[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przy stoliku z aparatem trzy krzesła — dwa zwykłe, a trzecie jest „skrzyżowaniem” dnu zwyczajnych krzeseł, tj.ma ze cztery nogi i dwa oparcia, stanowicie wynik „wniknięcia w siebie” dwóch krzeseł podczas poprzedniego eksperymentu.Profesor Tarantoga wkłada wtyczki do kontaktów, poprawia coś, siada za stolikiem, poprawia się iv siedzeniu, jakby to było na przykład siedzenie pojazdu, który zaraz ma ruszyć.Zaczyna ustawiać celownik, gdy rozlega się dzwonek.Profesor wychodzi i wraca z młodym człowiekiem w palcie, z teczką, typowym Polakiem pracującym w biurowcu; młody człowiek nosi rogowe okulary.CHYBEK: Pan profesor Tarantoga?PROFESOR: Tak.Pan z gazety może? Żadnych wywiadów nie udzielam.CHYBEK: Ależ nie.nie z gazety… Dostałem list od pana profesora.PROFESOR: List? Zaraz… Jaki list?CHYBEK: Ależ.panie profesorze… w sprawie tego ogłoszenia, które pan profesor umieścił w „Dzienniku”… Napisałem… i właśnie dostałem list od pana profesora, żeby dzisiaj przyjść…PROFESOR: Aa! To pan jest Chybek! Magister Chybek.Naturalnie.Bardzo przepraszam, nie poznałem.Na fotografii wyglądał pan inaczej.CHYBEK: Bo to stara fotografia, wtedy nie nosiłem jeszcze okularów.Stawia na krześle teczkę, teczka spada, podnosi ją.Najmocniej przepraszam.To dla mnie niesłychanie doniosły moment.Przez całe życie marzyłem o podróżach do gwiazd… nawet kiedy nikt nie słyszał jeszcze o sputnikach…PROFESOR: To chwalebne, chwalebne.Wie pan — dostałem sporo zgłoszeń, a wybrałem pana dla wielu powodów… Pan zna stenografię, prawda?CHYBEK: Owszem, znam.Pracuję jako kosztowiec, mam ukończoną ekonomie i towaroznawstwo, ale astronautyką interesowałem się od dziecka, czytałem wszystko, co tylko mogłem dostać, i prawie wszystko rozumiałem.Pan profesor naprawdę będzie budował rakietę?PROFESOR: Rakietę? Pomówimy jeszcze o tym.Wie pan… więc mój wybór zatrzymał się na panu, ponieważ miałem wrażenie, że pana skądś znam.Czy pan może słuchał moich wykładów?CHYBEK: Niestety, nie.Jakoś, nie doszło do tego.Alebym słuchał, na pewno bym słuchał… A co do fotografii, to pan profesor poznał mnie pewno, bo ja tu już byłem u pana profesora.Pan profesor nie nosił jeszcze brody, a ja studiowałem… To było w pięćdziesiątym pierwszym roku.Dwudziestego siódmego kwietnia.PROFESOR: W pięćdziesiątym pierwszym roku? Pan był u mnie wtedy? Nie przypominam sobie.W jakiej sprawie, można wiedzieć?CHYBEK: Pan profesor nie pamięta? Byłem wtedy tylko parę minut w osobliwych okolicznościach.Bo.prawdę mówiąc, to właściwie ja do dzisiaj nie wiem, po co przyszedłem wtedy do pana profesora…PROFESOR: Aaa! Teraz już wiem! Naturalnie, to było zabawne! Pan nie wiedział, po co przyszedł, i ja też nie wiedziałem.Hę hę!CHYBEK: Ale jeżeli przez to pan profesor mnie właśnie wybrał, to się nic nie zmarnowało.Sam nie wiem.jak powiedzieć, ale jestem panu profesorowi taki wdzięczny… Czy będzie trzeba, żebym wziął urlop? Mogę ewentualnie postarać się o chorobowy…PROFESOR: Urlop? Na co urlop?CHYBEK: No.jakże? Przecież w ogłoszeniu było.