[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Targiem? -— zapytał.— Chyba żartujesz.Spojrzałem naDougana, który zwrócił się w moją stronę.Nie miał czasu rozczulać się nad tym, co zamierzałem zrobić.Uniosłem prawą stopę, obróciłem się na lewej i kopnąłem Dougana w plecy.Niespodziewany cios pozbawił go powietrza i powalił na ziemię.Wlazłem na niego.Krzyk starego Hayrna dźwięczał mi w uszach.Błyskawicznie rozdarłem sznur trzyma­jący kamień pod koszulą Dougana, bez palców karzeł nie mógł złapać worka.Cofnąłem się, przyciskając worek do piersi.— Dam ci ten worek i jego tajemnicę, jeżeli zachowasz nastrzech przy życiu — powiedziałem do Godkinga.— Nie możesznas zranić w żaden sposób ani wysłać gdzieś, gdzie skrzywdzinas ktoś inny.Zrobisz to albo nigdy nie dostaniesz worka.Przez chwilę ochrypłe kasłanie Dougana było jedynym sły­szalnym dźwiękiem.Dławił się, próbując złapać powietrze.Kie­dy przytuliłem worek z Szarym Klejnotem, zacząłem odczuwać coś dziwnego.Pragnąłem go posiąść na zawsze.Byłem po prostu bezmyślnym głupcem, oddając go Godkingowi.Czułem, że za pomocą Klejnotu mogę pokonać Godkinga.Myślę, że łatwiej będzie, jeżeli po prostu wezmę go sobiei ukarzę cię za arogancję — stwierdził Godking.W jego głosienie było przekonania ani dowcipu.Gdybyś mógł, dawno byś to zrobił — szybko odpowie­działem.— Nie bawiłbyś się z nami.Chociaż jesteś jedynymbogiem, który pozostał na tym świecie, nie dostaniesz ode ranieSzarego Klejnotu.Nie wiesz, jaką dokładnie ma moc, podobniejak ja.Uwierz mi jednak, że jeżeli nas zranisz, wypróbuję ją!Nagle poczułem nieodpartą chęć wypróbowania go.Chcia­łem przekląć Godkinga.Był tylko człowiekiem, który uczynił siebie bogiem.Ja miałem Kamień.Mógłbym sprawić, że wyglą­dałby jak spalony kawałek kurczaka.Patrzyliśmy na siebie przez chwilę która wydawała się wie­kiem.Nigdy nie ryzykowałem tak bardzo jak w tamtej chwili, Nie mogłem przegrać.Chociaż wiedziałem, że to nie moja moc ale Szarego Klejnotu, nie mogłem przestać myśleć o tym, a jestem niepokonany.Odrzuciłem myśli o Szarym Klejnocie.Wiedziałem, co mam robić.Twoje słowo, że nie tkniesz nas i będziesz.to m-m-iał.Nie! — wrzeszczał Dougan, odpychając Hayrna i sięga­jąc w moim kierunku.Odsunąłem się i karzeł upadł na ziemię,jeszcze raz jęcząc z bólu wywołanego ciosem, jaki mu zadałem.— Nie wiesz co ro.— urwał, kaszląc.Nie mogę ci pozwolić odejść w świat, wiesz o tym —oświadczył Godking, ignorując lamenty karła.— Nie mogęnikomu powiedzieć, że targowałem się ze śmiertelnikiem.To nieprzejdzie.Ale możesz odpłynąć na północ, gdzie na dziewiczychwyspach będziesz się czuł jak w niebie.Kiedyś mieszkały tamsmoki, ale kilka lat temu usunąłem je, tak jak wczoraj musiałemoczyścić tę wyspę.Możesz zabrać swoją łódź i wynieść się napółnoc, ale jeżeli kiedykolwiek przeniesiesz się na inną wyspę,zabiję cię i.twoich towarzyszy również.Skończę z wami nazawsze.Pomyślałem o tym.Nie patrzyłem na Dougana i Hayrna.W głowie czułem dziwne szeptanie Szarego Klejnotu.— Zga-dzam się — oznajmiłem.Nie mogłem pokonać jąka­nia.— Kie-kie-kiedy dam ci w-w-worek, z-zostaw nas tutaj.Zostaniemy sami.S-se-sekret polega.