który mogę ulokować w tej złoto-dajnej ziemi, a po wtóre, chcę mieć pana za wspólnika.Przekonałem się, że na tym bardzodobrze wychodzę.Mój nos do interesów i pańska ta cała czarna magia czy jak tam, gdy sięzłączą, to mogą świat zawojować.Pan sam do interesów jesteś fujara, ale razem!.Zobaczyszpan.Będziemy pływać w forsie.Rzucisz pan swoje wróżbiarstwo, bo co to może przynosić,nu, i wezmiemy się ostro. Wróżbiarstwo uprawiam tylko przygodnie z powagą odpowiedział Murek. Główniepoświęcam się pracy naukowej w dziedzinie okultyzmu. To nie będziesz się pan poświęcał.Po cholerę poświęcenie temu, co ma forsę!49Minęli bramę parkową, przez szeroką, kasztanową aleję doszli do dworu.Wielki, piętrowydom z gankiem, opartym na sześciu kolumnach, obudził się już i pełen był życia.Z pootwie-ranych okien dobiegały śmiechy, okrzyki i donośny głos radia czy też gramafonu.W Koszołowie oprócz starej hrabiny i kilku jej krewnych bawiło około trzydziestu osób, letników z Warszawy, Kielc, Krakowa i Zląska.Wszystko to już wstało.Niektórzy jedliśniadanie, inni grali w tenisa, jeszcze inni rozchodzili się po parku, głównie w stronę stawu,skąd dolatywał wrzask kąpiących się dzieci.Pani Czabanowa i jej córka czekały jednak w jadalni.Wiedziały od szofera, że pan przyje-chał z jeszcze jakimś panem i poszli na spacer.Poza tym przy stole nie było nikogo. Pozwólcie, że wam przedstawię mego przyjaciela i wspólnika, doktora Klemma zapre-zentował Murka Czaban i nie czekając pytań, dodał: Doktor też chciał kilka dni odpocząć,więc go zabrałem z Warszawy. Bardzo mi przyjemnie podała Murkowi rękę pani Czabanowa, jej córka zaś zapytała: Czy pan jezdzi konno? Może Bóg mi pana zesłał. Niestety rozłożył ręce Murek. Nie umiem. To rozpacz! Myślałam, że wreszcie znajdę partnera.Mam tu specjalnie wymówionegowierzchowca, ale sama nie lubię jezdzić.Tymczasem podano im śniadanie, a rozmowa nie kleiła się.i dlatego, że obaj byli zmęcze-ni i śpiący.Toteż gdy panie poszły do parku, a zarządzająca domem pani Walentyna kazałaprzygotować nowemu pensjonariuszowi pokój, obaj natychmiast położyli się spać.Wstali jużpo obiedzie, po czym Czaban wyruszył na ryby w towarzystwie trzech pensjonarek, a Murekprzyłączył się do jego pań i dwóch starszych panów, spacerujących po parku.Panna Tunka Czabanówna, widocznie znudzona brakiem na miejscu młodszych mężczyzn,zajęła się Murkiem dość żywo.On zaś wolał z nią rozmawiać niż z innymi.Dlatego niecooddalili się od towarzystwa, a po pewnym czasie stracili je zupełnie z oczu.Panna Tunka jed-nak nie podobała się Murkowi, chociaż nie mógłby zaprzeczyć, że jest ładna.Na pewno byłaznacznie inteligentniejsza od Arletki, a nawet od Niry Horzeńskiej.Nira mniej była wykształ-cona i węższe miała zainteresowania, natomiast miała w sobie coś pańskiego i dumnego, cze-go brakowało pannie Tunce.Pod tym względem nawet Arletka ją przewyższała.U tamtych wrazie rozdrażnienia można było się spodziewać gniewu, tutaj chyba łez.Tamte ktoś silnymógłby ujarzmić lub zostać przez nie ujarzmionym.Tam trzeba było walki, tu chyba tylkonamowy. To musi być bardzo monotonne mówiła panna Tunka takie życie biznesmena.Niezazdroszczę ani panu, ani memu ojcu.Murek zaoponował: Czyż życie pana Czabana, któremu pani przygląda się co dzień, może być nazwane mo-notonnym? Raczej jest nieustannym ruchem. Właśnie nieustannym przerwała a nawet burza, która trwa wiecznie, staje się mono-tonna i nudna. Jeżeli ktoś nie ma innych zainteresowań. Prawda.Pan, zdaje się, poza tym jest lekarzem? Bynajmniej.Jestem doktorem, ale nie medycyny.Doktorem filozofii.Panna Tunka spojrzała nań z zaciekawieniem. Jakże pan łączy filozofię z interesami? Przeciwnie, dzielę je, dzielę swój czas między interesy i pracę naukową. A naukowo pracuje pan z zamiłowania? Oczywiście, proszę pani, tylko dlatego mogę część swego życia poświęcić nauce, żeresztę poświęcam interesom. Jakaż dziedzina wiedzy pana zajmuje? Filozofia ścisła? Okultyzm odpowiedział Murek i dostrzegł w oczach panny Tunki żywsze zainteresowanie.50Okazało się, że i ona nie była w tych sprawach zupełnym laikiem.Zajmowała się spiryty-zmem i przeczytała kilka książek o hipnozie.Murek poczuł się nawet zakłopotany, gdy z ko-lei przeszła na psychoanalizę i psychologię, domagając się od niego, by wypowiedział swojezdanie o teoriach Freuda, Charcota, Kraft-Ebinga, Richeta i innych, o których z dawnej uni-wersyteckiej lektury pozostało mu tylko mgliste wspomnienie.Zdołał jednak jako tako wy-brnąć z sytuacji, gdyż panna Tunka widocznie nie miała egzaminatorskich zamiarów iwszystko brała za dobrą monetę.Spędzili ze sobą całe popołudnie, a przy kolacji siedzieli obok siebie.Pózniej, wraz zwiększością letników, obserwowali zaćmienie księżyca, zle zresztą widoczne, gdyż z okolicz-nych wilgotnych łąk wstały opary.Stojąc za drzewem, Murek posłyszał urywek rozmowydwóch grubych pań, który go ubawił: Widziała pani tego narzeczonego Czabanówny? Siedział przy niej przy stole i w ogóleodkąd przyjechał, ani na krok jej nie opuszcza. Cóż dziwnego, moja pani! Musi pilnować, by mu nikt tego sprzed nosa nie sprzątnął. No, dziewczyna niebrzydka, ale znowu nie ma o co się tak rozbijać. Chyba pani kpi, droga pani, to przecie jedynaczka, a Czaban, głowę dam, ma dobrychkilka milionów.W pierwszej chwili Murek miał ochotę dopędzić obie damy i wyśmiać je porządnie, lecznagle się zastanowił: Czy rzeczywiście Czaban nie zmierza do tego?Myśl ta jednak była oczywistym nonsensem.Murek pomimo to długo nie mógł zasnąć tejnocy i różne kombinacje tłukły mu się po głowie.Było jeszcze zupełnie ciemno, gdy Czaban wyciągnął go z łóżka.Starając się nie robićhałasu wyszli z domu i skierowali się w stronę łąk.Zaraz za parkiem Murek wziął do rękiswoją różdżkę i nakazawszy Czabanowi milczenie szedł naprzód, namyślając się, jaką w tejniepewnej naftowej sprawie przyjąć taktykę.Wprawdzie ślady ropy w okolicy niezbicie świadczyły o istnieniu podziemnych zródełnaftowych, jednak nieraz zdarzało mu się słyszeć, że tylko w rzadkich wypadkach daje tostuprocentową pewność opłacalności eksploatacji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|