[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na sekundę albo dwie zapadła cisza, a potem przerażony Erikki zobaczył, że Bajazid wyciąga granat i rzuca go do pokoju.Eksplozja była potężna, przez drzwi buchnęły kłęby dymu.Bajazid skoczył do środka z gotową do strzału bronią; Erikki wbiegł tuż za nim.Pokój był zniszczony, okna wybite, zasłony oraz dywany, które służyły za posłanie, porwane w strzępy.Przy ścianie leżały skręcone zwłoki strażnika.W alkowie w drugim końcu pokoju zanosiła się szlochem pokojówka, obok leżał przewrócony do góry nogami stół i dwa nieruchome ciała przykryte obrusem i skorupami potłuczonych naczyń.Serce zamarło Erikkiemu w piersi, gdy rozpoznał Azadeh.Podbiegł, ściągnął z niej obrus i skorupy - kątem oka dostrzegł, że drugą osobą jest Ha-kim - a potem wziął na ręce jej bezwładne ciało i zaniósł do światła.Odetchnął dopiero, gdy stwierdził, że Azadeh żyje - była nieprzytomna, Bóg jeden wiedział, jakie odniosła obra­żenia, ale żyła.Miała na sobie długi błękitny peniuar z kaszmiru, osłaniający całe ciało, lecz jednocześnie wiele obiecujący.Górali, którzy wbiegli do pokoju, olśniła jej uroda.Erikki zdjął lotniczą kurtkę i przykrył ją, nie zwracając na nich uwagi.- Azadeh.Azadeh.- Kto to jest, pilocie?Przez zasnuwającą mu oczy mgłę Erikki zobaczył stojącego przy szczątkach stołu Bajazida.- To Hakim, brat mojej żony.Jest martwy?- Nie.Bajazid rozejrzał się dookoła z wściekłością.Nie widział miejsca, w którym mógł się ukryć chan.Jego ludzie tłoczyli się w progu.Klnąc głośno, kazał im wyjść i zająć pozycje obronne po obu stronach korytarza oraz na patio.A potem podszedł do Erikkiego i spojrzał na pobladłą twarz Azadeh i widoczny pod kaszmirem zarys jej piersi i nóg.- To twoja żona?- Tak.- Żyje.To dobrze.- Tak, ale Bóg jeden wie, czy nie jest ciężko ranna.Muszę ją zawieźć do lekarza.- Później.Wpierw musimy.- Teraz! Ona może umrzeć!- Jak Bóg da, pilocie - mruknął Bajazid.- Powiedziałeś, że wszystko wiesz - wrzasnął gniewnie - wiesz, gdzie będzie chan! Pytam cię, w imię Boga, gdzie on jest?- To jego prywatne apartamenty, aga.Nigdy nie widziałem tu nikogo innego, nie słyszałem, żeby wchodził tu ktoś obcy.Nawet jego własna żona przychodziła tu tylko, kiedy ją za­prosił.- Na dworze rozległy się strzały i Erikki przerwał.- Skoro są tu Azadeh i Hakim, on też tu musi być.Rozejrzał się po pokoju, ułożył Azadeh jak mógł najlepiej i podbiegł do okien - były zakratowane, chan nie mógł przez nie uciec.Stąd, z obronnego bastionu pałacu, nie widać było dziedzińca ani helikoptera, tylko leżące na południu za murami ogrody, sady i odległe o milę miasto.Na razie nie zaatakowali ich jeszcze inni strażnicy.Odwracając się, spostrzegł kątem oka jakiś ruch w alkowie, zobaczył pistolet i odepchnął na bok Bajazida, ratując go przed przeznaczoną dla niego kulą.Zanim inni górale zdążyli zareagować, rzucił się na leżącego na pobojowisku Hakima, przygwoździł go do podłogi i wyrwał z ręki broń.- Nic ci nie grozi, Hakim! - wrzasnął, chcąc wyjaśnić mu, co się dzieje.- To ja, Erikki, jesteśmy przyjaciółmi, przylecieliś­my uratować ciebie i Azadeh przed chanem.przylecieliśmy cię uratować!