—przerwałem.Zakreś-iłem dookoła nas wielkie koło i wystawiłem worek w stronęGodkinga.Kiedy się zgiął, aby go wziąć, rozkazałem Kamienio­wi zamienić głupiego starca w chmurę krwi.Zamknąłem oczy,zacisnąłem zęby i zmuszałem się do wypowiedzenia słów, któremiałem w głowie, tak żeby Godking mógł je usłyszeć.Poczułem wielką ulgę.Odsunąłem się od worka, pozwalając, aby Godking go zabrał.Uśmiechnął się do nas po raz ostatni i — przepadł.Krzyk Dougana odbijał się echem na pustej wyspie jeszcze przez godzinę.Dougan nie odzywał się do mnie po tym, co zrobiłem.Nie odzywał się też do Hayrna.Kiedy próbowaliśmy się zbliżyć do niego, wystawiał bezbronne kikuty i krzyczał do utraty tchu.Zostawiliśmy go zwiniętego w kłębek pod małym jodłowym drzewem.Frankly — odezwał się Hayrn.Mówiąc do mnie, miałpalce zwinięte w pięść.— W jego imieniu powyrywałbym cinogi.Wchodź do łodzi — powiedziałem zmęczony, zły i niew nastroju do sprzeczek.Byłem wściekły, że oddałem SzaryKlejnot, ale jednocześnie czułem wielką ulgę.— Jeżeli nie udasię nam zabrać Dougana, możemy zostawić go tutaj, chociażwolałbym tego nie robić.Tutaj może nie być bezpieczny i najle­piej by było.Niech cię otchłań Abyss pochłonie! — wrzasnął staryKapitan.— Zdradziłeś nas! Zdradziłeś świat!Ocaliłem twój tyłek! — krzyknąłem w odpowiedzi.Stra­ciłem nad sobą kontrolę.— Ocaliłem twój głupi tyłek, jego teżi całego świata! Godking za sprawą swojego oka na księżycuwidzi wszystko, co robimy, ale nie słyszy naszych myśli! Niesłyszał tego, co mówiłem do Kamienia.Nie wie nic o SzarymKamieniu! Nie ma pojęcia, co to jest! Nic nie wie! Kompletnienic!Obruszony Hayrn spojrzał groźnie.— Nie wie nic o czym? — zapytał.Błysnęło.Coś nadciągało ze wschodu.Obróciliśmy się i przysłoniliśmy oczy przed blaskiem południowego słońca.Chwilę później nagłe ciepło napłynęło mi do twarzy i rąk.Musiało przejść całą drogę aż od głównej świątyni Godkinga, ale i tak czułem jego ciepło.Cieszyłem się, że nie byliśmy bliżej.Już raz przekonałem się, jak to jest.Razem z Hayrnem obserwowaliśmy horyzont na wschodzie.Pojawiało się coraz więcej błysków.Narastały miarowo, jaśniej­sze i bardziej wyraźne za każdym razem.Zaraz potem powietrze zabarwił czerwony piorun.Biegnij po Dougana! — krzyknąłem.— Ja odwiążę łódź!Hayrn spojrzał na mnie zdezorientowany.Co się dzieje? Co on zrobił? — pytał.Nagle załapał.—To ty!.— wykrzyknął i zakołysał się, patrząc na mnie wielkimi oczami.— Powiedziałeś mu, aby otworzył wrota!— Biegnij po Dougana, idioto! — krzyczałem.—Zanim sięupieczemy!Już po chwili prowadził Dougana, który był osobliwie mil­czący i nie reagował na nic.Kiedy wrócili, łódź była przygoto­wana i szybko odbiliśmy od brzegu, wiosłując coraz szybciej z minuty na minutę.Nie obroniłoby to nas, gdyby Godking powrócił, ale musieliśmy mieć nadzieję.Czerwień na horyzoncie powiększała się.Błyskawice niena­turalnych rozmiarów strzelały na tle czerwonego nieba.Rozry­wane potężnym wiatrem chmury, wielkimi falami toczyły się od horyzontu coraz wyżej, zasłaniając błękit.Dougan siedział na pokładzie, w milczeniu obserwując narastającą potężną manife­stację [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl