[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Narjhan także spostrzegł Statki.Zawczasu przygotował się na ich spotkanie.132%7łaglowce szybowały w przestworzach, otoczone przez %7ływioły Ognia, którezawezwał Lamsar.Duchy powietrza i płomienia przybyły na ratunek słabnącemuTanelorn.%7łeglarze przygotowali się do walki.Czarne twarze przybrały pełen koncentra-cji wygląd, gęste brody skrywały uśmiech.Mężczyzni z Xerlerenes przysposobiliwojenny rynsztunek.Różnego rodzaju broń długie, hakowate trójzęby, stalowesieci, zakrzywione miecze, wydłużone harpuny połyskiwała w świetle poranka.Rackhir stał na dziobie prowadzącego statku.W kołczanie miał pełno smukłychstrzał ofiarowanych przez %7łeglarzy.Pod sobą widział Tanelorn.Widok wciąż niezdobytego miasta sprawił mu ulgę.Dostrzegł też kłębiących się wojowników, ale z tej wysokości nie potrafił po-wiedzieć, czy są to przyjaciele, czy wrogowie.Lamsar krzyknął w stronę uwijają-cych się dokoła %7ływiołów Ognia, wydając im instrukcje.Timeras uśmiechnął sięszeroko i trzymał miecz w pogotowiu.%7łaglowiec zakołysał się na wietrze i opu-ścił niżej.Teraz zobaczył Narjhana i stojącą obok Soranę. Ta suka ostrzegła go, przygotował się na nasze przybycie powiedziałRackhir, zwilżając wargi i wyciągając strzałę z kołczana.Statki z Xerlerenes opuszczały się coraz niżej, żeglując na prądach powietrza.Złote żagle wypełniały się wiatrem.Załoga zgromadziła się na jednej burcie, rwącsię do walki.I wówczas Narjhan wezwał Kyrenee.Wielka niczym burzowa chmura, czarna jak Piekło, z którego pochodziła, Ky-renee uformowała się z powietrza.Jej bezkształtne cielsko ruszyło w stronę Stat-ków z Xerlerenes, bryzgając dokoła strumieniami trucizny.Olbrzymie macki owi-jały się wokół nagich ciał krzyczących %7łeglarzy, miażdżąc je w swym uścisku.Lamsar pośpiesznie przywołał ogniste istoty, zajęte pożeraniem żebraków.%7ły-wioły utworzyły jedną wielką płomienistą kulę, która pomknęła na spotkanie Ky-renee.Dwie masy zderzyły się z towarzyszącym temu wybuchem, oślepiające Czer-wonego Aucznika różnokolorowym światłem.Statki rozkołysały się i rozedrgałytak, że kilka z nich przewróciło się stępką do góry, a ich załogi poleciały w dół napewną śmierć.Eksplozja rozniosła dokoła fragmenty płomiennej kuli i strzępy trującegoczarnego ciała Kyrenee, które uśmiercały wszystko, co stanęło na ich drodze, poczym znikały.Powietrze wypełniło się smrodem, odorem spalenizny, pozostałością po ży-133wiołach.Kyrenee umarła.Jeszcze przez moment niosło się jej zamierające wycie.%7ły-wioły Ognia, umierając lub wracając do własnej sfery, wyblakły i znikły.To, copozostało z ciała wielkiej Kyrenee, opadło powoli na ziemię i przykryło część kłę-biących się wokół żebraków.Jedynym, co pozostało po olbrzymiej rzeszy ludzi,była rozciągająca się szeroko mokra plama, pokryta zbielałymi kośćmi. Szybko, dokończcie walki, nim Narjhan zdoła przywołać inne potwory krzyknął Rackhir.%7łaglowce spłynęły niżej.