[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Kiedy po nią przyjechał, Maxine oznajmiła:- Suzie wbiła sobie do głowy, że traktuję ją jak dziecko.- To prawdopodobnie hormony, a do tego jest zdenerwowana -odpowiedział, zauważając przy okazji, jak zmęczona i spięta jest takżesama Maxine.- Twierdzi, że nią dyryguję.Jeśli chodzi o ścisłość, powiedziała: Odwal się i przestań mi rozkazywać".Dla świętego spokoju, a zwłaszcza dla dobra Suzie, starał sięzałagodzić sytuację:- Nie przejmuj się tym, Maxine, przecież każdemu z nas czasemodbija.Odpuść jej.To akurat taki moment w życiu Suzie, że można jej nato pozwolić.Niech się zachowuje tak paskudnie, jak tego potrzebuje.- No jasne, cały ty.Jak zwykle stajesz po ich stronie.- Nie chodzi o to, po czyjej stronie staję.Ja tylko sugeruję, żebypodejść do tego z dystansem.Wytarła nos, a on zdał sobie sprawę, że jest bliska łez.- Jeśli chcesz - powiedział - spróbuję z nią pogadać.Może zdołam jąprzekonać, że będzie lepiej, jeśli to ty zabierzesz ją do kliniki.- Nawet o tym nie myśl, tato.Zaskoczeni, odwrócili się oboje w stronę Suzie.Miała przerzuconąprzez ramię patchworkową torbę i mimo wyzywającego tonu głosu, Willzauważył, że niedawno płakała, a w każdej chwili gotowa była na kolejnyatak łez.Chyba najlepszą rzeczą, jaką można było w tej chwili zrobić,było odseparowanie jej od Maxine.Przez całą drogę do kliniki padał deszcz; we wnętrzu samochodupanowało niezręczne milczenie, tylko wycieraczki skrzypiały i zgrzytałyna szybie, bo czasy ich świetności dawno już minęły.Will nie pamiętał,by kiedykolwiek nie mieli z Suzie setek tematów do omówienia ipomysłów na wesołe żarciki.O czym jednak mogli rozmawiać dzisiaj?Cokolwiek, poza czekającym Suzie zabiegiem, wydawało się błahe iniestosowne.Nigdy nie radził sobie dobrze z medycznymi zagadnieniami- zhańbił się kiedyś w szkole podczas lekcji biologii, ponieważ zemdlał, apotem koledzy wyśmiewali go bezlitośnie całymi tygodniami.Nadodatek zeszłej nocy, gdy Suzie poszła spać, wszedł do Internetu, żebydowiedzieć się, w jaki sposób przeprowadzana jest aborcja.Nie poznałwszystkich szczegółów, bo już po dwudziestu minutach surfowaniawiedział dość, żeby pożałować, iż w ogóle kliknął na przycisk SZUKAJ.Dobrze chociaż, że ograniczył się tylko do danych czysto medycznych.Gdyby wszedł na jakąkolwiek stronę antyaborcyjną, prawdopodobnieznów by zemdlał.Musiał w kółko powtarzać sobie, że w dzisiejszychczasach to zwykły zabieg, że nic złego stać się nie może.Spoglądał kuSuzie, siedzącej obok niego na miejscu pasażera.Oparła głowę ozagłówek, z zamkniętymi oczami, z dłońmi splecionymi na brzuchu.Jesttaka piękna - pomyślał z sercemprzepełnionym miłością.Nie zasługuje na coś takiego.Gdyby byłjakiś sposób, chętnie wziąłby na siebie jej lęk i cierpienie.Pamiętał, żeczuł to samo, kiedy trzeba było usunąć Gemmie cztery zęby, nim możnabyło założyć aparat korekcyjny.Jak długo jeszcze będzie chciał ochraniaćswoje córki? Odpowiedz była prosta.Zawsze.Tak postępują wszyscyrodzice.Przecież matka wciąż dzwoniła do niego, żeby upewnić się, czydobrze się odżywia.Uśmiechnął się i zaczął nucić pod nosem.Suzieotworzyła oczy.- Przepraszam, kochanie, obudziłem cię? Potrząsnęła głową.- Dlaczego wybrałeś właśnie tę piosenkę?- Nie mam pojęcia, po prostu przyszła mi do głowy.- Zaśpiewaj ją porządnie, ze wszystkimi słowami.Tak jak kiedyśśpiewałeś nam, kiedy ja i Gemma byłyśmy małe.Przez resztę drogi w samochodzie rozlegały się smutne dzwięki Scarlet Ribbons".Z zewnątrz klinika przypominała raczej wykwintny pensjonat:elegancki, nowoczesny, luksusowy w nienarzucający się sposób.Odpowiedni wizerunek dla mającego budzić poczucie bezpieczeństwaprywatnego ośrodka zdrowia.Gdy stanęli przed drzwiami i Will nacisnąłguzik dzwonka, objął Suzie ramieniem.- Jak tam, słoneczko? Uśmiechnęła się blado.- Może być.Wszyscy mówili przyciszonymi głosami, byli bardzo mili i pomocni.Sprawy papierkowe załatwiono pośród mis z wydzielającymi słodką wońpot-pourri, wazonów, kwiatów, miękkich dywanów i przy dzwiękachłagodnej muzyki w tle.Pracownicy kliniki byli tak fachowi iprofesjonalni, że Will niemal nie zauważył, jak jego córkę odprowadzonodo gabinetu, natomiast on zasiadł w poczekalni, przeglądając bezmyślniejakiś wydrukowany na błyszczącym papierze magazyn samochodowy.Artykuły mogły równie dobrze być napisane w suahili, bo i tak ich treśćdo niego w ogóle niedocierała.Nie był w stanie się skoncentrować, więc gniewnym gestemrzucił czasopismo na stół.Pomyślał, że może powinien wyjść na zewnątrzi zadzwonić do matki, która życzyła sobie, by informować ją na bieżąco,ale teraz rozpadało się już na dobre.Wczoraj, nim pojechał po Suzie,odwiedził mamę, jak co tydzień - ona przyrządzała mu kolację,tymczasem on wykonywał rozmaite niezbędne domowe roboty.Opowiedział jej o problemie Suzie i o tym, że będzie miała zabieg.Natychmiast zaniepokoiła się, czy Suzie nie została w jakiś sposóbzmuszona do tej decyzji, a potem powiedziała:- Pewnie dlatego ostatnio mnie nie odwiedza.Myślałam, że jużwróciła na uniwersytet.- Pewnie nie była w nastroju na wizyty.- No pewnie, rozumiem ją doskonale, musi to mocno przeżywać.Ucałuj ją ode mnie, proszę, i powiedz, że jutro będę o niej myśleć, a kiedytylko będzie miała ochotę, musi do mnie wpaść na herbatę- a zaraz potem przeszła do zagadnień bardziej praktycznej natury.- Pewnie kiedy poczuje się gotowa, wróci na uniwersytet.Czy dużojuż straciła?- Tylko pierwszy tydzień.Jestem pewien, że nadrobi to bez trudu.- Ależ oczywiście, to inteligentna dziewczyna i jeszcze wszystkoprzed nią
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|