[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Uprzedziłemkawalera o natręctwie jego satelity, ale don Roque sam czuł dobrze, żetym razem należy być przezorniejszym.Toledo pozwolił mu przycho-dzić do siebie i Busqueros wiedział, że dla zachowania prawa nie nale-ży go nadużywać.Pewnego dnia kawaler zapytał go, co to była za miłostka, którejksiążę Arcos przez tyle lat się oddawał, i czy w istocie kobieta owabyła tak zachwycająca, że potrafiła na tak długo przywiązać do siebieksięcia.Busqueros przybrał poważny wyraz twarzy i rzekł: Wasza wielmożność jest bez wątpienia silnie przekonany o moimdla niego poświęceniu, kiedy raczy pytać mnie o tajemnice dawnegomego opiekuna.Z drugiej strony szczycę się na tyle bliską znajomościąwaszej wielmożności, by nie wątpić, że pewnego rodzaju lekkość, jakąspostrzegłem w jego obejściu z kobietami, bynajmniej nie będzie domnie się stosowała i że wasza wielmożność wydaniem tajemnicy niezechce narazić swego wiernego sługi. Senor Busqueros odparł kawaler wcale nie prosiłem cię o pa-negiryk. Wiem o tym rzekł Busqueros ale panegiryk waszej wysokościzawsze znajduje się na ustach tych, którzy mieli zaszczyt zawrzeć zNASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG466nim znajomość.Historię, o którą wasza wielmożność raczy mnie pytać,zacząłem opowiadać młodemu negocjantowi, którego przed niedaw-nym czasem połączyliśmy z piękną Inezą. Ale nie skończyłeś jej.Lopez Suarez powtórzył ją małemu Avari-to, który mnie z nią zapoznał.Stanąłeś na tym, gdy Frasqueta opowie-działa ci swoją historię w ogrodzie, książę Arcos zaś, przebrany za jejprzyjaciółkę, zbliżył się do ciebie i rzekł, że chodzi mu o przyspiesze-nie wyjazdu Cornadeza i że chce, aby ten nie poprzestał na pielgrzym-ce, lecz aby przez jakiś czas odprawiał pokutę w jednym ze świętychmiejsc. Wasza wielmożność przerwał Busqueros ma zadziwiającąpamięć.W istocie, tymi słowy odezwał się do mnie jaśnie oświeconyksiążę; ponieważ jednak historia żony jest już waszej wielmożnościznana, wypada dla zachowania porządku, abym przystąpił do historiimęża i opowiedział, jakim sposobem zawarł on znajomość ze straszli-wym pielgrzymem, nazwiskiem Hervas.Toledo zasiadł i dodał, że zazdrości księciu takiej kochanki, jakąbyła Frasqueta, że lubił zawsze zuchwałe kobiety i że ta przewyższałapod tym względem wszystkie, jakie dotąd znał.Busqueros uśmiechnąłsię dwuznacznie, po czym tak zaczął mówić:HISTORIA CORNADEZAMałżonek Frasquety był synem mieszczanina z Salamanki; nazwi-sko jego stanowiło prawdziwe nomenomen.Długo w jednym z biurmiejskich zajmował jakiś podrzędny urząd i prowadził zarazem małyhandel hurtowy, zaopatrując kilku detalistów.Następnie odziedziczyłznaczny spadek i postanowił, zwyczajem większej części swych roda-ków, oddać się wyłącznie próżniactwu.Całe zatrudnienie jego polegałona uczęszczaniu do kościołów, miejsc publicznych i paleniu cygar.Wasza wielmożność powie zapewne, że Cornadez z tak wyłącznymupodobaniem do spokojności nie powinien był żenić się z pierwsząlepszą swawolnicą, która stroiła doń miny przez okno; ale na tym wła-śnie polega wielka zagadka serca ludzkiego, że nikt nie postępuje tak,jak postępować powinien.Jeden całe szczęście upatruje w małżeństwie,przez całe życie zastanawia się nad wyborem i umiera nareszcie bez-żenny; drugi przysięga nigdy się nie żenić, a mimo to bierze jedną żonęNASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG467po drugiej.Takim sposobem i nasz Cornadez ożenił się.Z początkuszczęście jego było nie do opisania; niebawem jednak począł żałować,zwłaszcza gdy ujrzał, że mu siedzi na karku nie tylko hrabia de PeńaFlor, ale nadto cień jego, który na męczarnie nieszczęsnego małżonkawymknął się z piekieł.Cornadez zesmutniał i nie odzywał się do niko-go.Wkrótce kazał przenieść swoje łóżko do gabinetu, gdzie stał klęcz-nik i kropielnica.W dzień rzadko kiedy widywał żonę i częściej niżkiedykolwiek chodził do kościoła.Pewnego dnia stanął obok jakiegoś pielgrzyma, który wlepił weńtak przerażający wzrok, że Cornadez w najwyższej niespokojności mu-siał wyjść z kościoła.Wieczorem znowu spotkał go na promenadzie iodtąd zawsze i wszędzie go spotykał.Gdziekolwiek się znalazł, nieru-chomy i przenikliwy wzrok pielgrzyma napawał go niewysłowionąudręką.Nareszcie Cornadez, przezwyciężając wrodzoną bojazliwość,rzekł: Mój panie, oskarżę cię przed alkadem, jeżeli nie przestanieszmnie prześladować. Prześladować! prześladować! odparł pielgrzym ponurym i gro-bowym głosem. W istocie, prześladują cię, ale twoje sto dublonówdane za głowę i zamordowany człowiek, który umarł bez sakramentów.Cóż? Czy nie zgadłem? Kto jesteś? zapytał Cornadez, zdjęty strachem. Jestem potępieńcom odparł pielgrzym ale pokładam ufność wmiłosierdziu bożym.Czy słyszałeś o uczonym Hervasie? Obiła mi się o uszy jego historia rzekł Cornadez. Był to bez-bożnik, który smutnie skończył. Ten sam właśnie rzekł pielgrzym. Jestem jego synem, odprzyjścia na świat naznaczonym piętnem potępienia, ale w zamianudzielona mi została władza odkrywania piętna na czołach grzesznikówi sprowadzania ich na drogę zbawienia.Chodz za mną, nieszczęsnaigraszko szatana, dam ci się bliżej poznać.Pielgrzym zaprowadził Cornadcza do ogrodu ojców celestynów iusiadłszy z nim na ławce w jednej z najbardziej odludnych alei, tak mujął rozpowiadać:NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG468HISTORIA DIEGA HERVASA OPOWIADANA PRZEZ SY-NA JEGO, POTPIONEGO PIELGRZYMANazywam się Błażej Hervas
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|