[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To jest ktoÊ!  Panie.Wolny i zamkni´ty.W zaleÝnoÊci od te-go, co w dany dzie’ serwuje Ýycie  Europejczyk, Âwiatowiecalbo Prowincjusz.M"ody i stary.Pokorny i nieznoszàcy sprze-ciwu.To jest Pan, który najbardziej ze wszystkiego pami´tapierwszà bu"k´ z szynkà, podanà Mu przez sztachety stadio-nu  Wis"y.To jest GoÊç, którego dobrze by"o odwiedziç w numerze ho-telowym, za którego oknami cia"o  SO¸DKA zanurzonew cieczy, tracàc pozornie na swym ci´Ýarze, unosi"o swój ka-d"ub na niewidzialnej fali  bardziej dumy niÝ wstydu.Pozdrawiam, pisz Pan, prosz´Pa’ski Jan NowickiGda’sk, listopad 1998- 90 - Pan Jan NowickiZiemiaDrogi Panie Janie, pisz Pan.pisz Pan! , a co ja innego robi´? Dlaczego mniePan ponagla? W marcu bieÝàcego roku umówiliÊmy si´ nasta"à korespondencj´ publikowanà w gazecie, do której obajmamy s"aboÊç.Przyznam, z poczàtku mnie to nawet bawi"o,ale od pewnego czasu.Znamy si´ nie od dziÊ i sam Pan wie, Ýe ca"e Ýycie êle radzi-"em sobie z narzucanà mi dyscyplinà.A Pan nic, tylko co ty-dzie’, co tydzie’! Czuj´ si´ jak stara sieczkarnia, która ma-rzy, by opad" kurz.Listy od Pana  prosz´ bardzo  mog´otrzymywaç choçby codziennie, ale odpisywanie, przez regu-larnoÊç w"aÊnie, staje si´ draÝniàce i w jakimÊ sensie  niemoje.Trzeba by mieç anielskà cierpliwoÊç, a ja nie tylko doniej nie doszed"em, ale si´ nawet nie wybieram.A tu, Drogi Panie, Êwi´to za pasem.Moje Êwi´to, naszeÊwi´to.ÂWI¢TO ZMAR¸YCH.Justyna pods"ucha"a, Ýe na jeden Zaduszny Dzie’ majànam zwróciç ziemskie oczy, którymi b´dziemy mogli patrzeçna Was.A takÝe uszy dla wys"uchania Waszych rozmówi zmys" powonienia, ÝebyÊmy mogli przypomnieç sobie za-pach liÊci kasztanów, zapach stearynowych "ez.ZauwaÝy" Pan, Ýe ze wszystkich ziemskich Êwiàt, naszeÊwi´to jest najpi´kniejsze? Brzmi troch´ megaloma’sko wiem  ale to prawda.Wiejskie cmentarze, obok których PanprzejeÝdÝa, cmentarze duÝych miast poci´te mrokiem alej,cmentarze oglàdane z wysokich drzew, albo z wieÝy koÊcio"a,przypominajà wigilijne choinki, które ktoÊ roz"oÝy" przy sa-mej ziemi.Jak wielki dywan kwiatów, kamiennych rzeêb i se-tek tysi´cy p"omieni.Do nagrobnych Êwiec  nie wiem, czyPan zauwaÝy"  Ýaden idiota do tej pory nie pod"àczy" pràdu.- 91 - Na szcz´Êcie.Ich ogniki pulsujà beztrosko wmroku, rzucajàcna twarze cmentarnych goÊci raz Êwiat"o, raz cie’.W tych rozta’czonych cieniach jesteÊmy my.Zm´czeni oglàdaniem, pods"uchiwaniem i wzruszeniami,wpadamy czasem na pi´ciominutowà drzemk´ do naszychdawno porzuconych kwater, ale budzimy si´ zaraz i wracamyna gór´, Ýeby jak najmniej uroniç z szansy, jakà nam daje tajednodniowa przepustka.A czy Pan wie, co nas najbardziej w taki dzie’ wzrusza?Pan myÊli, Ýe modlitwa?  