że pan profesor szuka towarzysza astronautycznego?PROFESOR: Istotnie, napisałem tak.Ale… urlop nie będzie potrzebny.CHYBEK: To na razie rakiety jeszcze się nie buduje? Tak, zapewne, finansowe limity… Ja się orientuje…PROFESOR: Żadnej rakiety nie będzie.Młody człowieku, proszę uważnie słuchać: odkryłem nowy sposób podróżowania w Kosmosie!CHYBEK: Nowy? A rakieta?PROFESOR: Bez rakiety.Moją metodą można przenosić się z miejsca na miejsce bez jakichkolwiek pojazdów, okrętów, samolotów czy statków gwiazdowych…CHYBEK: Zupełnie bez?’PROFESOR: Najzupełniej.Za pomocą mego aparatu można podróżować do gwiazd, nie ruszając się z tego pokoju.Tam, wskazuje przestrzeń miedzy sznurkami, następuje kontakt.CHYBEK: Między tymi sznurkami?PROFESOR: Umyślnie odgrodziłem tę cześć pokoju.Peregrynator — tak nazwałem swój aparat — jest tam wycelowany, widzi pan? Naturalnie pierwsze próby przeprowadziłem na małą skalę.Dzięki temu mogłem, na przykład, nie schylając się.dotknąć własnej pięty albo wyjąć coś z szuflady w drugim pokoju, nie wstając z tego krzesła.No.a pierwszej poważniejszej próby dokonałem wczoraj.Tu był Księżyc, wie pan…CHYBEK: Księżyc? Tu?PROFESOR: Niecały, rozumie się.Dokonałem kontaktu, to znaczy styku z kraterem Erathostenesa.Może pan wie.to taki wielki wygasły wulkan księżycowy, widać go nawet przez zwykłą lornetkę…CHYBEK: Wiem.wiem! I co.udało się?PROFESOR: Miałem go tu.Północny szczyt wulkanicznego stożka.Sięgał mniej więcej odtąd… dotąd… Pokazuje.CHYBEK stojąc przy szafie: A co się tu stało?PROFESOR: W momencie wyłączania zawadził o szafę.Otarł się bokiem, przy tym odkruszył się kawałek.O, ten.CHYBEK podnosząc kamień: Nadzwyczajne.To jest kamień z Księżyca?PROFESOR: Tak.To dlatego, że celownik nie był jeszcze wyskalowany.Na szczęście obyło się bez poważniejszych następstw, tylko od wstrząsu trochę tynku odpadło u sąsiadów, piętro niżej.CHYBEK: Fenomenalne! Ale nie rozumiem…PROFESOR: Księżyc i Ziemia znajdują się w przestrzeni.W trójwymiarowej przestrzeni.Przestrzeń tę zginam.Mój aparat składa ją we dwoje, w czwartym wymiarze, aż nastąpi styk punktu wyjściowego z punktem docelowym…CHYBEK: Genialne! Dlaczego nikt na to dotychczas nie wpadł?PROFESOR: Pojęcia nie mam.No.ale czas na nas.Dzisiejsza próba będzie już prawdziwym zwiadem kosmicznym.Mam zamiar skontaktować się z czterema planetami naszej Drogi Mlecznej.Jak się pan może domyślić, wybrałem planety pod wieloma względami podobne d Ziemi…CHYBEK: Panie profesorze, to świetnie! Dzięki zdobyczom wiedzy, jakich dostarczą nam tamtejsze cywilizacje, ludzkość wzniesie się na wyżyny rozkwitu!PROFESOR: Tak pan sądzi? Oby.oby! Młody człowieku, zechce pan usiąść z tej strony.Zaraz ruszamy.Musze jeszcze wyjaśnić kilka rzeczy.Będzie pan notował wszystkie wydarzenia, a w szczególności rozmowy z istotami z innych planet.Tu ma pan papier i ołówek…CHYBEK: Ale nie będę przecież nic rozumiał?PROFESOR: Będzie pan.Ten aparat, pokazuje aparat pod stołem, to nasz tłumacz.Specjalny elektronowy mózg.Chwyta drgania powietrza wywołane mową i tłumaczy na język dla nas zrozumiały.Odniesie pan wrażenie, że te obce.gwiazdowe istoty mówią po polsku.To naturalnie tylko złudzenie.Od czasu do czasu może się trafić słowo, którego maszyna nie będzie w stanie przetłumaczyć.Proszę je wtedy zapisać dokładnie tak, jak je pan usłyszy… Jasne?CHYBEK: Tak, panie profesorze! Co pan robi? Czy już?Słychać osobliwe dźwięki.PROFESOR: Włączyłem kapacitrony [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl