[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Szybko minęły dwie sypialnie, obie całkiem nowoczesne, by zaraz potem wejść do głównego pomieszczenia, tak wielkiego, że z trudem stłumiła chichot.Wreszcie Mirbethan pokazała jej łazienkę i szafę, w której umieszczono jej garderobę, po czym wyszła.Ściągnąwszy podartą suknię, Killashandra wyjęła jeden z belugańskich kaftanów z pajęczego jedwabiu, odpowiedni na każde przyjęcie, a z pewnością stanowiący przeciwwagę dla bieli i bladych kolorów preferowanych jak dotąd przez wszystkich Ofterian.Z wyjątkiem tego zamyślonego młodego człowieka.Killashandra myślała o nim, myjąc się pośpiesznie.Kiedy skończyła, nie mogła odmówić sobie przyjemności zajrzenia do pozostałych pomieszczeń składających się na łazienkę.W jednym znajdowało się kilka wanien, stół do masażu i sprzęt gimnastyczny, w innym zaś wanna do kąpieli w opalizującym płynie i kilka dziwacznych urządzeń, których nie widziała nigdy wcześniej, i które sprawiały dość obsceniczne wrażenie.Kiedy wróciła do sypialni, usłyszała ciche pukanie do drzwi.- Już idę, już idę - zawołała, wesołością maskując irytację.Rozdział VPrzemiana oficjalnego protokołu w formę sztuki dowodziła, że jeśli na Ofterii nie było nastrojów buntowniczych, to całe społeczeństwo zapadło w marazm.Na uroczystości powitalnej każdy członek grona profesorskiego, potem ich podwładni, a następnie wszyscy studenci przemaszerowali przed Killashandrą w porządku zgodnym z ich rangą i stopniem naukowym.Na szczęście ściskanie rąk nie stanowiło już obowiązującej części rytuału.Wystarczało skinięcie głową, uśmiech, powtórzenie imienia.Po pięćdziesięciu pochyleniach głowy Killashandra poczuła, że uśmiech przylgnął jej już na stałe do twarzy, a mięśnie policzków stwardniały.Wraz ze swoim wiernym kwartetem stała na szczycie masywnych podwójnych schodów, które spływały bielą marmuru do sali poniżej.Sufit tego ogromnego pomieszczenia znajdował się tak wysoko, że szepty zebranego tłumu ginęły w przestrzeni.Killashandra zdołała dostrzec stoły zastawione starannie rozmieszczonymi talerzami, których zawartość rozłożona była równie precyzyjnie jak one same, oraz kubkami pełnymi różnokolorowych napojów.Zebrani starannie unikali spoglądania w stronę jedzenia.Podejrzewała, że zbyt dobrze znają smak i aromat powitalnego poczęstunku.Sam ceremoniał też był dość dziwny.Pięcioro ludzi wspinało się po schodach po prawej stronie, podczas gdy poprzednich pięcioro schodziło w dół po lewej.Killashandra zastanawiała się, czy szambelan w jakimś odległym przedpokoju odlicza kolejne piątki witających.Nigdy więcej niż dziesięć osób nie czekało na powitanie, a więc przepływ ludzkiej fali był płynny.Nagle ludzie przestali podchodzić do kolejki oczekujący na powitanie i Killashandra rozluźniła mięśnie policzków po czym zaczęła w bardzo nieoficjalny sposób obrać głową i marszczyć nos i usta, by złagodzić ich napięcie.Nigdy nie wiadomo, kiedy człowiekowi może przydać się trening muzyczny - pomyślała, a w sekundę później dotarło do niej zbiorowe westchnienie jej kwartetu.Zmieniając wyraz twarzy zerknęła w dół, akurat na czas, by móc obserwować ceremonialny pochód dygnitarzy.Siedem postaci, które kroczyły - i było to słowo właściwie opisujące ich ruch - nie odróżniało się ubiorem od innych wysoko postawionych Ofterian, choć nosiło swoje blade szaty w sposób bezbłędnie sugerujący posiadanie najwyższej władzy.Czterech mężczyzn i trzy kobiety wszyscy z tym samym lekkim uśmiechem na pogodnych twarzach.Twarzach, które, jak Killashandra miała zaraz zauważyć, zostały chirurgicznie wymodelowane, by zachować ten pogodny wyraz, gdyż tylko jeden uśmiech płynął ze zmęczonych, znudzonych, wiekowych oczu.Starszy Ampris, jak Killashandra z niezwykłą ulgą odkryła, był jedynym z ofteriańskich władców, z którym miała spędzić więcej czasu.Obecnie odpowiadał za konserwatorium.Jeśli by istniała galaktyczna nagroda dla najlepszego aktora charakterystycznego pośród władców, Ampris zdobyłby ją bez trudu.Gdyby nie różnica pomiędzy oczami a twarzą, Killashandra mogłaby nie zauważyć tego błysku humoru i być może nie doznałaby spontanicznego uniesienia, jakie powstaje, kiedy człowiek spotyka kogoś pokrewnego duchem.Pozostali, których imiona natychmiast zapomniała, uścisnęli jej dłoń na powitanie, wypowiedzieli kilka słów wdzięczności za “przebycie tak długiej drogi w tym trudnym momencie planetarnego kryzysu”, po czym odeszli, spełniwszy swój obowiązek.Na szczycie schodów po prawej stronie wszyscy czekali, choć udawali, że wcale tego nie robią.Potem Killashandra poczuła niemal elektryzujący dotyk dłoni Amprisa, spojrzała w jego jasne, mądre oczy i odwzajemniła pierwszy autentyczny uśmiech tego popołudnia.- Później będziemy mieli czas, by porozmawiać, członkini Cechu.Na razie pozwól nam ozdobić ten dzień złotem i purpurą naszych obecności.Jego niedbały, szeroki gest objął całą salę, nie tylko dygnitarzy oczekujących na rozejście się zebranych.Thyrol zerknął na Killashandrę, na jej dłoń wspartą o ramię Amprisa, po czym odwrócił się do najbliższej Starszej i podał jej swą dłoń.Bez problemów, bez zamieszania, bez dyskusji na temat tego, kto idzie z kim, a kto schodzi samotnie - wszystko było przewidziane, zaplanowane do ostatniego szczegółu, włączając w to nieprzewidziane wypadki.Bo przecież nikt nie mógł przewidzieć, że Ampris do tego stopnia uhonoruje Killashandrę, by zaoferować jej swe towarzystwo.Killashandra była ciekawa, czy jedzenie zostało drobiazgowo odmierzone, gdyż za pomocą dwóch kęsów pochłaniało się każdą z czterech małych tartinek, a pięcioma łykami opróżniało się szklankę wina.Była jednak pośród tej szczęśliwej mniejszości, której dolewano wina i proponowano dodatkowe kanapki.- To przyjęcie wkrótce się skończy - mruknął Ampris, prawie nie poruszając wargami.- Normalny posiłek zostanie podany, kiedy zwykli śmiertelnicy skończą przysługujące im racje i z radością powrócą do swoich zajęć.Ampris nie mówił tego ani ze złośliwością, ani z pogardą: utwierdzał tylko fakt dotyczący większości zebranych.- Dostąpiwszy wpierw zaszczytu przebywania w ty samym pomieszczeniu z żywym, oddychającym śpiewakiem kryształu?- No właśnie! - Ampris odwzajemnił jej spojrzenie bez śladu fałszu, choć ze zdecydowanie filuternym błyskiem.- Trzy minuty po tym, jak pojawiłaś się w izbie chorych, wieści o twoich zdolnościach regeneracyjny dotarły na sam dół
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|