[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jako trzecie do przerobienia wybrał opowiadanie sf składające się z około dwóch tysięcy słów.Dobrze pamiętał treść i wiedział, że zdąży je wystukać w dwie godziny.A Marion Blake powiedziała, że Borden szuka opowiadań sf do magazynu, tak więc widoki na sprzedanie tekstów były znakomite.To opowiadanie nie wymagało większych zmian.Było o podróży w czasie i człowieku, który cofnął się do ery prehistorycznej - opowiedziane z punktu widzenia jaskiniowca, który spotkał podróżnika.Pozbawione współczesnych realiów, nie groziło wpadką.Keith znów zaczął bębnić w maszynę.Skończył o dziesiątej mimo tego, że teraz opowiadanie było nieco dłuższe od pierwotnej wersji; zamieścił więcej opisów i poprawił nastrój, czyniąc je żywszym i bardziej interesującym.Był cholernie dumny z siebie.Pół godziny później uśmiechał się do Marion Blake siedzącej za mahoniową barierką w sekretariacie Wydawnictw Bordena.Marion odpowiedziała mu uśmiechem.- I co, Karl?- Przyniosłem trzy opowiadania - oznajmił dumnie.- Jedno chciałbym zostawić pannie Hadley do jej magazynu romansów.I jedno.kto robi ten nowy magazyn sf, o którym mi mówiłaś?- Keith Winton.Przynajmniej na razie.Kiedy już znajdzie się w sprzedaży, może dadzą ten magazyn komuś innemu.- Dobrze.Zostawię mu jedno.A kto zajmuje się Romantic Adventure Stories?- Także pan Winton.To i Surprising Stories to jego działka.Myślę, że teraz powinien być wolny; zobaczę, czy może z tobą porozmawiać.Panna Hadley jest teraz zajęta, ale może będzie wolna, zanim skończysz rozmowę z panem Wintonem.Och, skoro o tym mowa, to czy wybrałeś już sobie jakiś pseudonim?Keith ze złością pstryknął palcami.- Zapomniałem.Na razie podpisałem je jako Karl Winston.No, zobaczymy, co na to powie pan Winton.Wspomnę mu o tym i powiem, że nie podpisywałem swoim nazwiskiem niczego prócz artykułów, więc nie mam nic przeciwko temu, jeśli zechce, bym używał teraz pseudonimu.Marion już włożyła wtyczkę w gniazdko centralki.Przez chwilę mówiła do mikrofonu; Keith nie dosłyszał jej słów.Wyciągnęła wtyczkę i znów się do niego uśmiechnęła.- Przyjmie cię - powiedziała.- Ja.hmm.powiedziałam mu, że jesteś moim znajomym.- Serdeczne dzięki - rzekł z prawdziwą wdzięcznością.Wiedział, że takie drobiazgi miały czasem znaczenie.Nie dlatego, by jakiekolwiek wejście umożliwiło mu sprzedanie kiepskiego opowiadania.Jednak mogło przyczynić się do szybszej oceny i - jeśli tekst zostanie zaakceptowany - szybszego uzyskania należności.Ruszył do biura Keitha Wintona i natychmiast uzmysłowił sobie, że przecież nie powinien wiedzieć, gdzie ono jest, skoro Marion jeszcze mu go nie wskazała.Jednak przypomniał sobie o tym za późno, więc szedł dalej.Chwilę później Keith Winton usiadł naprzeciw Keitha Wintona, przywitał się i rzekł:- Panie Winton, nazywam się Karl Winston.Mam dla pana kilka opowiadań.Oczywiście mogłem je przesłać pocztą, ale pomyślałem, że skoro jestem w mieście, to dobrze byłoby się z panem spotkać.ROZDZIAŁ XSlade z W.B.I.Mówiąc to Keith przyglądał się Wintonowi.Był to nieźle prezentujący się facet; prawie w wieku Keitha, o dwa lub trzy centymetry wyższy, ale parę kilo lżejszy.Włosy miał ciemniejsze i odrobinę bardziej kręcone.Z twarzy nie był w ogóle do niego podobny.Ponadto nosił dość grube szkła w rogowej oprawie.Keith nigdy nie używał okularów; miał doskonały wzrok.- Nie mieszka pan w Nowym Jorku? - pytał go Winton.- Tak i nie - rzekł Keith.- Chcę powiedzieć, że dotąd nie mieszkałem, ale teraz być może zdecyduję się tu pozostać.A może wrócę do Bostonu.Pracowałem tam dla pewnej gazety i trochę jako wolny strzelec.Wcześniej przygotował sobie tę bajeczkę i nie musiał się zastanawiać.- Wziąłem trochę urlopu i jeśli uda mi się urządzić tu, w Nowym Jorku, to prawdopodobnie nie wrócę.Przyniosłem dwa opowiadania, żeby je pan przejrzał; jedno do Romantic Adventure Stories i jedno do tego magazynu sf, który, jak mówiła Marion, zamierzacie wydawać.Wyjął z koperty dwa z trzech opowiadań i położył je na biurku.- Wiem, że proszę może o zbyt wiele - rzekł - ale byłbym bardzo wdzięczny, gdyby przeczytał je pan jak najszybciej.Chciałbym napisać więcej podobnych rzeczy, a nie zacznę, dopóki nie będę wiedział po pańskiej reakcji, czy jestem na właściwej drodze,- Dobrze, nie dołożę ich do stosu makulatury [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl