[ Pobierz całość w formacie PDF ] .— Zimna.Nie chciałbym teraz wpaść do niej.A mistrz Bartolini dodał:— I stanowczo za głęboka jak na mój gust.Po chwili koła dotknęły gruntu i samochód wytoczył się na drugi brzeg.Droga była tu znacznie gorsza, pełna dziur i kamieni.Trzeba było jechać wolniej.Nad rzeką wznosiły się zbocza gór, pokryte mchem i niezwykle mizerną trawką.Jak okiem sięgnąć nie było widać żadnych zabudowań.— Psiogłowcy żyją w jaskiniach skalnych — wyjaśniał Smok towarzyszom.-— Nie budują domów ani tym bardziej miast.To bardzo prymitywne plemię.Żywią się trawą, grzybami i korą z drzew.Nie posiadają literatury ani malarstwa.Technika znajduje się u nich w opłakanym stanie.Jedyne urządzenie techniczne, jakie znają — to wóz na dwóch kołach, zaprzężony w niedźwiedzia lub osła.Odznaczają się jednak zamiłowaniem do rozmyślania na tematy nie związane z życiem praktycznym.— Czy oni naprawdę mają psie głowy? — zapytał mistrz Bartolini głosem zdradzającym lekki niepokój.Smok pokiwał głową.— Oczywiście.Ale to nic groźnego, można się przyzwyczaić.Jedni mają pyski wilczurów, inni pudli, buldogów, dobermanów itp.Podobno najrzadziej widuje się osobniki o charcich głowach.Są to z reguły przedstawiciele arystokracji, uważającej się za coś lepszego od reszty pospólstwa.Opowiadał mi pewien rycerz, że Psiogłowcy, idąc do walki z wrogiem, wyją, szczekają i jednym słowem robią taki zgiełk, że skóra cierpnie i uszy puchną.— Czy aby nas nie pogryzą?— Nie sądzę — odparł Smok.— Dawno już doszli do przekonania, że się ich nie boimy i przestali nas straszyć.A oto i oni.Samochód zatrzymał się.Na skraju drogi siedziało dwóch mężczyzn odzianych w psie skóry.Jeden z nich podobny był z głowy do owczarka, drugi zaś do jamnika.Byli tak pogrążeni w rozmowie, że nie zauważyli dziwnego pojazdu, który stanął w niewielkiej od nich odległości.Dopiero gdy Smok ryknął im nad uchem, zerwali się z wyrazem ogromnego przerażenia w oczach.— Witajcie — powiedział Smok.— Nie zrobimy wam nic złego.Psiogłowcy zatrzymali się, gotowi jednak w każdej chwili do ucieczki.— Zbliżcie się — zachęcił ich doktor Koyot.— Nic wam nie grozi z naszej strony.Psiogłowcy podeszli do samochodu.Dotykali go ostrożnie, głaskali jego lśniące latarnie, zaglądali pod koła.Widocznie pierwszy raz w życiu widzieli coś podobnego.Po chwili jeden z nich skłonił się nisko i rzekł:— Sądząc po waszych obliczach, jesteście obcokrajowcami, udającymi się w daleką podróż.— Pochodzimy ze sławnego Grodu Kraka.-— W takim razie odznaczacie się mądrością.Smok dumnie wypiął swą pierś i obdarzył Psiogłowców łaskawym spojrzeniem.-— Cenimy sobie mądrość i wykształcenie.— W takim razie powiedzcie nam — ciągnął Psiogłowiec podobny do owczarka — ile diabłów może się zmieścić na końcu szpilki?— Nigdy nie zajmowałem się takimi sprawami — odparł Smok.— Moi przyjaciele również.— To źle — powiedział Psiogłowiec.— Sprawa jest przecież bardzo ważna.Ja twierdzę, że dziesięciu, zaś mój młody przyjaciel mówi, że tylko dwóch.— Czy nie macie większych zmartwień?— Nie.— W takim razie jesteście szczęśliwi — rzekł Smok.Psiogłowiec gorąco zaprzeczył.— Bylibyśmy nimi, gdyby się nam udało rozwiązać to zagadnienie.— A gdybym wam powiedział, że na końcu szpilki mieści się tysiąc pięćset czterdziestu dwóch mieszkańców piekła i zostaje jeszcze miejsce na jedną szesnastą szczupłego diabła?Psiogłowiec podskoczył z radości jak mały chłopiec, poklepał się dłońmi po udach i krzyknął:— Byłby to najwspanialszy dzień naszego życia.Na to Smok:— Przykro mi, ale nic z tego.Szpilki wprawdzie istnieją, ale diabłów nie ma.Psiogłowiec posmutniał.— To znaczy, że niepotrzebnie tracimy czas na rozmyślania?— Obawiam się, że tak.— W takim razie o czym mamy rozmyślać? Smok zastanowił się przez chwilę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|