%7łeglarze zarzucali stalowe sieci, wciągając na po-kład wielką liczbę żebraków, harpunami i trójzębami dobijając rzucających sięnieszczęśników.Rackhir wypuszczał strzałę za strzałą, z satysfakcją widząc, że każda z nichtrafiała nieprzyjaciela właśnie tam, gdzie ją wycelował.Pozostali przy życiuobrońcy Tanelorn, prowadzeni przez Bruta, lepkiego od krwi, lecz uśmiechają-cego się na myśl o zwycięstwie, rzucili się na przerażonych żebraków.Narjhan nie ruszał się z miejsca, gdy jego ludzie, uciekając, kłębili się wo-kół niego i dziewczyny.Sorana, wyglądająca na przestraszoną, spojrzała w góręi napotkała wzrok Rackhira.Czerwony Aucznik wycelował w nią strzałę, lecz roz-myślił się i strzelił w stronę Narjhana.Pocisk przebił czarną zbroję, lecz nie mógłwyrządzić krzywdy Władcy Chaosu.Wtedy %7łeglarze z Xerlerenes zarzucili ze statku, na którym płynął Rackhir,największą sieć i złapali w nią Narjhana razem z Sorana.Krzycząc z ożywieniem wciągnęli szamoczące się ciała na pokład.Rackhirpodbiegł kawałek, by obejrzeć zdobycz.Sorana miała biegnące w poprzek twarzyzadrapanie od stalowej sieci, ale Narjhan leżał nieruchomy i przerażający.Rackhir wyszarpnął topór z rąk jednego z %7łeglarzy i kopnięciem zrzucił czar-ny hełm, stawiając stopę na piersi pokonanego. Pożegnaj się z życiem, Narjhanie z Chaosu! krzyknął w bezrozumnympodnieceniu.Radość ze zwycięstwa przyprawiła go niemal o histerię, gdyż pierw-szy raz się zdarzyło, że śmiertelnik pokonał Władcę Chaosu.Jednakże zbroja była pusta, jak gdyby nigdy nie wypełniało jej ciało.Narjhanzniknął.Spokój zapanował na pokładzie Statków z Xerlerenes i ponad miastem Tane-lorn.Pozostali przy życiu wojownicy zgromadzili się na miejskim rynku i wiwa-tując świętowali zwycięstwo.Friagho, Kapitan %7łeglarzy podszedł do Rackhira i wzruszył ramionami. Nie złowiliśmy tego, dla którego tu przypłynęliśmy, ale i tak sporo ryb134złapało się w nasze sieci.Dziękujemy za połów, przyjacielu.Rackhir uśmiechnął się i położył dłoń na czarnym ramieniu Friagha. Dziękujemy za pomoc.Oddaliście nam wielką przysługę.Friagho ponownie wzruszył ramionami i odwrócił się w stronę zdobyczy, uno-sząc w górę trójząb.Nagle Rackhir krzyknął: Nie, Friagho.Pozwól mi zachować zawartość tej sieci.Sorana, gdyż to ona była zawartością, o której mówił Czerwony Aucznik, spoj-rzała niespokojnie, jak gdyby wolała raczej zostać przebita trójzębem %7łeglarza. Oczywiście, Rackhirze odparł Friagho. Na tej ziemi zostało jeszczemnóstwo ludzi. I pociągnął za sieć, by uwolnić dziewczynę.Sorana wstała, drżąc na całym ciele i spoglądając na Rackhira lękliwie.Czer-wony Aucznik uśmiechnął się dość przyjaznie i powiedział: Podejdz tutaj, Sorano.Podeszła wiec do niego i stanęła, wpatrując się rozszerzonymi oczami w ko-ścistą, sokolą twarz.Zmiejąc się głośno, Rackhir podniósł dziewczynę i zarzuciłją sobie na ramię. Tanelorn jest bezpieczne! krzyknął. Tak jak ja nauczysz się miłowaćspokój tego miejsca! I począł schodzić po drabince, którą %7łeglarze opuścili najednej z burt.Lamsar czekał na nich na dole. Odchodzę teraz do mej samotni powiedział. Dziękuję ci za pomoc odparł Rackhir. Bez niej Tanelorn nie istniało-by już. Tanelorn będzie istnieć zawsze, póki żyć będą ludzie powiedział pustel-nik. Bo to nie jest miasto, którego murów dziś broniliście.Tanelorn to ideał,utopia.I Lamsar uśmiechnął się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|