- Uratować mnie.uratować mnie przed czym? - Wciąż półprzytomny Hakim patrzył na niego w osłupieniu.Krew sączyła się z małej rany na jego głowie.- Uratować?- Przed chanem.- Erikki zobaczył, jak oczy Hakima rozszerzają się z przerażenia, odwrócił się i zatrzymał w ostatniej chwili kolbę strzelby Bajazida.- Zaczekaj, aga, zaczekaj, to nie jego wina, jest półprzytomny.zaczekaj, on celował nie w ciebie, ale we mnie.Pomoże nam! Za­czekaj!- Gdzie jest Abdollah-chan?! - ryknął Bajazid.Jego ludzie stali za nim z odbezpieczoną, gotową do strzału bronią.- Mów szybko albo już po was!Hakim milczał.- Na litość boską - syknął Erikki.- Powiedz im, bo obaj zginiemy!- Abdollah-chan nie żyje, nie żyje.zmarł wczoraj.nie, przedwczoraj.Zmarł przedwczoraj koło północy - wyjąkał Hakim.Napastnicy patrzyli na niego z niedowierzaniem.Powoli zbierał myśli, lecz nie pojmował, dlaczego leży tu z obolałą głową i bezwładnymi nogami, dlaczego trzyma go Erikki, skoro Erikkiego porwali górale.Siedział z Azadeh przy śniadaniu, kiedy rozległy się strzały i schowali się w alkowie.Strażnicy odpowiadali ogniem, a potem nastąpił wybuch.Zapłacił prze­cież połowę okupu.Nagle rozjaśniło mu się w głowie.- Na Boga, Erikki! - jęknął, próbując bezskutecznie wstać.- Dlaczego nas zaatakowałeś? Połowa okupu została przecież zapłacona.dlaczego?Fin podniósł się zdenerwowany.- Nie było żadnego okupu.Posłańcowi poderżnięto gardło! Abdollah-chan kazał poderżnąć mu gardło!- Ale okup.połowa okupu została wypłacona.Zrobił to wczoraj Ahmed!- Zapłacił? Komu zapłacił? - warknął Bajazid.- Co to za kłamstwa?- Wcale nie kłamstwa, połowa została zapłacona przez nowego chana w dowód dobrej woli po błędzie, jaki popeł­niono z posłańcem.Przysięgam na Boga, połowa została zapłacona!- Kłamstwo - syknął Bajazid, biorąc go na muszkę.- Gdzie jest chan?- To nie kłamstwo! Czyż skłamałbym w obliczu Boga? Przysiągłem na Boga! Na Boga! Poślijcie po Ahmeda, poślijcie po niego, on im zapłacił.Jeden z górali krzyknął coś i Hakim pobladł.- W imię Boga - powtórzył po turecku - połowa okupu została już wypłacona! Abdollah-chan nie żyje! Chan nie żyje i połowa okupu została zapłacona.- Przez pokój przeszedł pomruk zdziwienia.- Poślijcie po Ahmeda, on powie wam prawdę.O co walczycie? Nie ma powodu do walki.- Abdollah-chan nie żyje, połowa okupu została zapłacona i wkrótce otrzymasz drugą połowę - odezwał się Erikki.- To oznacza, że zmyłeś plamę na swoim honorze, aga.Zrób to, o co prosi Hakim, i poślij po Ahmeda.On powie ci, komu i jak zapłacił.Bajazid i jego ludzie nienawidzili zamkniętych pomieszczeń, chcieli jak najszybciej znaleźć się na otwartej przestrzeni, w gó­rach, daleko od tych złych ludzi i pałacu, w którym czuli się zdradzeni.Ale jeśli Abdollah rzeczywiście nie żyje, a połowa okupu została zapłacona.- Idź i sprowadź tego Ahmeda, pilocie - rozkazał Bajazid, odbierając Erikkiemu pistolet.- I pamiętaj, jeśli mnie oszu­kasz, oderżnę twojej żonie nos.- Idź po niego!- Tak, tak, oczywiście.- Erikki.wpierw pomóż mi wstać - wyszeptał słabym ochrypłym głosem Hakim [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl