[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pilnuj ich - powiedział Markham i wybiegł z pokoju.Benjamin zamachał do agentów wysypujących się z samochodów.- Tutaj - krzyknął - tutaj!Kilkunastu mężczyzn podbiegło do drzwi.W chwili, gdy Benjamin się odwracał, Hubbered otworzył szuflade biurka, wyciągnął pistolet automatyczny kalibru 0.22, przystawił lufę do skroni i nacisnął spust.Markham zbiegł do sutereny.Drzwi były zamknięte.Strzelił w zamek i popchnął drzwi.Kątem oka zobaczył postać po prawej stronie.Obrócił się i dwukrotnie wystrzelił.Mężczyzna jęknął i upadł na podłogę.Markham podbiegł do kobiet.Nie zdawały sobie sprawy, że jest przy nich; były pod wpływem narkotyków.- Skurwysyny! - krzyknął.Nagle przy drzwiach pojawił się Benjamin.- Naszprycowali je narkotykami - powiedział Markham, rozwiązując liny, którymi była związana Liz.- Lotz powiedział, że jest jeszcze dwóch facetów - Karum i Rashied; są gdzieś w domu.- Jakiegoś załatwiłem - poinformował Markham, wciąż rozwiązując sznury.- Jest tam w kącie po prawej stronie.Benjamin popatrzył na ciało.- Ten jest gładko wygolony.Tamci, których szukamy, mają brody.- Rozwiąż Karin - powiedział Markham.- Później - odparł Benjamin.- Są teraz bezpieczne.Muszę dostać tych dwóch.Markham chciał zaprotestować, ale zdał sobie sprawę, że Benjamin ma rację, Wstał.- Skąd zaczniemy? - spytał.- Na górze są faceci z FBI - powiedział Benjamin.- Rozejrzymy się tutaj.Wyszedł z pokoju.- Tu są jakieś drzwi.Dwa strzały rozłupały drzwi.Benjamin upadł na podłogę.Markham uklęknął i opróżnił magazynek swojego pistoletu.Na odgłos strzałów kilku mężczyzn zbiegło z góry.Drzwi zostały zupełnie strzaskane strzałami.Jeden z agentów je otworzył.Dwóch brodatych mężczyzn leżało jeden na drugim.Ich marynarki były całe we krwi.Markham wstał, wolno podszedł do Benjamina i przykucnął obok niego.Usłyszał jak jeden z agentów telefonuje po pogotowie.Benjamin potrząsnął głową.- Strata czasu - powiedział, plując krwią.- Prawie nam się udało.Powiedz Liz, ze prawie nam się udało.Głowa opadła mu na bok.Markham wziął go w ramiona, z oczu pociekły mu łzy: tracił przyjaciela.- Trzydzieści metrów - zawołał Bright, krztusząc się dymem wypełniającym kabinę.- Przygotować się do wypłynięcia na powierzchnię - rozkazał Smith.- Maszyny stop.- Maszyny stop potwierdzone - odpowiedział Tull.Obsługiwał telefon do maszynowni.- Stery na zero - zameldował Bright.Hacker poinformował już Smitha o obecności niszczyciela i o tym, że lotniskowiec i trzy inne okręty „zbliżały się szybko".Wszystkie okręty zostały zidentyfikowane.- Piętnaście metrów - powiedział Smith.- Przygotować się do otworzenia włazu na mostku.Otworzyć właz.Tull i Ho weszli po drabinie, zwolnili zaczepy i otworzyli właz.Świeży, ostry zapach morza wypełnił Tullowi płuca.Włączył interkom.- Mówi komandor Tull.Zatrzymaliśmy się.- Mówi kapitan Cole - odpowiedział głos ze zbliżającego się niszczyciela.- Wysyłam do was moich ludzi.- Przyjąłem - odparł Tull; po czym dodał - mamy rannych i zabitych.- Zrozumiałem - przyszła odpowiedź Cole'a, a po chwili: - komandorze Tull, kapitan Maylee prosił o przekazanie, by pan i komandor Forbushe byli gotowi do natychmiastowego przelotu do Waszyngtonu.- Forbushe nie żyje - odpowiedział Tull.25.Nazajutrz, ciepłego lipcowego dnia, prezydent z żoną, Markham, Karin i Liz stali nad otwartym grobem na Narodowym Cmentarzu w Arlington i słuchali podniosłych dźwięków hymnu.Prezydent nalegał, by Benjamina pochowano z pełnymi honorami wojskowymi na tym cmentarzu.Zanim zaczęto zasypywać trumnę, prezydent wystąpił parę kroków do przodu i powiedział:- Spotkałem go tylko raz, ale było w nim umiłowanie prawdy, które go wyróżniało spośród innych.Popatrzył na Liz.- Wszystkim nam go brak - dodał miękko i cofnął się.- Chciałbym powiedzieć kilka słów, panie prezydencie - rzekł Markham.- Bardzo proszę.- Znałem Charlesa Benjamina nieco dłużej, niż pan, panie pre­zydencie, a ostatnie dni spędziłem z nim.Charles, albo - jak wolał - Chuck, był odważnym, oddanym swej pracy człowiekiem.Będzie mi go brakowało przez resztę życia - powiedział Markham przez ściśnięte gardło; następnie wziął łopatę od jednego z grabarzy i rzucił pierwszą grudę ziemi na trumnę Benjamina.Prezydent poprosił o łopatę i rzucił drugą.Markham i Karin oglądali wiadomości wieczorne, leżąc w łóżku w pokoju w motelu.Najważniejsze informacje dotyczyły C-l i „jego odważnej ucieczki ze śmiertelnej pułapki w czasie wykonywania przezeń ściśle tajnego zadania".Komentator powiedział:- Pomimo ze marynarka nie zezwoliła na przeprowadzenie wywiadu z żadnym z członków załogi, udało nam się dowiedzieć ze źródeł, które zastrzegły sobie anonimowość, że centralną postacią tej niezwykle niebezpiecznej misji w trakcie której zginęło kilku członków załogi był oficer p nazwisku John Tull, który niestety zniknął bez śladu.Dowiedzieliśmy się także, ze do sukcesu przyczynili się walnie dwaj cywilni detektywi.Karin usiadła.- On mówi o tobie i Benjaminie! - wykrzyknęła.Markham złapał ją i przyciągnął do siebie.- No i co z tego.Już po wszystkim, wszystko minęło [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl