[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Była wszechobecna.W piątkową noc, o trzeciej nad ra-nem nauczyciel przebudził się.Wszystkie okna w domu były szeroko otwarte, za-praszały każdy znikomy podmuch wiatru.Hannant krążył po pokojach w piża-mie.Obudził się mając przed oczyma Harry ego.We śnie widział, jak zmierza on przez szkolne podwórze w kierunku tylnej bra-my, idzie pod kamiennym łukiem, wchodzi w duszne aleje cmentarza.I nagle, chociaż nadal było parno, Hannant poczuł chłód.To uczucie nie byłomu obce: ten sam, mający swe zródła w podświadomości, dreszcz ostrzegający, żecoś poza ludzkimi wyobrażeniami, coś niesamowitego siedziało w Harrym.Geor-ge modlił się, aby chłopiec przeszedł każde egzaminy, jakie zgotuje dla niego JackHarmon, dyrektor college u w Hartlepool.Chciał, żeby chłopcu powiodło się jak50najlepiej.Tak bardzo pragnął, żeby Keogh zniknął ze szkoły, opuścił środowisko tychzwyczajnych, normalnych chłopaków z Harden.Czuł, że coś jest nie tak z Harrym Keoghem, coś czego on nie może objąć rozu-mem, coś co szukało sobie ujścia na zewnątrz i w każdej chwili mogło eksplodo-wać z niewyobrażalną energią.Postanowił zbadać pochodzenie Keogha, odkryć, co tylko się da z przeszłościchłopca.Chwilami myślał, że może wszystko jest w porządku i cała sprawa jest poprostu płodem jego przewrażliwionej wyobrazni.Ostatnio zle sypiał.Dobijała gonużąca i monotonna praca w szkole.Nie mógł pojąć, dlaczego jakiś uparty we-wnętrzny głos powtarzał mu, że Keogh jest odmienny.Czasami chłopiec wpatry-wał się w niego oczyma, które przypominały spojrzenie jego zmarłego, dawno po-grzebanego ojca.Dziesięć dni pózniej doszło do tragedii.Chłopcy wraz z Grahamem Lane emDorothy Hartley i Gertrudą Gower poszli na co wtorkową, popołudniową wy-cieczkę na plażę. Sierżant chcąc rzekomo zerwać gatunek rzadkich kwiatów,a prawdopodobnie zaimponować ukochanej, wspiął się na skały.Gdy już byłw połowie drogi, na zdradliwej ścianie klifu, kamienie obsunęły się pod nim.Pró-bował jeszcze chwycić się kruchej skały, zawadził stopami o występ i runął w dół,na kamienistą plażę.Poniósł śmierć na miejscu.Było to tym bardziej przejmujące, że Sierżant i Dorothy Hartley dzień wcze-śniej ogłosili swoje zaręczyny.Zamierzali się pobrać na wiosnę.W piątek go cho-wano.%7ładen z nauczycieli nie czekał, aż grób zostanie usypany do końca.Składa-no pośpiesznie konwencjonalne kondolencje Dorothy Hartley.Gdy odeszli graba-rze i położono ostatnie wieńce, ostatni żałobnik usiadł na pobliskim grobie z gło-wą opartą w dłoniach.Matowe niebieskie oczy patrzyły na kopiec zza okularów.Z wyczekiwaniem.?Howard Jamieson tak jak obiecywał postarał się o zgodę na dodatkowyegzamin dla Harry ego Keogha.Test ułożono specjalnie, aby zbadać werbalną, przestrzenną i matematycz-ną percepcję chłopca.Miał się odbyć w college u w Hartlepool pod ścisłym nad-zorem Harmona, dyrektora szkoły.Wieść ta rozeszła się szybko i Harry stał sięobiektem zawistnych żartów i przytyków.Już nie nazywano go okularnikiem.Zyskał nowe przezwisko Faworyt.Roz-powszechnił je Stanley.To sugerowało, że Harry stał się ulubieńcem dyrektorai nauczyciela matematyki.Za pomocą swoich perfidnych metod, w których Stan-51ley był mistrzem, włączając w to grozby i szantaż, przekonał nawet bardzo opor-nych chłopaków, że coś jest nie tak z nagłym odkryciem Harry ego.Zastanawiał się dlaczego ten Faworyt miał prawo do specjalnych egzami-nów? Inni też byli wtedy chorzy.A czy potraktowano ich w ten sam sposób? Nie.Tylko dlatego, że ten rozmarzony wypierdek ma układy z nauczycielami.Kto zbie-ra z zapałem śmierdzące muszle dla tej starej rury Gower? Okularnik Keogh.Zakim wstawiał się stary Sierżant ? Za nim.A teraz, gdy zaczął coś rozumieć z ma-tematyki, to nawet zawszony Hannant stanął po jego stronie!Do tego wszystkiego doszły też głosy tych, którzy nie mogli podejść do egza-minów z własnej winy i tych, którzy nie zdali.Wkrótce Stanley miał za sobą sporągrupę żądnych odwetu chłopców.Zaniepokojony Jimmy Collins wyraził się gło-śno, że coś tu śmierdzi.Przyszedł następny wtorek, tydzień po śmierci nauczyciela gimnastyki.Ucznio-wie znów wyruszyli na plażę po kamienie.To była ostatnia wyprawa przed zimą.Na początku pomysł wydawał się dobry, ale z czasem tak chłopcy, jak i nauczycielestawali się nim coraz bardziej znudzeni.Zmierć Lane a kładła dodatkowy cień nawyprawach.Opiekunkami były tym razem: panna Gower i Jean Tasker (nauczy-cielka fizyki, starsza od Gower, ale mniej przykra) zastępująca Dorothy Har-tley.Jak zwykle, gdy zebrano już kamienie i ułożono w kupkę, pozwolono chłop-com na dowolne zabawy przed powrotem do szkoły.Nastrój nie był jednak takbeztroski, jak niegdyś.Gigi Gower (tak nazywali ją chłopcy z powodu inicjałów)pouczała nie umiejących pływać.Hannant i Tasker stali na brzegu morza, zbieralimuszelki i białe kamyki.Gawędzili dla zabicia czasu.Wtedy Stanley, nie mogąc jużdłużej powstrzymać w sobie złości, dojrzał okazję, by dać Keoghowi nauczkę.Harry odłączył się i przechadzał w zamyśleniu po plaży.Gdy spojrzał w górę,dojrzał Greena i grupę innych chłopców. Proszę, proszę.Czy to nie nasz mały ulubieniec belfrów, mały okularnik Ke-ogh z garstką muszelek dla starej, zwariowanej Gigi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|