[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Inni pułkownicy, żyjąc w przyjaznych stosunkach z obywatelami, przytłumiali na miejscuzdarzające się wybryki swoich podkomendnych, ale pan Adam Potocki, jak to wyżej whistorycznej nocie miałem honor powiedzieć, był szlafmycą.Miał żonę, a żona siostry.suprme bon ton! Elegancja wielka, fuma wielka, większe nawet niż dochody.Te damy,otoczone najświetniejszą młodzieżą ich towarzystwa lwowskiego przemienioną nagle wkorpus oficerów 11-go pułku, nie dbały o parafiańskie znajomości.Traktowały z góry i cięłybez litości, co się nawinęło, do czego im nie brakło na ostrych żądełkach.Obywatelki zatem,jeżeli lubiły korpus oficerów, nie lubiły sztabu, obywatele zaś nie lubili ani sztabu, ani zbytczasem grzecznych oficerów.Każda więc skarga szła prosto do ministra wojny, księciaJózefa.W kilka dni po zawieszeniu broni, oddawszy depeszę generałowi Fiszer w Krakowie,usłyszałem od niego ogromną burę.Aajał we mnie, skromnym podporuczniku, pułkownika ipułk cały.Zlusarz przewinił, a kowala powieszono.Zbity z terminu niespodziewaną, a mniejjeszcze zasłużoną naganą, zostałem potem wniwecz obrócony przycinkami oficerów wgłównej kwaterze względem mniemanego dowództwa pani pułkownikowej, tak dalece, że jużwtenczas chciałem z pułku wystąpić.Za wstawieniem się mego brata, którego zastałem wKrakowie, ofiarowano mi miejsce w mającym formować się pułku kirasjerów StanisławaMałachowskiego, ale wróciwszy do pułku, zakochałem się i zostałem na miejscu.Przestałemjuż jednak lubić swój mundur, co jest bardzo zle, i dlatego też pózniej przeszedłem chętnie do5-go pułku strzelców konnych.Idąc po nitce do kłębka, owa bura Fiszera była więc pierwszym powodem wszystkichnieprzyjemności, a raczej przykrości, których w dalszej mojej służbie wojskowej doznałem, aprzeto i powodem do tej goryczy, co tak wcześnie zaczęła wsiąkać w duszę moją.Prawdę mówiąc, nie brakło w naszym pułkowym sztabie dworujących intrygantów ikobiecego wpływu, ale by miała pani Adamowa rządzić pułkiem samowładnie, aby wydawałabony na poziomki, kurczęta albo śmietankę, to bajki wierutne, bezczelne.A jednak te bajkiobiegały całą armię i pułk 11-ty, po części może przez zawiść, bo żaden pułk tak świetnegonie miał korpusu oficerów, był powszechnie nielubiony10.Wojsko polskie wówczas było piękne, świetne, pełne honoru i odwagi, ale jego życiemłode, za obfite, za wiele fermentujących cząstek zawierające, występowało często zkrawędzi obywatelskiego porządku.Nie brakło praw surowych, nie brakło i na zastosowaniutychże, ale brakowało, że się tak wyrażę, policyjnej karności w szwadronach (zbyt trudnejwprawdzie, gdzie żołnierz niepłatny).Nie było szczebli kary i szczebli zastosowanych do10Oficerowie pułku 11-go: pułkownik Adam Potocki, major Tański.Szefowie: książę Wincenty Woroniecki iTomicki.Kapitanowie: Starzeński, Wesołowski, Komorowski Franciszek, Korn, Sulimierski Anastazy,Kraśnicki.Porucznicy i podporucznicy: Aleksander Stadnicki z Boratyna, Jan i Seweryn Drohojowscy zKrukienic, Józef Baworowski z Smolanki, Modest Dulski, Ignacy Szumlański, Roman Załuski, Potulicki,Mossakowski, Boznańscy, Pietruski Józef, Henryk Zielonka, Maksymilian Chojecki, Augustyn Drohojewski,Dąbrowski, Zagórski, Wincenty Nowicki, Jan Boski, Czarnek, Kozmiński, Kapitan-adiutant major Twardowski,a po nim Smoliński.Kapitan-płatnik Zwierzyński.Z samego początku Szef Adam Bierzynski.KapitanAleksander Błędowski.(Przypisek autora).78ówczasowych okoliczności.Kara ociągała się często, aby w końcu uderzyć surowo, nadmiarę.Bądz co bądz, przykład stawał się potrzebnym.Książę Józef potwierdził wyrok sądówwojskowych lubelskich w sprawie żołnierzy 13-go pułku piechoty.Nie spałem noc całą, trawiony dreszczem i gorączką na przemian.Rano wziąłem na siebiewielki mundur, na głowę czapkę z kitą i udałem się z wyrokiem do uwięzonych winowajców.Więzienie, gdzie musiałem wstąpić, było takie, jakie sobie młodzież czytająca romansezwykle wystawia.W części zachowanej opustoszałego jezuickiego klasztoru, po ciemnychschodach, a raczej szczątkach schodów, między murami czarnymi wiekiem a mokrymiwilgocią, wszedłem do korytarza, gdzie ni okien, ni stropu, a światło wciskało się tylkodziurami o dwa piętra wyższego dachu.W głębi korytarza w izbie sklepionej, silnymi kratamiopatrzonej, stał na środku stół, na stole krucyfiks.Przy drzwiach dwóch grenadierów cichousunęło w krzyż sparte karabiny, bo i ja cicho postępowałem ku nim, jak gdybym się bał kogoobudzić, jak gdybym chciał stłumić złowieszczy odgłos mych kroków.W alkierzu na lewopacierze mówiono.Dopiero po przeczytaniu wyroku przeprowadzają więznia w inne miejsce i księdzaprzywołują.Ja jednak tak zastałem, jak powiadam.Może z niedoświadczenia uchybionozwykłym formalnościom.W alkierzu na tapczanie siedział więzień, głowa na piersi zwieszona, ręce na kolanachzłożone, obok niego kapucyn.Wstali obadwa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|