to teÝ.Najpi´kniejsze, najbar-dziej poruszajàce sà Wasze, dzi´ki nam odbyte, spotkania.Wasze omawiane szeptem sprawy Ýyjàcych.Wasze:  przyjecha"eÊ ,  nic si´ nie zmieni"aÊ ,  czy sko’-czyliÊcie dom? ,  Krysia wysz"a za màÝ  wiesz? ,  Zosiaw ciàÝy ,  jak si´ czuje Hanka? ,  co u Leszka Markiewi-cza? ,  czy Jurek z Halinkà dojadà z MyÊliborza?.S"uchajàc tego, czujemy si´ szcz´Êliwi i ciàgle potrzebni.Z dumà stwierdzamy, Ýe ani BoÝe Narodzenie, ani Wielkanocnie powodujà tylu dobrych, jakÝe potrzebnych spotka’.Nikt nie siada do sto"u, nie si´ga po buteleczk´.Stoicie cza-sem na zimnie, stukacie butem o but, wciàgacie fioletowoczer-wonymi czubkami nosów katar wzruszenia i w krótkich chwi-lach zadumy poÊwi´conej nam, Êcieracie skórzanà r´kawiczkànieistniejàcy szron z pomników.Tym szronem  jeÊli chcemy  wten dzie’ moÝemy byç tak-Ýe my.Wasi zmarli.Wasi zmarli, to swojà drogà niez"e okre-Êlenie.No i te kwiaty! Chryzantemy, róÝe, lilie, astry, bratki.Kwia-ty, kwiaty, kwiaty.Nagromadzone tu w najdelikatniejszejz delikatnych intencji.Kwiaty  Êwiadectwo najwi´kszej uro-dy Êwiata.Najwi´kszej, bo krótkotrwa"ej i przemijajàcej.Urody zaczynajàcej si´ od uÊmiechu zielonego kie"ka, którytuÝ po zobaczeniu Êwiata odrzuca na bok pecynk´ ziemi,a ko’czàcej si´ na trupim zapachu wody wylewanej z wazonu.Przepraszam, Ýe nie by"o weso"o na ko’cu, ale cóÝ.takijest los kwiatów.Pa’ski Piotr SkrzyneckiNiebo.Oparty o wyschni´ty pie’, listopad 1998- 92 - Pan Piotr SkrzyneckiNieboKochany Panie Piotrze!Pan jak si´ dorwie do Êwi´ta, to nie moÝna Pana oderwaç.Widz´, Ýe Pa’skie zami"owanie do tego, co dzisiejsza m"o-dzieÝ nazywa  imprezowaniem , si´ga aÝ poza kraniec ko’ca.Poruszy" mnie pan ostatnim listem  przyznaj´  ale takÝerozbawi".Zap´dzi" si´ Pan, Drogi Panie, samowzruszy", prze-sadnie roztkliwi".JeÊli ktoÊ nie ma prawa przechwalaç si´czymÊ tak kruchym jak Ýycie, to niechÝe chociaÝ nadsy"aumiarkowanie weso"e sygna"y bytowania cieni.To, co miw Pana s"owach bliskie, to   omawiane szeptem sprawy Ýy-jàcych.O nich przecieÝ myÊla"em, piszàc par´ s"ów poÝegna-nia, wyg"oszonych póêniej nad trumnà nieodÝa"owanego Je-rzego Bi’czyckiego.Pozwoli Pan, Ýe przypomn´:Drogi Jerzy,od paru dni spoglàdajà na nas surowe oblicza klepsydri anonsów Ýa"obnych.A potem  jak to zwykle  nastàpi czaswspomnie’, wywiadów, artyku"ów i innych  bardzo serdecz-nych  niepozbawionych rutyny drobiazgów.ZauwaÝy"eÊ, Kochany, Ýe najlepsze recenzje otrzymujemyzawsze.po Êmierci? Ca"ym swoim zawodowym Ýyciem da-wa"eÊ Êwiadectwo s"usznoÊci wyboru profesji.Ale nawetw tej sytuacji, ktoÊ czasem próbowa" Ci´ w to lub owouszczypnàç.To nic! Na tym w"aÊnie polega Ýycie! Tak ma byç!Za to teraz, juÝ tylko b´dà przytulaç Ci´ i g"askaç.Bardziejze wzgl´du na siebie.Bo mimo wszystko, ceny mi"oÊci docz"owieka, który odszed", nie da si´ porównaç z cenà mi"oÊci,jakà powinniÊmy obdarzaç kaÝdego cz"owieka, który Ýyje po-Êród nas.To tylko tak na.marginesie.- 93 - Bo czy to si´ komuÊ podoba, czy teÝ nie, wezwa" Ci´ do sie-bie ON.ON, któremu nie wolno si´ przeciwstawiaç.PomyÊl-my raczej czule o tych, których  opuÊci"eÊ.Razem b´dzieciejakiÊ czas czekaç na rych"e spotkanie.Nieogarni´tà tajemni-cà pozostanie fakt, kogo ból oczekiwania dotykaç b´dzie wi´-cej [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl