[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Alia zmarszczyła brwi.- Wierzysz w to, Zia?- Nie, pani.Myślę, że słyszał pewne plotki.Chce obserwować twoją reakcję.- Jessika go do tego nakłoniła.- To zupełnie możliwe, pani.- Zia, moja droga, chcę, żebyś wykonała parę dość szczególnych rozkazów.Podejdź bliżej.Zia postąpiła dwa kroki do przodu.- Pani?- Wpuścicie Farad'na, jego strażników i lady Jessikę, a potem przyprowadźcie Ghanimę.Ma wyglądać w każdym szczególe jak fremeńska narzeczona.w każdym.- Z nożem, pani?- Z nożem.- Ależ, pani.- Ghanima nie stanowi dla mnie żadnego zagrożenia.- Pani, mamy powody wierzyć, że uciekła ze Stilgarem bardziej po to, by go chronić, niż z jakiegokolwiek innego.- Zia!- Pani?- Ghanima zdążyła złożyć prośbę o darowanie przewin Stilgarowi i Stilgar wciąż pozostaje żywy.- Ale ona jest następczynią tronu!- Wypełnij moje rozkazy.Niech Ghanima się przygotuje.Wyślij również pięciu kapłanów na plac.Niech zaproszą tu Kaznodzieję.Niech zaczekają na okazję i pomówią z nim, nic więcej.Nie wolno im używać siły.Ma to być uprzejme zaproszenie.Żadnej siły, powtarzam.I, Zia.- Pani? - Jej głos zabrzmiał ponuro.- Kaznodzieja i Ghanima mają być wprowadzeni do mnie równocześnie.Muszą wejść razem, kiedy dam ci znak.Rozumiesz?- Tak, pani, ale.- Wykonaj rozkaz! Pamiętaj: razem! - Skinieniem głowy dała jej znak do odejścia.Gdy Zia odwróciła się, Alia dodała: - Wpuść Farad'na i moją matkę, ale dopilnuj, by poprzedzało ich dziesięć najbardziej zaufanych strażniczek.Zia na moment znieruchomiała.- Stanie się wedle twej woli, pani.Alia wyjrzała przez okno.Za kilka minut jej plan zbierze krwawe żniwo.Paul będzie obecny przy tym, jak Alia zada ostateczny cios jego pretensjom do świętości.Usłyszała, że nadchodzą oddelegowane przez Zię strażniczki.Wszystko wkrótce się skończy.Wszystko.Kaznodzieja zajął pozycję na pierwszym stopniu.Jego młody przewodnik przykucnął obok.Alia widziała żółte szaty Kapłanów Świątyni.Odgradzał ich od Paula szeroki mur pleców.Mieli jednak wypracowane specjalne metody postępowania w takich sytuacjach.Znajdą sposób, by zbliżyć się do celu.Kaznodzieja zagrzmiał, a tłum ucichł, by wysłuchać jego słów.Niech słuchają! Wkrótce nie będzie żadnego Kaznodziei.Weszła świta Farad'na i po chwili Alię dobiegł głos Jessiki, pytającej:- Alio?Nie odwracając się, odpowiedziała:- Witajcie, książę Farad'nie, matko.Chodźcie i popatrzcie na to przedstawienie.- Teraz dopiero skierowała głowę w ich stronę i zobaczyła wielkiego sardaukara, Tyekanika, z chmurną miną wpatrującego się w strażniczki, które zastawiły mu drogę.- Ach, jakież jesteście niegościnne - rzuciła Alia.- Pozwólcie im podejść.Dwie strażniczki, działając bez wątpienia z polecenia Zii, stanęły między nią a gośćmi.Reszta odstąpiła na bok.Alia oparła się plecami o prawą część okna i wskazała na nie.- To naprawdę najlepszy punkt obserwacyjny.Jessika, odziana w tradycyjną czarną abę, spojrzała na córkę.Towarzyszyła Farad'nowi w spacerze do okna, ale nagle zatrzymała się między nim i strażniczkami.- Jesteś bardzo uprzejma, lady Alio - rzekł kurtuazyjnie Farad'n.- Słyszałem wiele o Kaznodziei.- A oto i on we własnej osobie - wskazała Alia.Farad'n wdział na siebie szary mundur dowódcy sardaukarów, bez ozdób.Poruszał się z gracją, która wprawiła Alię w podziw.Być może w księciu Corrino tkwiło coś więcej, niż próżna skłonność do rozrywek.Głos Kaznodziei wdarł się do pokoju przez przystawki głośnikowe zamontowane obok okna.Alia poczuła przenikający ją do szpiku kości dreszcz i zaczęła słuchać Kaznodziei ze wzrastającą fascynacją.- Znalazłem się na Pustyni Zan - zawołał starzec.- Na tej pustyni wyjącej z dzikości.I Bóg rozkazał mi, bym użyźnił to miejsce.Albowiem zwabiono nas na pustynię, na której przelewaliśmy łzy i gdzie mieliśmy porzucić nasze obyczaje."Pustynia Zan" - pomyślała Alia.Taką nazwę nadano ziemi, na której osiedlili się pierwsi Zensunniccy Wędrowcy.Z nich narodzili się Fremeni.Ale co on mówił! Czy zniszczenia poczynione w siczowych twierdzach lojalnych plemion uważał za dostateczny powód do dumy?- Dzikie bestie zalęgły się w naszych krainach - kontynuował Kaznodzieja.- Żałosne stworzenia wypełniły domy.Wy, którzyście uciekli z własnych siedzib, nie pomnażacie już dni spędzonych wśród piasków.Tak, wy, którzy porzuciliście stare obyczaje, zginiecie w cuchnącym gnieździe, jeżeli będziecie trwać przy swym postępowaniu.Ale gdybyście chcieli posłuchać mojego ostrzeżenia, to niech Pan poprowadzi nawróconych przez ziemię otchłani, w Góry Boże.Tak, Szej-hulud poprowadzi wiernych.Wśród tłumu narastał cichy pomruk.Kaznodzieja przerwał, przenosząc spojrzenie pustych oczodołów z miejsca na miejsce.Następnie podniósł ramiona, rozłożył je szeroko i zawołał:- O Boże, me ciało tęskni za twoją drogą w suchym, spragnionym kraju!Stara kobieta stojąca naprzeciwko Kaznodziei, bez wątpienia uciekinierka, sądząc po połatanej i znoszonej odzieży, wyciągnęła do niego ręce, wołając błagalnie:- Pomóż nam, Muad'Dibie! Pomóż nam!W nagłym, pełnym lęku skurczu w piersi Alia zapytała siebie, czy ta kobieta rzeczywiście zna prawdę.Spojrzała na matkę, ale Jessika pozostała nieruchoma, dzieląc uwagę między strażniczki Alii, Farad'na i widok z okna.Farad'n wydawał się być zafascynowany.Alia przylgnęła do okna, starając się dojrzeć Kapłanów Świątyni.Nie było ich nigdzie widać.Podejrzewała, że próbowali przedrzeć się obok drzwi Świątyni, szukając bezpośredniej drogi na stopnie.Kaznodzieja uniósł prawą dłoń nad głową starej kobiety i zawołał:- Tylko sami możecie sobie pomóc! Byliście zbuntowani.Sprowadziliście suche wiatry, które ani nie oczyszczają, ani nie dają chłodu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|